Zadłużony jak Polak. "W im gorszej sytuacji jesteśmy, tym droższy kredyt weźmiemy. To pułapka"

- Zawsze znajdzie się ktoś, kto udzieli kredytu osobie, która jest zadłużona po uszy. Z reguły na bardzo niekorzystnych warunkach. W im gorszej sytuacji jesteśmy, tym droższy kredyt weźmiemy - mówił w TOK FM Jarosław Sadowski, główny analityk Expander.

W rejestrach dłużników jest 2,3 mln Polaków. Część z nich to ludzie, którzy nie potrafili poradzić sobie z małym zadłużeniem i teraz borykają się z kolosalnymi odsetkami. Inni zlekceważyli nakręcającą się spiralę zadłużenia i wpadli w pułapkę lichwiarskich pożyczek.

Spłacasz tani kredyt drogim. To najgorsze

Od czterech lat istnieje w Polsce fundusz rozwiązywania problemów hazardowych osób poważnie zadłużonych - z powodu właśnie uzależnienia od hazardu. Z czasem rozszerzono pole działania na np. zakupoholików.

Kim jest "nałogowy dłużnik"? Jarosław Sadowski, główny analityk Expandera, tłumaczy: To osoby, które nie powinny dostać kredytu, a jednak go dostają. W im gorszej sytuacji jesteśmy, tym droższy kredyt weźmiemy. Banki powinny sprawdzać BIK [Biuro Informacji Kredytowej - red.], ale nie wszystkie instytucje finansowe to robią. Zawsze znajdzie się ktoś, kto udzieli kredytu. Z reguły na bardzo niekorzystnych warunkach. Historii jest bardzo wiele. Łączy je to, że ludzie nie potrafią się zmierzyć z problemem w odpowiednim momencie. Uciekają od sytuacji, odkładają na potem... - mówi Sadowski.

- Ludziom się wydaje, że zawsze będą dobrze (i coraz lepiej) zarabiać. Wydaje się nam, że problemy finansowe, brak zatrudnienia, nas nie dotyczą. Trzeba być rozsądnym - dodaje.

- W przypadku uzależnienia ciężko mówić o rozsądku - zauważył prowadzący program Przemysław Iwańczyk.

Tylko odsetek radzi sobie z długami, większość jest bezczynna

Maja Ruszpel z Fundacji Inspiratornia zauważa, że zdecydowana większość osób zadłużonych nie zachowuje się racjonalnie. I wylicza cztery grupy dłużników. - Pierwsza: to ci, którzy wiedzą, że mają dług, i nie potrafią sobie z tym poradzić. Są bezradni i czekają, aż ktoś przyjdzie i powie, co robić. Druga grupa: to ludzie, którzy na długi mają sposób "ucieczkowy": nie odbierają telefonów, wymeldowują się z miejsca zamieszkania. To samospychanie się na margines społeczeństwa. Trzecia grupa to osoby, które uważają, że ktoś ich oszukał. Nie biorą odpowiedzialności za to, co ich spotkało - piszą skargi, robią awantury. Czwarta, ostatnia i najmniejsza grupa, to ci, którzy aktywnie szukają racjonalnych rozwiązań, jak wyjść z tarapatów - tłumaczy Ruszpel.

Rozumiem, że np. hazard wciąga

- Uzależnienie polega na tym, że się neguje uzależnienie. Osoba nie chce podejmować leczenia - mówiła Maja Ruszpel. Wspominała, że sama wybrała się do kasyna, żeby sprawdzić, jak to jest. - Postawiłam 20 zł, wygrałam w kilka minut 1200 zł. To jest niesamowite uczucie. To taki zastrzyk adrenaliny, od którego można się uzależnić - mówiła w TOK FM.

Niestety, problem nałogowych dłużników jest bardzo trudny do rozwiązania. Nie ma narzędzi skutecznie chroniących ich przed pokusami. Po stronie zadłużonych nie stoi też dobre prawo - są wprawdzie kredyty konsolidujące, ale np. upadłość konsumencka nie jest cudownym rozwiązaniem - tracimy wszystko, a długi i tak trzeba spłacić. Poza tym procedura jest bardzo skomplikowana.

Jak bank mówi nie, to jest sygnał: nie bierz kredytu. Jest źle

- Czasami wydaje mi się, że osoby, które do nas przychodzą, traktują nas jak ostatnią deskę ratunku - mówi Jarosław Sadowski, analityk Expandera. - Jeśli banki nie chcą dać pożyczki, to powinien być wyraźny sygnał, że już nie powinniśmy brać kolejnego kredytu. Często osoby, żeby spłacić tańszy kredyt, biorą o wiele droższy, wyżej oprocentowany. Potem sięga się po chwilówki, które mają kosmiczne poziomy oprocentowania. Moment opamiętania się przychodzi z reguły za późno - dodaje Sadowski.

Analityk przypomina, że jeśli nasza sytuacja finansowa się pogarsza, to zawsze można iść do banku i poprosić o odroczenie czy wydłużenie okresu spłaty. - Im wcześniej się przyjdzie, tym lepiej. Bank raczej pójdzie nam na rękę - tłumaczy Sadowski.

Zdaniem rozmówców Iwańczyka, "czasem człowiek musi dojść do ściany, żeby coś zmienić w swoim życiu". - Banki nas nie uzależniają kuszącymi ofertami. To zwalanie odpowiedzialności. Nie musimy ulegać presji, zawsze mamy prawo odmówić - stwierdziła Maja Ruszpel.

TOK FM PREMIUM