Oszuści wyłudzają dane i biorą pożyczki. A my pytamy firmę pożyczkową: "Nie sprawdzacie, komu dajecie pieniądze?"
Ale zacznijmy od początku: jak to w ogóle możliwe, że ktoś bierze na nas pożyczkę? Nasz oszust ma na imię X. W internecie umieszcza np. ofertę pracy. Ale zastrzega, że potrzebuje skan dowodu osobistego. I tak zdobywa dane Jana Nowaka, który szuka pracy. Co dalej? X zakłada na Nowaka przez internet konto w banku. Robi to przeważnie bezproblemowo.
Banki - po elektronicznej rejestracji - wysyłają papierowe dokumenty do podpisu, najczęściej za pośrednictwem kuriera. Tyle tylko, że kurier niejednokrotnie nie sprawdza tożsamości, by upewnić się, że rzekomy Nowak to rzeczywiście Nowak.
Umowa zostaje więc podpisana, a nasz oszust X - już jako Jan Nowak - może bez problemu zacząć zaciągać pożyczki: wystarczy, że z założonego konta w banku wyśle do firmy pożyczkowej 1-groszowy przelew w celu potwierdzenia "swoich" danych osobowych.
Pytamy pożyczkodawców. "W tak krótkim czasie nie możemy sprawdzić..."
Postanowiliśmy zapytać o ten proces przedstawicieli firm udzielających takich "błyskawicznych" pożyczek. - Mamy możliwość sprawdzenia klienta tylko po danych, które on nam poda - mówi nam wprost Marcin Stolarz, marketing manager w firmie ViaSMS.
Marek Bosak z innej z firm - Vivus, wyjaśnia, że w Polsce firmy pożyczkowe nie mają dostępu do systemu PESEL-2, który jest w wielu krajach. Można w nim weryfikować takie dane, jak zgodność imienia, nazwiska, adresu i PESEL-u danej osoby. - I taką zgodność mogłaby sprawdzać instytucja, która wcześniej wykaże swój interes w takiej weryfikacji, np. firma pożyczkowa - mówi Bosak.
Marcin Stolarz przekonuje, że dla klientów liczy się to, żeby jak najszybciej dostać pieniądze, np. w ciągu 15 minut. - Trzeba jednak pamiętać, że w ciągu tak krótkiego czasu nie jesteśmy w stanie sprawdzić, czy dane podane przez klienta faktycznie się zgadzają. Dlatego dla nas potwierdzeniem jest to konto bankowe, z którego przychodzi przelew - dodaje nasz rozmówca. Firmy pożyczkowe zwracają uwagę, że to banki muszą dokładniej i skuteczniej weryfikować, czy Nowak to Nowak, przy zakładaniu konta przez internet.
Związek Banków Polskich: "Nie ma sensu wprowadzanie ogromnej liczba obostrzeń"
Założenie konta bankowego przez internet rzeczywiście nie jest trudne. Są określone procedury. Na przykład: kurierzy, którzy dostarczają umowę klientowi do podpisu, mają obowiązek sprawdzić jego dane w dowodzie osobistym i najczęściej skrupulatnie to robią. - Czasami jednak popełniają błędy, innymi słowy wszystko to jest określone, ale zasady to jedno, a życie - to drugie - mówi dr Przemysław Barbrich, dyrektor Zespołu Public Relations w Związku Banków Polskich.
Jego zdaniem, nie ma sensu wprowadzanie ogromnej liczby obostrzeń. - Postawię takie pytanie: czy nie jest za łatwo dostać się do pani mieszkania, bo jest zabezpieczone tylko dwoma kluczami? Czy gdyby założyć dziewięć zamków, to złodzieje by sobie nie poradzili? Podobnie jest tutaj - czy wprowadzając kolejne obostrzenia, nie utrudnilibyśmy wszystkim życia i nasze życie nie stałoby się piekłem? - pyta dyrektor Barbrich.
W rozmowie z nami podkreśla, że banki dostrzegają problem, monitorują go i pracują nawet dziś nad rozwiązaniami, które uszczelnią system, ale nie będą utrudnieniem dla uczciwych klientów. - Na całe szczęście tego typu przestępstw jest bardzo niewiele - przekonuje Barbrich. Dodaje, że trzeba dbać o bezpieczeństwo klientów, ale nie można dopuścić do sytuacji, w której aby założyć konto trzeba będzie np. przedstawić akt urodzenia.
- System bankowy ma 42 miliony kont. Przy takiej liczbie zdarzały się, zdarzają się i będą się zdarzać sytuacje, że przestępca bez wiedzy banku wejdzie w posiadanie czyichś danych osobowych, założy konto i wyłudzi pieniądze. Jednak każdy taki przypadek jest szczegółowo analizowany przez system bankowy, a rozwiązania, które doprowadziły do nieprawidłowości, natychmiast eliminowane. Banki robią bardzo wiele, aby system był bezpieczny i on taki jest. Ale warto pamiętać, że od ścigania przestępców jest policja, która z systemem bankowym ściśle współpracuje - dodaje przedstawiciel Związku Banków Polskich.
