"Wolałbym, by zarzuty wobec płk. Przybyła nie padły", "C.d. emocji smoleńskiej"

- Mam ściśnięte gardło i jestem w szoku. To, co się stało, zupełnie nie przystaje do wagi sprawy - powiedział w TOK FM Wojciech Czuchnowski, dziennikarz "Gazety Wyborczej" piszący o aferze podsłuchowej. M.in. o tym, w emocjonalnym, wystąpieniu mówił płk Mikołaj Przybył. Po konferencji próbował popełnić samobójstwo. - Zarzuciłem pułkownikowi Przybyłowi kłamstwo. Teraz nie ma znaczenia, czy miałem rację. Ma znaczenie to, co płk zrobił - ocenia Czuchnowski.

Prokurator postrzelił się dziś w czasie konferencji w Poznaniu - tuż po wygłoszeniu oświadczenia.

Nie wiadomo, jaki jest jego stan - czytaj >>>

- Nie wiem, co powiedzieć. Mam ściśnięte gardło i jestem w szoku - mówił na antenie TOK FM Czuchnowski. Informację o tym, że śledczy z wojskowej prokuratury w Poznaniu ściągnęli billingi dziennikarzy z sześciu miesięcy 2010 r. podała w grudniu "Rzeczpospolita". Chodziło o Cezarego Gmyza z "Rzeczpospolitej" oraz Macieja Dudę z Tvn24.pl. Między innymi tej sprawy dotyczyła konferencja pułkownika Mikołaja Przybyła.

"Szok i poczucie winy, ta sprawa nie jest warta ludzkiego życia"

- W swoich tekstach dwukrotnie zarzuciłem pułkownikowi Przybyłowi kłamstwo. Teraz nie ma znaczenia, czy miałem rację. Teraz znaczenie ma tylko to, co pułkownik próbował zrobić. W tym momencie przygniata mnie potworny ciężar - przyznał Czuchnowski.

- Czy twoje krytyczne oceny były na wyrost? - pytała Czuchnowskiego Anna Laszuk. - Poczucie winy wyrasta ponad wszelkie oceny tej poprzedniej sytuacji. Trzeba znać proporcje. Człowiek próbował zrobić coś strasznego, coś, co nie przystawało do wagi tej sprawy. W tle na pewno są te zarzuty, które myśmy, także ja osobiście, stawiali. Jeśli to miałoby się skończyć tak tragicznie, szczerze mówiąc, wolałbym, żeby te zarzuty nigdy nie padły - podkreśla dziennikarz.

Politycy zaczną licytować: honor czy hańba

- Znam pułkownika Przybyła od wielu lat, ale widać nie dość dobrze. To dramat, dla mnie zupełnie niezrozumiały - mówił poznański dziennikarz "Gazety Wyborczej" Marcin Kącki. Dziennikarz przestrzegał przed oddawaniem głosów w tej sprawie politykom. - Za chwilę wszystkie stacje będą prosić polityków o komentarze. To będzie forma licytacji. Jedni będą mówili, że honor, inni - że hańba. Pojawią się głosy, że trzeba komisji śledczej - przewidywał dziennikarz.

Polityka łamie kręgosłupy. Czy i w tym przypadku tak było?

- To jest ciąg dalszy emocji smoleńskiej - uważa Kącki. - Do śledztwa smoleńskiego wdarła się polityka. Była tam od początku. Ta polityka powoduje, że ludziom często łamią się kręgosłupy. Jak było w tym przypadku? Nie mam pojęcia - zaznaczył dziennikarz.

Do próby samobójczej prokuratora Przybyła doszło po konferencji nt. śledztwa ws. przecieku do mediów z postępowania dotyczącego katastrofy smoleńskiej. Dzisiaj po południu prokurator generalny Andrzej Seremet miał ogłosić swe decyzje w sprawie prokuratorów wojskowych z Poznania, którzy według mediów chcieli uzyskać informację SMS-y m.in. dziennikarzy.

TOK FM PREMIUM