Olej napędowy to koń pociągowy światowej gospodarki. Po raz pierwszy w Europie jest droższy niż benzyna
Na świecie będzie brakować oleju napędowego, a na te braki najbardziej narażona jest Europa. W rezultacie europejscy dystrybutorzy mogą być zmuszeni do wprowadzenia reglamentacji. Diesel jest "koniem pociągowym" światowej gospodarki. Tym rodzajem paliwa napędzane są silniki niemal wszystkich maszyn, ale też ciężarówek czy pociągów towarowych. Na podwyżce cen oleju napędowego ucierpią zatem niemal wszystkie gałęzie europejskiej gospodarki, a najmocniej rolnictwo i transport.
Po raz pierwszy bowiem w europejskiej historii średnia cena litra diesla jest wyższa niż cena benzyny. Rekordowo wysokie ceny oleju napędowego dodatkowo przyspieszą inflację, a tę odczuje w kieszeni każde gospodarstwo domowe od Islandii po Maltę i od Hiszpanii po Turcję.
Przed takim scenariuszem z ograniczeniem dostaw paliw ostrzegali szefowie trzech największych na świecie pośredników w handlu surowcami. Prezesi firm Vitol, Gunvor i Trafigura oszacowali, że w wyniku sankcji po inwazji Rosji na Ukrainę z rynku będą znikać trzy miliony baryłek rosyjskiej ropy i jej produktów dziennie.
Jak donosi dziennik "Financial Times" olej napędowy jest największą ofiarą restrykcji nałożonych na Rosję przez światowy i europejski rynek surowcowy. Europa importuje bowiem blisko 1 mln baryłek dziennie rosyjskiego diesla, a wojna w Ukrainie zastała świat z rekordowo niskimi zapasami ropy naftowej. Według danych agencji Reuters spośród państw europejskich najbardziej od tego importu uzależnione są Niemcy, które sprowadzają z Rosji aż 74 proc. oleju napędowego. Na drugim miejscu jest Polska z importem wielkości 60 proc. zapotrzebowania. W pierwszej piątce znalazły się jeszcze Turcja, Wielka Brytania i Francja.
Poprawa sytuacji w jednym miejscu, pogorszy ją w innym
Sytuacja szybko się nie zmieni. Analitycy rynku surowcowego prognozują wymianę europejskich dostawców: zamiast Rosji - Bliski Wschód i Stany Zjednoczone. Problem w tym, że zmiana kierunków importu zajmie dużo czasu, a dodatkowym problemem są normy jakościowe. Bliskowschodnie rafinerie produkują paliwa o niższych parametrach środowiskowych, które nie nadają się do sprzedaży w Europie.
Do rozwiązania pozostaje też kwestia globalnego zapotrzebowania - więcej amerykańskiego oleju napędowego płynącego do europejskich portów oznacza, że zabraknie go Ameryce Łacińskiej i Południowej, bo Europa będzie w stanie przelicytować mniej bogate kraje. Poprawa sytuacji w jednym miejscu, doprowadzi do jej pogorszenia w innym.
Innym wyjściem, poza zakupami gotowego produktu, byłoby zwiększenie produkcji na miejscu, w Europie. Ale tu na przeszkodzie stoi brak ropy naftowej i... brak gazu z Rosji. Gaz jest niezbędny w procesie produkcji do wytwarzania wodoru, a ten z kolei do usuwania siarki z paliwa.
Gwałtowny wzrost cen gazu spowodował jednak, że europejskie rafinerie ograniczyły wytwarzanie diesla. Bo stało się ono zbyt drogie. Dlatego jeszcze przed inwazją Rosji na Ukrainę strategiczne zapasy tego paliwa w Europie systematycznie spadały. Był też inny powód opróżniania magazynów. Po zniesieniu pandemicznych ograniczeń konsumenci masowo ruszyli na zakupy, a gospodarka potrzebowała coraz więcej paliwa do transportu. W poniedziałek - jak pisze agencja Bloomberga - sytuacja zmusiła niektóre rafinerie do ograniczania dostaw. O obcięciu dostaw hurtowych już zdecydowały zarówno Shell Plc, jak i OMV AG. I na razie nic nie wskazuje na to, sytuacja miała się zasadniczo poprawić.
Drogo i w Polsce, i w Europie
Rekordowo drogo jest w Europie, rekordowo drogo jest w Polsce. Po raz pierwszy w historii na całym kontynencie średnia cena litra oleju napędowego jest wyższa niż średnia cena benzyny. Według firmy e-petrol, która analizuje polski rynek paliwowy, w rozpoczynającym się tygodniu za litr diesla trzeba będzie zapłacić średnio nawet 7,5 zł i będzie to o 1 zł więcej niż za litr benzyny. Z kolei według Biura Reflex w najbliższym czasie cena litra oleju może sięgnąć niemal 8 zł za litr.
Eksperci przewidują, że jeśli ceny będą nadal rosnąć, część właścicieli diesli zrezygnuje, przynajmniej częściowo, z korzystania z auta. - Będą po prostu jeździć mniej - oceniał dla agencji Reutera szef działu analiz rynku naftowego firmy FGE. Na przykład w Hiszpanii, Irlandii, Francji czy Austrii takich kierowców jest ponad połowa. Średnio zaś w całej Europie 42 proc. właścicieli samochodów z silnikami diesla może zdecydować się na ograniczenie korzystania ze swoich pojazdów.
Na pierwszym miejscu znalazło się w nim zmniejszenie limitów prędkości na drogach. Poza tym wskazano również m.in. na niedziele bez samochodów w dużych miastach, ograniczenie możliwości korzystania z prywatnych aut w określone dni miesiąca, promowanie taniego transportu publicznego czy pracę z domu, o ile to możliwe.
-
Ta zbrodnia doprowadziła do dymisji na szczycie władzy. Śmierć Jána Kuciaka i wyrok bez precedensu
-
Roksana bała się, że spotka ją to samo, co Dorotę z Nowego Targu. "W szpitalach leżą kobiety świadome, że grozi im śmierć"
-
Trzecia Droga zaprosiła na konsultacje PiS i Konfederację. Na opozycji wybuchła awantura
-
"5 tys. złotych wystarczy? A może to zbyt mała kwota?". Ile pieniędzy dają goście weselni?
-
Tusk czy Morawiecki? Polacy wskazali, który z polityków byłby lepszym premierem [SONDAŻ]
- Silne opady oraz burze z gradem. IMGW wydało ostrzeżenie dla kilku województw
- PiS znów obniży wiek emerytalny? Ekspert: Tym nie da się już wygrać wyborów
- Minister Telus spotkał się w nocy z protestującymi rolnikami. "Prawie wszystkie postulaty, są realizowane"
- Coooo? Co pan właśnie powiedział? [614. Lista Przebojów TOK FM]
- Młodzi nie chcą głosować "za Donaldem, Szymonem, Władysławem". "Oni nas potrzebują, a nie my ich"