Oszustwo oszustwem, ale czy windykacja trwa?
Marcin Stolarz zwraca uwagę, że ostatecznie firmy pożyczkowe też tracą na działalności oszustów, których przybywa. - Jak sprawa trafia do prokuratury i jeśli potwierdzi się, że doszło do wyłudzenia - jesteśmy stratni. Bo pożyczka została udzielona, a nie ma komu jej spłacić - podkreśla.
Ale niekoniecznie to jest najbardziej uderzające, jeżeli chodzi o pożyczki zaciągane przez oszustów - często problemem jest to, że windykacja trwa aż do czasu zakończenia sprawy na policji lub w prokuraturze. Czyli prawdziwy Nowak zgłasza: "padłem ofiarą oszustwa, nie brałem żadnych kredytów, zróbcie coś", a mimo to windykacja nie zostaje wstrzymana.
- Wynika to z tego, że i wśród klientów zdarzają się oszuści - przekonuje Paweł Olczak, kierownik Działu Windykacji ViaSMS. - Przeglądamy fora w internecie, dostajemy różne sygnały i wiemy, że ludzie niejednokrotnie chwalą się tym, że np. wzięli pożyczkę w danej firmie, potem zgłosili na policji, że to nie oni i nie muszą niczego zwracać. Chcemy być przed tym zabezpieczeni.
- Gdy dowiadujmy się, że jakaś pożyczka jest "podejrzana", nie wstrzymujemy naliczania kosztów i nie wycofujemy sprawy, jeśli jest skierowana do windykacji zewnętrznej. Ale jednocześnie cierpliwie czekamy na decyzję sądu czy prokuratury - dodaje. - W sprawach, w których wiemy o podejrzeniu wyłudzenia, absolutnie nie kierujemy wniosków do sądu. Te sprawy czekają na wynik. Z reguły takie postępowanie trwa od 3 miesięcy do pół roku - przekonuje.
"Jeśli nie mamy kontroli nad swoimi danymi..."
Jak więc unikać takich sytuacji? Sprawa jest stara jak świat: - To jest kwestia ostrożności w posługiwaniu się danymi osobowymi - przestrzega Olczak. - Warto pamiętać, by nie wrzucać zbyt wielu danych na portale społecznościowe, ostrożnie podchodzić do znajomości zawieranych przez internet. I za każdym razem, gdy mamy się gdzieś zarejestrować w sieci, rozważyć, czy dana firma jest bezpieczna, jaką ma opinię, czy jest znana - mówi Olczak.
Jeden z przykładów: prokuratura w Krakowie skierowała ostatnio do sądu akt oskarżenia przeciwko 37-letniemu oszustowi, który swoje ofiary wyszukiwał m.in. na portalach randkowych. Zdobywał ich zaufanie, a potem wyłudzał określone dane osobowe, by wreszcie zaciągać na nie pożyczki. Odpowie za prawie 200 czynów, zarówno dokonania, jak i usiłowania dokonania oszustwa. - Jeśli nie mamy kontroli nad swoimi danymi, nie będziemy wiedzieli, kiedy nas "trafi" - mówią nasi rozmówca.
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów radzi: jeśli dostajemy np. pismo od windykatora i orientujemy się, że padliśmy ofiarą oszustwa, musimy od razu zawiadomić organy ścigania. To podstawa, by dojść do prawdy.
-
Nagły zwrot Niemiec. "Traktują Ukrainę jako zasób"
-
"Bezpardonowy roast Tuska". Konwencja PiS i spot z wulgaryzmami, czyli jak wzbudzić "wstręt, odrazę wobec opozycji"
-
Ile ludzi w Marszu Miliona Serc? Ratusz podał liczbę, policja też. Różnica jest kolosalna
-
Spór o religię w lubelskim liceum. "Mamy się tłumaczyć?". Rodzice oburzeni, dyrekcja dementuje
-
Wyborcy Trzeciej Drogi popierają decyzję liderów o braku udziału w Marszu Miliona Serc. "To mnie przekonało"
- Marsz Miliona Serc bez liderów Trzeciej Drogi. "To nie musi być błąd"
- Donald Tusk na finał Marszu Miliona Serc z obietnicą i mocnym apelem. "Proszę was na wszystkie świętości"
- "Nie powiem, o co walczymy, tylko o co chodzi". Konwencja PiS bez obietnic i zaskoczeń
- Terlecki z pogardą o Marszu Miliona Serc. "To zabolało" - usłyszał reporter TOK FM od uczestników
- 32-latek zaatakowany maczetą w Skawinie. Mężczyzna jest w stanie krytycznym