"Skończyła się nawet sól". Restauratorzy nie spodziewali się takiego ruchu

Restauratorzy, właściciele knajp, pubów czy barów z szybkimi przekąskami z radością zacierają ręce, bo sami nie spodziewali się, że głodni i spragnieni kibice będą dla nich prawdziwą żyłą złota. Już teraz, choć to dopiero początek mistrzostw, chwalą się, że Euro 2012 nie tylko podwoiło, ale rekordowo pobiło wszystkie dotychczasowe utargi.

Jeden z restauratorów na Saskiej Kępie anonimowo przyznaje, że takiego oblężenia kibiców nie spodziewał się w najśmielszych snach. - W piątek jedzenia zabrakło już koło godz. 13, na kilka godzin przed meczem. Wysłaliśmy pracowników po towar - sałatę, pieczywo, pomidory. Nawet sól się skończyła, nie wspominając o wodzie czy słodkich napojach. A jak dodaje - wydawało się, że zapasów wystarczy na co najmniej dwa dni. Finał? Obroty większe o kilkaset procent niż w zwykły dzień. A to dopiero początek - cieszy się restaurator.

Śledzie do meczu

Zdaniem Pawła Szymczaka z restauracji Skład Win przy ulicy Francuskiej w Warszawie, restauratorzy do przyjęcia kibiców przygotowali się wzorowo, dlatego w dniu meczu wszystko było jak trzeba: - Mamy przygotowane dwie sale z telewizorem i telebimem, do tego specjalne menu. Szef kuchni na Euro 2012 poleca tradycyjne jedzenie: śledzik w narodowych barwach biało-czerwonych, barszcz z uszkami i kotlet schabowy z ziemniakami. Zobaczymy, jak będą wyglądały ćwierćfinały, bo planujemy dostosowywanie potraw do układu rozgrywek - opowiada.

I choć nikt nie chce szczególnie zapeszać, już teraz wiadomo, że jest dobrze. - Widać, że Euro ma pozytywny wpływ na obroty - dodaje z uśmiechem Szymczak.

Telewizory kupiliśmy na ostatnią chwilę

Z ogródka Repubblica Italiana Stadion Narodowy widać jak na dłoni. Najpierw restauracja karmiła kibiców, którzy szli na stadion, potem dogadzała tym, którzy mecz przyszli oglądać przed telewizorem. - Lokal mieliśmy ciągle zapełniony, także m.in. dlatego, że w ostatniej chwili dokupiliśmy telewizory - mówi Rafał Borowski, manager. - W trakcie meczu otwarcia przybywało kibiców, aż wreszcie gości było full. Jak świętowanie, to wiadomo - wino, piwo, do tego pizza, przekąski, ale także dania główne, kuchnia uwijała się, jak mogła.

Pełne dwie sale kibiców, do tego niemal po brzegi wypełniony ogródek, rachunek jest zatem prosty: - Nie ukrywam, że faktycznie w dzień meczu Polska - Grecja zrobiliśmy rekordowy obrót.

Kibice tylko piją piwo? Niekoniecznie

Na kilka godzin przed pierwszym gwizdkiem także praskie kawiarnie zapełniły się kibicami. - Nie mamy w swojej karcie alkoholu, ale dużym wzięciem cieszyły się kawy smakowe i świeże soki z wyciskanych owoców - mówi kelner z praskiej kawiarni. - Do tego oczywiście kanapki na ciepło. Furorę zrobiły sernik i ciasto z truskawkami. Po minach właścicieli widać było, że utarg był zadowalający - przyznaje barista.

Świętują w restauracjach

Wzmożony ruch turystyczny obserwują także restauratorzy z lewobrzeżnej Warszawy. Piotr Sas z restauracji Kultura przy Krakowskim Przedmieścia nie ma złudzeń: - W okresie wakacyjnym w stolicy zawsze jest więcej obcokrajowców, ale teraz faktycznie przyznaję, że ten okres dla nas jest bardzo udany.

Podobnymi wrażeniami dzieli się Marek Molenda z restauracji Giovanni Rubino przy Trakcie Królewskim: - Zdecydowanie więcej jest rezerwacji wieloosobowych, jest spory ruch turystyczny, a przy stolikach świętują duże grupy kibiców.

Brakuje szalików

Na dobry zarobek liczą także ci, którzy pracują bezpośrednio przy Stadionie Narodowym. Przy stoisku z gadżetami na Euro praca wre, młode kobiety rozpakowują towar, wieszają koszulki ze stadionem i czekają na dostawę. Od piątku brakuje tego, co jest podstawowym wyposażeniem kibica, czyli szalików, czapeczek i flag. - Przed meczem Polska - Grecja wszystko poszło. Zamówiliśmy dostawę ze Szczecina, ale w hurtowniach ceny skoczyły aż o 40 proc. - przyznaje jedna z kobiet. - Teraz czekamy, czy zdążymy na czas.

- Musimy zdążyć, damy radę - dodaje jej koleżanka. Na razie w sklepiku można kupić bransoletki, kubki, kufle, opaski na ręce, koszulki, biało-czerwone peruki czy miniaturkę stadionu w 3D. Wszystko z logo Euro albo w kształcie piłki.

Kibice szaleją z kolorami

W dniach meczowych przy stoisku z gadżetami można także pomalować sobie twarz. - W piątek było naprawdę bardzo wesoło. Malowałyśmy wszystko: buzie, czoła, małe dzieci w wózkach. Koleżanka za 25 złotych pomalowała nogi kibica - jedną na biało, drugą na czerwono. Standardowo namalowanie flagi na obydwu policzkach kosztuje 5 zł.

- Na wtorek szykujemy także niebieską farbkę - śmieją się dziewczyny.

- Mamy nadzieję, że rosyjscy kibice też się u nas udekorują. Grecy jakoś nie chcieli, chyba się wstydzili - dodaje z uśmiechem.

Gorące newsy o Euro 2012 w Polsce >>

TOK FM PREMIUM