"Długi po rządach PiS będziemy spłacać w nieskończoność". Ekspert: Wchodzimy na ścieżkę gierkowską
Polska gospodarka znalazła się w tarapatach. Inflacja galopuje i w październiku osiągnęła już poziom 17,9 proc. A i tak zaniża ją tarcza antyinflacyjna, która jednak ma wygasnąć z końcem tego roku. Zdaniem wielu ekonomistów Polaków czekają chude lata. - Rządy Prawa i Sprawiedliwości doprowadziły do kryzysu w państwie i gospodarce, a działania, które teraz będą podejmowane, okażą się bolesne – powiedział w TOK FM dr Bogusław Grabowski. Ekonomista i były członek Rady Polityki Pieniężnej zastrzegł, że ktokolwiek obejmie władzę po najbliższych wyborach parlamentarnych, będzie musiał wdrożyć bolesną dla społeczeństwa terapię.
Jednocześnie po stronie opozycji pojawiają się głosy, że nie można fundować społeczeństwu terapii szokowej. Prowadząca audycję Karolina Lewicka przywołała słowa Bartłomieja Sienkiewicza z KO, który stwierdził, że "wyjście z inflacji nie może się odbyć kosztem trzęsienia ziemi". - Będziemy w związku z tym wychodzić z inflacji dłużej, ale bardziej solidarnie – zapewnił.
Jednak zdaniem dr. Grabowskiego to ryzykowne podejście. - Ból związany z powolnym wychodzeniem z inflacji jest większy niż ten, który wynika z szybkich działań ją obniżających. Bo sama inflacja przynosi koszty społeczne i zmniejsza dochody szczególnie osób najniżej uposażonych. Więc czy lepiej, gdy ludzie o najniższych dochodach, którzy ledwo wiążą koniec z końcem, będą mieli przechodzić przez taki ból 5 lat czy 2 lata? Jeśli ktoś chce przedłużać ten stan zapalny, narażać nas na to, żeby choroba się rozwijała, to wprowadzi nas w kryzys na dekady – tłumaczył.
Wyjaśnił również, że bolesna terapia polega na szybkim ograniczaniu długu publicznego i tempa wzrostu inflacji. - Bez tego gospodarka nie zacznie się rozwijać. W prognozach NBP mamy zapisane 0,7 proc. wzrostu PKB w 2023 roku, a dopiero po trzech latach osiągnie on poziom 2 proc. Jak się tak będziemy rozwijali w tempie 0-2 proc., to nie będziemy nadganiać krajów Europy Zachodniej i całe te 30 lat polskiego cudu gospodarczego pójdzie na marne – mówił w Poranku Radia TOK FM.
"To zrobiło ludziom wodę z mózgu"
Były członek RPP dodał, że odpowiedzialność za trudną sytuację Polski ponosi obecny obóz rządzący, który przez lata stymulował popyt, zwiększał deficyt budżetowy, stawiając na transfery socjalne. - To wszystko zrobiło ludziom wodę z mózgu, że teraz jest dobrze i mamy przed sobą świetlaną przyszłość, a jednocześnie doprowadziło nas do takich problemów, o których wspomniałem. Rząd PiS nie potrafi prowadzić żadnej innej polityki. Ona jest ukierunkowana nie na stabilność makroekonomiczną, tylko na kupowanie głosów wyborców – podkreślił.
Na złą kondycję finansów publicznych miały też wpływ – w ocenie gościa TOK FM – złe decyzje banku centralnego i Rady Polityki Pieniężnej. - Prezes Adam Glapiński z większością RPP nie dąży do realizacji celu, dla którego ona została powołana, czyli dodania gospodarce stabilnego pieniądza. Powinna dążyć do tego, żeby inflacja w jak najszybszym czasie obniżyła się do 2,5 proc. Mówimy tu o okresie 24, maksymalnie 36 miesięcy. Otóż, inflacja przekracza poziom 2,5 proc. od 20 miesięcy. A bank centralny mówi, że nie musi już podnosić stóp, bo w ciągu 3-4 lat inflacja nam spadnie. Razem będziemy więc mieli 6 lat takiego trendu - stwierdził.
W ocenie eksperta Adam Glapiński kreowaną przez siebie polityką pieniężną sprzyja "celom partyjnym", by rząd miał więcej pieniędzy do rozdawania przed wyborami. - To jest główny cel banku centralnego, a nie danie gospodarce stabilnego pieniądza – mówił ekonomista.
"Długi będziemy spłacać w nieskończoność"
Gość TOK FM postawił tezę, że wielkim grzechem rządu PiS-u było szybkie zadłużanie Polski, po czym opisał jego tempo. - Gdy ta partia przejmowała władzę, dług publiczny Polski wynosił 969 mld zł, teraz jest ponad 1,5 bln zł. Czyli można powiedzieć, że w ciągu dwóch kadencji rząd PiS-u zadłużył nas prawie na taką skalę jak wszystkie poprzednie rządy przez ostatnich dwadzieścia parę lat. Najgorsze jest to, że poziom deficytu finansów publicznych, więc poziom przyrostu tego długu, jest już tak duży, że rząd nie jest w stanie go sfinansować na rynku krajowym, emitując obligacje w złotówkach. Bo doprowadził do takiego spadku oszczędności krajowych, że one nie są w stanie sfinansować tak dużego deficytu. Dlatego musi szukać pieniędzy za granicą i wchodzimy na ścieżkę gierkowską – stwierdził.
Zdaniem dr. Grabowskiego za granicą nadal chcą pożyczać pieniądze Polsce, ale na wysoki procent. - To będzie narastający problem wszystkich kolejnych rządów. Mamy gwałtowny wzrost kosztów obsługi długu. Jeśli dojdzie do czegoś takiego, że złoty się osłabi, a jesteśmy na tej ścieżce, i jednocześnie będziemy musieli spłacać duże odsetki, to wejdziemy w bardzo poważną spiralę zadłużenia – podkreślił.
Przypomnijmy, długi, które zaciągnął rząd Edwarda Gierka w latach 70., ostatecznie spłaciliśmy dopiero w 2012 roku. A jak długo będziemy spłacać te, które zaciągnął rząd PiS-u? - Można powiedzieć, że w nieskończoność. Dlatego, że żeby je spłacać, trzeba mieć nadwyżkę w budżecie, a jej nie mamy – podsumował gość Karoliny Lewickiej.
-
"Ktoś prezesa okłamuje, żeby się cieszył". Lubnauer o głośnych słowach Kaczyńskiego o marszu
-
Ujawniono plan opozycji na końcówkę kampanii. Ekspert ma wątpliwości, czy to dobra ścieżka
-
"Nie wyobrażam sobie, by wygraną opozycji komentowała Holecka". Co z TVP po wygranej opozycji?
-
Co dalej ze stopami procentowymi? "Reakcja złotego może być makabryczna"
-
Małgorzata Daniszewska nie żyje. Wdowa po Jerzym Urbanie miała 68 lat
- Nowy sondaż po Marszu Miliona Serc. Kaczyński może czuć na plecach oddech Tuska
- Pożar w Biebrzańskim Parku Narodowym. Nowe informacje od strażaków
- Chat GPT ma zyskać głos i wzrok, czyli przegląd nowości AI. I ważny proces o "przyszłość internetu"
- Rolnicy poprą PiS? Sołtyska: Widzimy, że to się nie klei
- Bielan i Poręba "dają sobie po pysku". "Kampania się sypie"