Krymski parlament chce przyłączenia do Federacji Rosyjskiej. "Rosja idzie na siłę, na całość, na nic się nie ogląda"
- Ja bym nie mówił, że to decyzja parlamentu Krymu. To decyzja grupy ludzi sterowanych z Rosji - komentował na gorąco Wacław Radziwinowicz, dziennikarz "GW" w TOK FM. Parlament Autonomicznej Republiki Krymu opowiedział się dziś jednomyślnie za przyłączeniem półwyspu do Federacji Rosyjskiej. Według tej agencji parlament podjął decyzję, by Krym "wszedł w skład Federacji Rosyjskiej na prawach podmiotu FR". Agencja Interfax-Ukraina pisze, że parlament w Symferopolu zwrócił się do prezydenta i parlamentu Federacji Rosyjskiej z propozycją rozpoczęcia procedury wejścia Krymu w skład Federacji Rosyjskiej jako jej podmiotu.
- Widać, że Władimir Putin postąpił zgodnie z rosyjskim powiedzeniem, że z parszywej owcy należy wziąć choć kłak wełny. Skoro nie udało im się rozbujać sytuacji we wschodnich regionach Ukrainy, to zdecydowali się jak najszybciej nie oglądając się na nikogo - ani UE, ani ONZ, ani OBWE - wziąć sobie Krym jak najszybciej. Bez czekania na sankcje. I nie pozwolili, by Krym stał się przedmiotem jakichś negocjacji międzynarodowych, żeby nie można było wprowadzić obserwatorów podczas referendum. Idą na siłę, na całość, na nic się nie oglądają - komentował dziennikarz.
Dodał, że ten scenariusz kojarzy się okropnie z tym, co Niemcy zrobiły w 1938 roku z Austrią. Czy to zdeterminuje szczyt w Brukseli, na którym jest m.in. Donald Tusk? - Putin to ma... wszyscy wiemy gdzie. On uważa, że "chłopcy z Brukseli" są miękcy i się poddadzą temu szantażowi. I wydaje mi się, że - niestety - Putin ma rację - stwierdził dziennikarz.