Strajk generalny pilotów i personelu pokładowego linii lotniczych LOT może poważnie utrudnić wyjazd na majówkę. Ma rozpocząć się jutro (we wtorek) o 6 rano i potrwać do odwołania.
W proteście ma wziąć udział kilkaset osób. Ile dokładnie - nie wiadomo, zwłaszcza że szefostwo LOT-u utrzymuje, że protest będzie nielegalny. W referendum strajkowym wzięło udział około 900 pilotów i członków personelu pokładowego; 90 proc. opowiedziało się za strajkiem.
Powodem protestu jest brak regulaminu wynagrodzeń, który został wypowiedziany cztery lata temu. - Wtedy nasze wynagrodzenia - w każdym obszarze - zostały pomniejszone o 30 proc.- wyjaśnia kpt. Adam Rzeszot. Związkowcy chcą wypracować z władzami LOT-u nowy regulamin.
Szefowa największego związku zawodowego w LOT Monika Żelazik mówi, że łagodniejsze formy zostały już wyczerpane:
- Nie mamy już do tego prawa. Po tylu latach mediacji możemy prawnie zorganizować tylko strajk generalny - podkreśla.
Czytaj też: "Rząd mówi, że na wszystko nas stać. Podnieśmy więc pensje, renty i emerytury do 2100 zł"
Prezes LOT Rafał Milczarski ma nadzieję, że wystarczy ludzi, by zapewnić płynność odlotów:
- Pracownicy zostali uprzedzeni, że być może będą musieli zmienić swoje plany urlopowe związane z majówką. Będziemy działać w taki sposób, aby nasi pasażerowie mogli polecieć bez zakłóceń - zapewnia.
Codziennie startuje około 350 samolotów LOT. Strajkujący zapowiadają, że większość może zostać uziemiona. Dzisiaj o 16:30 związkowcy z linii lotniczych LOT ponownie spotkają się na walnym zebraniu, by omówić szczegóły akcji.
W przypadku strajku i odwołanych połączeń LOT powinien zaproponować pasażerom inne terminy podróży lub zwrócić pieniądze za bilety. Pasażerowie mogą też złożyć skargę na przewoźnika i walczyć o odszkodowanie - informuje Urząd Lotnictwa Cywilnego.
