Polskie uczelnie w czwartej setce rankingu szanghajskiego. Powód do rozpaczy?

Po raz kolejny opublikowano ranking szanghajski, czyli listę 500 najlepszych uniwersytetów na świecie. Polskie uczelnie na liście? Tylko dwie, i to w czwartej setce. Ranking zyskał międzynarodowe uznanie, gdyż na pierwszy rzut oka co roku potwierdza absolutną dominację anglo-amerykańskich ośrodków. Ale jak się przyjrzeć jego kryteriom...

Na tegoroczną listę trafiły ponownie dwie polskie uczelnie: Uniwersytet Jagielloński i Uniwersytet Warszawski - do czwartej steki. Rodzimi defetyści, zawodowo jęczący nad stanem polskiej nauki, dostali tym samym do ręki kolejny dowód o rzekomym upadku czy też niskim poziomie szkolnictwa wyższego w Polsce. Śmiem jednak twierdzić, że społeczny odbiór szanghajskiego top-500 przypomina w Polsce mityczne ubóstwienie dolara przed 1989 rokiem i jest papierkiem lakmusowym istniejących jeszcze w Polsce kompleksów.

Punkty za... noblistów?

Lista szanghajska nie jest niezawodnym indykatorem poziomu uniwersytetów w ich międzynarodowej rywalizacji. Jej piętą achillesową jest to, że nie obejmuje ona większości uniwersytetów na świecie. Według Webometrics, rankingu opartego na analizie danych ze stron internetowych, funkcjonuje na świecie 19 403 uniwersytetów. A tylko nieco ponad 1000 z nich uwzględnia ranking szanghajski. Połowa z nich trafia na publikowaną listę top-500. To po pierwsze. Po drugie, ranking przyznaje dokładne miejsca pierwszym 50 uniwersytetom, potem tworzy grupy miejsc od 50. do 100., a dalej już ustala całe setki (100-200, 201-300, 301-400 i 401-500).

Po trzecie, ranking bierze pod uwagę historyczne zasługi dla nauki poszczególnych uniwersytetów, przez co miesza obecne dokonania naukowe z historycznymi. I tak np. przyznaje punkty za posiadanie noblistów do 1911 roku, co wpływa negatywnie na ogólną punktację nowo założonych ośrodków. Samo już przypisanie noblistów poszczególnym uniwersytetom jest wielce problematyczne. Wątpliwości budzi bowiem sens tej korelacji. Ponadto punktowany jest uniwersytet, na którym noblista pracował w chwili uzyskania Nobla, a nie ten, na którym prowadził nagrodzone Noblem badania naukowe.

Im więcej studentów, tym lepiej?

Po czwarte, wysoki ciężar gatunkowy artykułów naukowych, publikowanych w Web of Science, faworyzuje uniwersytety nastawione na badania w zakresie nauk przyrodniczych i ścisłych w krajach anglojęzycznych. Publikacje w inny mediach i w innym języku nie są uwzględniane, co wyklucza z punktacji wysokie osiągnięcia tych ośrodków, które specjalizują się w naukach społecznych czy humanistyce. Wreszcie po piąte - standaryzacja w punktacji wyklucza z niej specyfikę naukową w poszczególnych krajach. I tak np. wiodące w nauce światowej ośrodki pozauniwersyteckie jak instytuty Maxa Planca czy Fraunhofer Gesellschaft w Niemczech są nieuwzględniane.

Wyjątkowo kuriozalnie w klasyfikacji wypadał przez lata zdecydowanie najlepszy uniwersytet we Włoszech Scuola Normale Superiore di Pisa, która w oparciu o wyśrubowane egzaminy wstępne przyjmuje niewielką liczbę studentów (w roku akademickim 2011/12 tylko 57). I ze względu na tę wartość ilościową figurowała ona rok temu na miejscu 301-400, prześcignięta przez zdecydowanie słabsze od niej inne włoskie uniwersytety. Ale jednym z podstawowych kryteriów, za które otrzymuje się punkty, jest duża liczba studentów.

Wypaczony obraz poziomu w oparciu o to kryterium ilustruje np. pozycja uniwersytetu w Wiedniu. Tylko w efekcie wyodrębnienia studiów medycyny z uniwersytetu wiedeńskiego poprzez utworzenie Akademii Medycznej w 2008 roku, spadł on rok później z pozycji 85. na 151-200. W obecnej edycji aż śmieszy, że pierwszy na liście Harvard aż o 50 proc. bije w punktacji angielski Oxford.

listalista psm

Tutaj znajduje się pełna lista >>>

TOK FM PREMIUM