"Pawlak myśli o sobie, zamiast myśleć o Polsce" [PUBLICYŚCI]

- Pawlak wykonuje dziwne, rozpaczliwe ruchy w jakiejś nadziei, że poprawi sobie sytuację przed wyborami przewodniczącego PSL - komentowała w TOK FM Joanna Solska. - Cała sprawa może zostać załatwiona poza PSL. Zostanie przegłosowana razem z Ruchem Palikota, a potem koalicja będzie spokojnie rządziła do końca kadencji - przewiduje Eliza Olczyk.

Od wczoraj nie milkną komentarze na temat przyszłości koalicji . Zamiast wspólnej konferencji prasowej premierów Tuska i Pawlaka oglądaliśmy samotnego przewodniczącego PSL mówiącego między innymi: "Kapitalizmu nie zbudujemy, zmuszając staruszków do pracy". Dziś o 14 zbiera się zarząd PO, na którym według słów rzecznika rządu Pawła Grasia mają być omówione "wszystkie możliwe scenariusze" stworzenia większości parlamentarnej na rzecz poparcia propozycji PO.

O co się kłócą? Zestawienie propozycji PO i PSL>>

- Mam podejrzenia, mam nadzieję, że nieprawdziwe, że wicepremier bardziej myśli o nadchodzącym kongresie PSL, na którym wcale nie jest powiedziane, że wygra po raz drugi, niż o tzw. Polsce - oceniła w TOK FM Joanna Solska z tygodnika "Polityka". - Wykonuje dziwne rozpaczliwe ruchy, które mogą doprowadzić nawet do rozpadu koalicji i wcześniejszych wyborów, w jakiejś nadziei, że przesunie kongres PSL i w międzyczasie poprawi sobie sytuację - mówiła dziennikarka. - To, że politycy myślą o swojej stabilności jako liderów politycznych, o tym, czy opłaca im się być w koalicji, to naturalny element polityki - przypomniał socjolog, dr Robert Sobiech. - Tylko że przy tych kalkulacjach partie muszą mieć na względzie, że za spójność i jedność od wyborców dostaje się bardzo dużą premię. Dobry wynik PO i PSL był prawdopodobnie właśnie taką premią dla pierwszej koalicji, która przetrwała - tłumaczył.

Zdaniem socjologa obecne wydarzenia mogą nakręcić spiralę polityczną. - Jeżeli Polacy zobaczą, że partnerzy polityczni nie potrafią się dogadać, to będą reagować wycofaniem swojego wsparcia w sondażach. To będzie sygnał dla polityków, że coś jest nie tak, a wtedy zacznie się szybkie myślenie, jak to na nowo ułożyć. Efekt może być taki, że politycy przestają myśleć, co właściwie ma być przedmiotem reformy, a zajmują się swoimi interesami - mówił dr Sobiech.

Nikt na tym konflikcie nie zyskuje

Joanna Solska jest zdania, że koalicja mimo wszystko przetrwa. - Rozbieżności są do załatwienia, a obie strony sprawiają wrażenie, że przestało im na tym zależeć. Ale, co zaskakujące, żadna strona na tym konflikcie nie zyskuje - zwróciła uwagę publicystka.

- Te rozbieżności nie są wcale takie małe - nie zgodziła się Eliza Olczyk z "Rzeczpospolitej". - Są dwie filozofie: albo robimy podwyższanie do 67. roku życia, albo podwyższamy o dwa lata, a potem niech się inni martwią. To jest jednak zasadnicza różnica - podkreśliła. - Tak samo z dopłatami do kapitału początkowego dla kobiet, które wychowały dzieci. To są podobno ogromne kwoty, nikt tego nie oszacował - dodała. - To jest niepoważne - zgodziła się Solska. - Wicepremier Pawlak kilka tygodni temu powiedział, że nie liczy na emeryturę państwową, czym dał wotum nieufności dla ZUS-u i systemu państwowego. A teraz gotów jest rozdawać pieniądze, nie wiedząc nawet, jakie to są sumy. Mówienie o tym, że każdej kobiecie zostanie dopisane 20-30 tys., to jest wszystko policzalne. Nie policzył tego ani PSL, ani minister finansów. To jest niepoważne! - irytowała się.

To reforma z perspektywą na kilkadziesiąt lat

Dr Robert Sobiech zwrócił uwagę, że reforma emerytalna jest projektem z horyzontem czasowym sięgającym 2040 roku i dalej. - Nie mamy zielonego pojęcia, kto będzie wtedy rządził, jak będzie wyglądała scena polityczna. Ta reforma musi mieć poparcie głównych sił politycznych, żeby za 4 lata kolejny rząd budował wszystko od nowa. System emerytalny powinien być jednym z najbardziej stabilnych systemów - podkreślał socjolog.

- Na tym właśnie polega cały problem. Pan premier ogłosił sprawę w listopadzie, a w styczniu chciał mieć już gotowy projekt. Niestety, tak się nie da. To zbyt poważna sprawa, żeby, tak jak do tej pory, wiele ustaw przeprowadzać szybko, siłą, bo mamy większość, ciach, ciach, ciach - komentowała Eliza Olczyk. Jej zdaniem zagrożenia dla koalicji nie ma. - Sprawa może zostać załatwiona poza PSL - przewiduje. - Nie wykluczam, że ludowcy wstrzymają się od głosu, że zostanie przegłosowana razem z Ruchem Palikota, a potem koalicja będzie spokojnie rządziła do końca kadencji. Woli wcześniejszych wyborów nie widzę u nikogo - analizowała dziennikarka.

Fiasko rozmów koalicji ws. wydłużenia wieku emerytalnego

Projekt przygotowany przez resort pracy zakładał, że od 2013 r. co cztery miesiące wiek emerytalny podwyższany byłby o kolejny miesiąc. Co rok byłby zatem wydłużany o trzy miesiące. W 2020 r. zostałby osiągnięty docelowy poziom 67 lat dla mężczyzn, a w 2040 r. - kobiet.

Jeszcze w poniedziałek rzecznik rządu Paweł Graś informował, że ustalenia koalicjantów przedstawione zostaną dziś o godz. 14 na wspólnej konferencji premiera Donalda Tuska i wicepremiera Waldemara Pawlaka. Do konferencji nie doszło po tym, jak Pawlak opuścił posiedzenie rządu.

Praca do 67. roku życia? Sprawdź, kiedy przejdziesz na emeryturę [TABELA]>>

TOK FM PREMIUM