"Mniej płacht w mieście? To naszej branży wyjdzie tylko na dobre"

Zmiana prawa - wyższe kary za nielegalne wieszanie płacht i szybsze ich egzekwowanie - zaproponowana przez wojewodę mazowieckiego może pomóc oczyścić centra miast. Propozycja podoba się prezesowi Izby Gospodarczej Reklamy Zewnętrznej. - To wyjdzie branży na dobre - mówił w TOK FM Lech Kaczoń.

Wielkie płachty zatruwają życie mieszkańcom budynków w centrach miast, których wątpliwą ozdobą są wielkoformatowe reklamy. W mieszkaniach, których okna przykrywają, w dzień panuje mrok, w nocy jest jasno od światła reflektorów oświetlających siatkę. Wieszane bez opamiętania zaśmiecają też przestrzeń publiczną. Grzywny za nielegalne wieszanie płacht (bez pozwoleń) są symboliczne.

Wojewoda mazowiecki Jacek Kozłowski zaproponował zmianę prawa, która mogłaby to ukrócić. Nawet milion złotych kary będzie musiała zapłacić firma, która wbrew prawu zasłoni reklamą okna w budynkach mieszkalnych .

Właściciele sami się zgłaszają

Reklamy wielkoformatowe zasłaniają budynki podczas remontów kamienic czy malowania elewacji - chronią przechodniów, a zyski z reklam zasilają fundusz na renowację. Lech Kaczoń, prezes Izby Gospodarczej Reklamy Zewnętrznej, tłumaczył w "Komentarzach Radia TOK FM", że to sami właściciele budynków są zainteresowani tym, by na ich posiadłości pojawiła się wielka siatka.

Reklama na ścianie - czysty zysk

Płachta na kamienicy w centrum dużego miasta może zarabiać 10-20 tys. zł miesięcznie. To sporo, ale prezes Izby uważa, że złote czasy branża ma i tak już za sobą - miejsc wieszania reklam jest coraz więcej, nie tylko w bardzo atrakcyjnych lokalizacjach, ceny więc spadają.

Im mniej, tym lepiej (dla wszystkich)

Zdaniem Lecha Kaczonia proponowana zmiana prawa sprawiłaby, że liczba miejsc ekspozycyjnych by spadła. - Im mniej będzie powierzchni reklamowych, tym większa korzyść dla wszystkich - tłumaczył prezes w rozmowie z Maciejem Głogowskim. - Dla właściciela budynku, bo dostanie więcej pieniędzy. Dla reklamodawcy, bo ma wyłączność na pewnym obszarze. I wreszcie dla firm, które pośredniczą w sprzedaży powierzchni reklamowych ze względu na wyższe prowizje - tłumaczył Lech Kaczoń w TOK FM.

Szybkość działania urzędu zadziała

- Sedno proponowanej zmiany nie tkwi w wysokości kary, ale w przyspieszeniu trybu jej egzekucji - tłumaczył prezes Izby. Nierzadko zdarza się bowiem, że reklama zostaje na domu, już po skończonym remoncie, bo to się najzwyczajniej opłaca właścicielowi. Sprawa utyka w urzędach ze względu na odwołania i długi proces wydawania decyzji administracji. A reklama szpeci dalej.

W Gdańsku chcą żyć w ładniejszym mieście, w stolicy...

Gość TOK FM tłumaczył, że rozumie irytację ludzi, którym wielkie płachty zasłaniają widok z okna, a także tych, którzy złoszczą się, że pstrokate reklamy wprowadzają bałagan w miastach. Jest jednak nadzieja, że to się zmieni. - Ministerstwo Infrastruktury pracuje nad nowelizacją Kodeksu budowlanego. Jeśli powstanie dobra i spójna definicja przestrzeni publicznej, to samorządy będą mogły zacząć zajmować się budowaniem jej ładu - tłumaczył prezes Izby. - To na przykład próbuje się robić w Gdańsku, gdzie powstał zespół ds. estetyzacji miasta - mówił w Komentarzach Radia. - Wyklucza się trzy słowa: zakazy, nakazy i ograniczenia, a wprowadza się jedno: koncepcja. Reklama jest pożyteczna dla ludzi: daje możliwość wyboru i wiedzę na temat nowych produktów, ale powinna być stosowana z umiarem. Gdańsk jest pozytywnym przykładem, Warszawa niekoniecznie - stwierdził.

TOK FM PREMIUM