Prezydent, marszałek Sejmu, marszałek Senatu, premier... tuż obok siebie na marszu. Czy to bezpieczne? [PYTAMY EKSPERTA]

W przypadku śmierci prezydenta lub niezdolności do pełnienia urzędu jego obowiązki przejmuje marszałek Sejmu. Jeśli nie może, robi to marszałek Senatu. A jeśli nie on, to Prezes Rady Ministrów. Tymczasem cała czwórka - Bronisław Komorowski, Ewa Kopacz, Bogdan Borusewicz i Donald Tusk - kroczyła obok siebie w czasie prezydenckiego Marszu "Razem dla Niepodległej". Czy to bezpieczne? Zapytaliśmy eksperta.

Karolina Głowacka, TOK FM: Czy sytuacja, w której w miejscu publicznym są obok siebie trzy najważniejsze osoby w państwie jest w porządku z punktu widzenia bezpieczeństwa?

Grzegorz Cieślak *: Nie ma jednoznacznych przepisów, które by to normowały. Natomiast z punktu widzenia strategii bezpieczeństwa osób, jeżeli mamy do czynienia z konkretnym miejscem, to obejmuje się je specjalną ochroną - przeprowadza się o wiele głębsze i dokładniejsze rozpoznanie, angażuje się o wiele więcej środków.

To da się zrobić. Podobna sytuacja jest przecież w budynkach, w których te piony władzy się spotykają, na przykład w Sejmie.

A co w przypadku zagrożenia?

- Dla każdego jest opracowany osobny plan ewakuacji. Poza ochroną miejsca każda z tych osób ma własną ochronę, która w przypadku jakiegokolwiek zagrożenia udaje się w innych kierunkach.

Takie sytuacje [przebywania najważniejszych osób w państwie razem - red.] zdarzają się we wszystkich krajach, bo wszędzie są takie momenty, jak święta narodowe. Sytuacja z 11 listopada jest normalna. To nie była żadna anomalia czy zaniedbanie. Natomiast, oczywiście, to jest rzecz czasowa, nie powinna być mechanizmem stałym.

Jest też różnica między ulicą a np. środkami transportu czy wyjątkowymi miejscami.

To znaczy, że nie powinni na przykład jechać jednym samochodem?

- Taka sytuacja nie powinna dotyczyć właśnie środków transportu albo miejsc, które łatwo zniszczyć jednym ruchem i to niezależnie od przyjętego poziomu ochrony - na przykład molo.

Ale ulica takim miejscem nie jest, więc nie ma co doszukiwać się sensacji. Takie sytuacje zdarzają się we wszystkich krajach świata. Nie doprowadzajmy rzeczy do absurdu.

*Grzegorz Cieślak, Koordynator Zespołu Analiz Zamachów Bombowych w Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas

TOK FM PREMIUM