Eksmisja zastraszanej lokatorki w centrum Warszawy "To może spotkać każdego"

Komornik przy asyście policji eksmitował dziś z ul. Hożej w Warszawie panią Iwonę. Kobieta ma rentę inwalidzką, nie jest zadłużona. - To może dotknąć każdego, kto mieszka w "zbyt" atrakcyjnym miejscu miasta - przewiduje Piotr Ciszewski, prezes Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów

Od 5 rano grupy lokatorskie blokowały eksmisję pani Iwony z ulicy Hożej w Warszawie. Kobieta ma rentę inwalidzką, mieszka z synem. - Niestety, przy dużej asyście policji i użyciu przemocy, pani Iwona została eksmitowana - mówił w TOK FM prosto po powrocie z Hożej Piotr Ciszewski, prezes Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów.

Eksmisja lokatorki: policja wyłamała łomami drzwi, są ranni >>

W tym roku Stowarzyszenie zablokowało już jedną próbę eksmisji.

Spółka sztucznie naliczała zadłużenie pani Iwonie. Sąd stwierdził, że długi są fikcyjne i umorzył jakiekolwiek roszczenia finansowe spółki Dore wobec pani Iwony. Bojąc się, że wyląduje na bruku, zdecydowała się pójść na ugodę i wniosła o mieszkanie socjalne. Gdy zdała sobie sprawę z tego, że jest zastraszana, zdecydowała się walczyć o to mieszkanie. Na początku grudnia ma sprawę w sądzie cywilnym o przywrócenie najmu w zajmowanym przez siebie mieszkaniu. Komornik zdecydował się nie czekać na wyrok tej sprawy sądowej, tylko przeprowadzić interwencję teraz.

"Policja mogła odstąpić"

- Od 5.30 budynek był blokowany przez pięć radiowozów. Dziwię się, dlaczego policja wystąpiła w takiej sile - mówił.

- Policja może asystować komornikowi, ale w momencie, gdy sprawa wydaje się wątpliwa, może nie uczestniczyć w takiej eksmisji. A my informowaliśmy, że jeszcze toczy się postępowanie, że w grudniu będzie orzeczenie. Policja nie zareagowała. Także komornikowi wielokrotnie przekazywaliśmy tę informację - opowiadał.

- Jest coś takiego jak litera prawa. Prawo nie powinno być wykorzystywane, żeby ludzi gnębić. Procedury zostały nadużyte, chociażby dlatego, że ciągle toczy się sprawa w sądzie - uważa Ciszewski. - Gdyby było trochę wolnej woli, tę sprawę dałoby się załatwić ugodowo - przekonywał.

Lokal socjalny, gdzie nie mieściła się pralka i lodówka

Ciszewski opowiadał o rozmowach prowadzonych w urzędzie dzielnicy Śródmieście. - Oferowaliśmy kompromis, że jeśli będzie jej przyznany lokal socjalny spełniający odpowiednie warunki, pani Iwona jest gotowa wyremontować lokal socjalny. Nie chodzi o luksusy, chodzi o lokal, który da się podzielić na dwa pomieszczenia, ponieważ schorzenia pani Iwony wymagają dwóch pokoi [pani Iwona mieszka z synem - red.]. Gdyby miasto się zgodziło, miałoby wyremontowany lokal socjalny za pieniądze lokatorki - opowiadał. Jak mówił, w przyznanym lokalu socjalnym nie było miejsca nawet na wstawienie pralki i lodówki.

Każdy może stać się "złym lokatorem"

- Lokale socjalne wyglądają bardzo różnie. Zwykle są to lokale substandardowe, nieposiadające wszystkich instalacji, mające bardzo niskie metraże. Często politycy traktują zesłanie do takiego lokalu jako karę dla złych lokatorów. A jak widać, takim złym lokatorem może zostać każdy, nawet ten, kto płaci czynsz i nie ma długów - mówił Ciszewski.

Ile osób może spotkać podobna historia? Według prezesa Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów tylko w centrum Warszawy na liście roszczeń prywatnych właścicieli jest około 300 budynków. - W skali miasta idzie o tysiące, więc śmiało możemy mówić o kilkunastu tysiącach lokatorów - twierdzi. - To może dotknąć każdego, kto mieszka w "zbyt" atrakcyjnym miejscu miasta. W Krakowie, Poznaniu, Gdańsku zdarzają się podobne sytuacje - opowiadał.

TOK FM PREMIUM