Na stacje z mniejszym strachem. Ceny paliw coraz niższe. Chwilowa ulga czy już stały trend?

Kierowcy przy dystrybutorach mogą mieć trochę lepsze nastroje. Paliwa cały czas tanieją, choć nadal są wyraźnie droższe niż przed rosyjską agresją na Ukrainę. Czy to trwały trend, czy tylko chwilowa ulga? Kiedy olej napędowy będzie w końcu kosztować 6 złotych za litr?
Zobacz wideo

W kwietniu inflacja wyniosła w Polsce 14,7 procent. Była nieco niższa niż miesiąc wcześniej. To nie oznacza, że ceny spadały - rosły po prostu wolniej niż w marcu czy lutym. Jest jednak pewna kategoria produktów, w której ceny spadły. To paliwa, a konkretniej - olej napędowy. Szczegółowe dane dostępne są na razie za marzec. I wynika z nich, że diesel potaniał o 8 procent w porównaniu do grudnia.

Tu niezbędne jest krótkie wyjaśnienie, czyli mały powrót do przeszłości, a konkretnie do czasu przed Bożym Narodzeniem. W końcówce ubiegłego roku paliwo w Polsce było wyjątkowo drogie w porównaniu z cenami ropy naftowej. Ropa intensywnie wtedy taniała, a paliwo nie. Pomimo spadających kosztów produkcji zajmujący pozycję monopolisty koncern Orlen utrzymywał wysokie ceny, bo od Nowego Roku benzyna miała planowo podrożeć. Miała, bo wracał wyższy podatek VAT, obniżony wcześniej w ramach Tarczy Antyinflacyjnej. Reasumując - paliwo nie potaniało wtedy (choć mogło), żeby nie musiało podrożeć po podniesieniu VATu w styczniu. To, co mogli zaoszczędzić kierowcy - a wraz z nimi wszyscy inni konsumenci i cała gospodarka - zarobił Orlen. To ważna dla statystyk uwaga. Bo wysoka cena z grudnia jest dzisiaj punktem odniesienia przy obliczaniu oficjalnych danych.

Konferencja parlamentarzystów KO w sprawie 'afery Orlenu' "Każdy może policzyć, ile stracił na polityce Orlenu". Posłowie uruchomili prosty kalkulator

Tak czy inaczej według Biura Analitycznego Reflex, który monitoruje sytuację na polskich stacjach, średnia cena litra benzyny w ostatnim tygodniu spadła do 6,60 zł. Diesel kosztuje już około 6,30 zł. Rok temu benzyna kosztowała prawie tyle samo, ale olej był droższy niemal o złotówkę.

W Polsce diesel droższy

Na świecie diesel już od dawna jest tańszy niż w dniu napaści Rosji na Ukrainę, a na polskich stacjach jest wciąż droższy. Zdrowy rozsądek podpowiada więc, że i u nas powinien systematycznie tanieć. A gdyby przyjąć, że powinno się to dziać w tempie, w jakim tanieje on na międzynarodowym rynku hurtowym, to jego cena powinna już dzisiaj wynosić mniej więcej 5,50 zł - tyle ile w grudniu 2021 roku.

Było lokalnie, teraz będzie globalnie. Spadek cen paliw na świecie, a zwłaszcza spadek ceny diesla, to skutek obaw o recesję. Olej napędowy to koń roboczy światowej gospodarki. Im szybciej kręcą się gospodarcze tryby, tym więcej potrzeba energii, by zasilać ten motor. Od transportu morskiego, przez przewozy kolejowe, transport drogowy, budownictwo, aż po przemysł, a także - w pewnej części - energetykę. Wszystko chodzi na olej. Gdy perspektywa staje się mglista, psują się nastroje, a specjaliści tną prognozy zapotrzebowania - ceny więc spadają.

Dzisiaj dodatkowo zwiększa się ilość towaru na rynku. Bo po odcięciu rosyjskich dostaw rośnie liczba nowych przetwórców, kolejne bliskowschodnie rafinerie uruchamiają nowe moce przerobowe. Zmienia się też paliwowa geografia - prawdopodobnie na stałe. Mamy więc rynek, na którym chętnych będzie mniej, a towaru więcej niż się wcześniej spodziewano.

W Europie hamują Niemcy

Niemiecki przemysł wyprodukował w ostatnim miesiącu mniej niż rok wcześniej. W Chinach gospodarka toczy się wolniej niż prognozowano, spadł import, eksport rośnie słabo. Oznacza to mniej ciężarówek na chińskich drogach.

Za oceanem - po ostatniej decyzji o podniesieniu stóp procentowych - tamtejszy bank centralny zasugerował przerwę w podwyżkach. Ekonomiści uważają więc, że amerykańska gospodarka stoi przed perspektywą recesji. W Europie recesja w tym roku jest prawdopodobna z 50-procentową pewnością. I dlatego prognozy konsumpcji są regularnie obcinane. Zgodnie z nimi nie pomogą nawet zbliżające się wakacje.

W ostatnim czasie dzienne zapotrzebowanie na paliwo spadło w USA aż o 10 procent. Amerykański rząd prognozuje, że chociaż w lipcu-sierpniu będzie się sprzedawać nieco więcej paliwa niż latem ubiegłego roku, to nadal będzie to 6 procent mniej niż przed pandemią. Zatem nadzieje na to, że największy na świecie detaliczny rynek paliw uratuje producentów, mogą się okazać płonne. To dobre wiadomości dla polskich konsumentów. Oznacza to bowiem perspektywę niskich cen. Być może na dłużej. Zgodnie z dewizą: im gorzej (w gospodarce), tym lepiej (z inflacją). I z cenami.

Astronomiczne zyski producentów

Skoro o producentach mowa, to teraz o ich astronomicznych zyskach. Po rekordowym ubiegłym roku, gdy tzw. wielka szóstka paliwowa zarobiła na czysto porażające 200 miliardów dolarów, pieniądze wciąż płyną do niej szerokim strumieniem. Najwięksi międzynarodowi przetwórcy i sprzedawcy produktów naftowych czyli Eni, Exxon, Total, Shell, BP oraz Chevron zaliczyli najlepszy początek roku w historii. Chociaż ich zyski są niższe niż wcześniej, to wciąż są wielomiliardowe i większe niż prognozowali specjaliści.

Sam tylko Exxon Mobil zarobił w pierwszym kwartale ponad 11 miliardów dolarów na czysto - to prawie dwa razy więcej niż w tym samym czasie przed rokiem. Konto Shella nie puchło wprawdzie w tak imponującym tempie, ale i tak został ochrzczony mianem "zdziercy". W tym miejscu nasuwa się więc pytanie o kondycję polskiego czempiona. Odpowiedź na nie będzie znana za mniej więcej trzy tygodnie.

Słuchaj więcej w "Codziennym podcaście gospodarczym":

TOK FM PREMIUM