Związkowcy przed Tauronem. Jaja, petardy i syreny. "Czeka nas gorąca wiosna"

Ponad dwa tysiące osób z rożnych spółek Grupy Kapitałowej Tauron Polska Energia S.A. protestowało przed katowicką siedzibą zarządu firmy przeciwko likwidacji miejsc pracy. Protestujący domagali się też podwyżek. Obrzucili budynek jajami i farbą. Było bardzo głośno. W huku petard, gwizdków i wyjących syren ciężko było cokolwiek usłyszeć. Tylko, gdy przemawiali związkowi liderzy robiło chwilowo spokojnie.

- Czeka nas nie tyle co wiosna ludów, ale bardzo gorąca wiosna. Nie tylko w grupie Tauron, ale w całej Polsce - grzmiał szef Śląsko-Dąbrowskiej Solidarności Dominik Kolorz. - Nasze działanie powinno być jedno. Ci którzy zarządzają tą firmą - "na taczki i do domu". Przyszliśmy tu też po to, żeby powiedzieć rządzącym - "na taczki i do domu" - wykrzykiwał szef sekretariatu górnictwa i energetyki Solidarności Kazimierz Grajcarek.

Przedstawiciele firmy nie wyszli do protestujących. Przyjęli kilkuosobową delegację, która wręczyła im petycję. Dyrektor ds. komunikacji w Tauronie Paweł Gniadek, zapewniał, że protest nic nie zmieni, bo jego zdaniem dialog ze stroną społeczną cały czas jest prowadzony we wszystkich spółkach. Zapewniał też, że nie ma i nie będzie zwolnień grupowych, a zmniejszanie zatrudnienia odbywa się w ramach programów dobrowolnych odejść.

- Program dobrowolnych odejść wygląda w ten sposób, ze pracownik decyduje się na odejście i otrzymuje za to odprawę, która zależy od jego obecnej pensji i czasu pracy. Lepiej jakby ludzie energię, którą wykorzystują tu przed siedzibą holdingu wykorzystali podczas negocjacji - stwierdził Gniadek. Związkowcy zapowiedzieli, że jeśli ich postulaty nie zostaną spełnione będą kolejne protesty.

W trakcie pikiety przyjechała straż pożarna, bo z powodu dymu w środku budynku włączył się alarm. Wóz strażacki też został obrzucony jajami.

TOK FM PREMIUM