Rosja się pogrąża, słabnie i złoty - dlaczego? "Dla inwestorów jesteśmy w tej samej grupie" - eksperci w EKG wyjaśniają

Dlaczego słabnący rubel pogarsza kondycję naszej waluty i co czeka polską gospodarkę, jeśli kryzys w Rosji będzie się pogłębiał? Sytuację rosyjskiej gospodarki analizowali dziś w EKG eksperci: Bogusław Grabowski, Krzysztof Kalicki i Adam Niewiński.

We wtorek kurs rubla był najniższy od 20 lat (za dolara płacono 80,1 rubla, a za euro - 100). Moskiewscy analitycy tłumaczą, że presję na kurs rubla wywiera przede wszystkim spadek cen ropy naftowej na świecie. Bank Rosji, starając się ustabilizować sytuację, w ubiegłym tygodniu sprzedał około 1,7 mld dolarów ze swoich rezerw, a od początku grudnia - ponad 6 mld dolarów. Ponadto, próbując powstrzymać spadek rosyjskiej waluty, podniósł swoją podstawową stopę procentową do 10,5 proc. - o 7 punktów. Dziś rano - po chwilowym wzmocnieniu - rubel znów zaczął tracić.

Najnowsze doniesienia na ten temat w relacji na żywo >>>

Sytuację rosyjskiej gospodarki analizowali dziś w EKG eksperci: Bogusław Grabowski z Rady Gosp. przy Premierze, b. członek RPP, prezes Deutsche Bank Polska prof. Krzysztof Kalicki i prezes Domu Inwestycyjnego Xelion Adam Niewiński.

Jak pogarszająca się sytuacja rosyjskiej gospodarki wpłynie na naszych przedsiębiorców? - Jeśli eksportują na rynek rosyjski, to trudno sobie dalej wyobrazić ten eksport przy słabnącym rublu. Ale jeśli produkują w Rosji, to ta produkcja w tej chwili staje się tam bardzo konkurencyjna cenowo. Rynek rosyjski szuka teraz też rynku zbytu w Azji - czyli propozycja wicepremiera Piechocińskiego jest słuszna. Na rynek amerykański nie uda nam się wejść, a europejski nie jest przesadnie wzrostowy i atrakcyjny. Ci, którzy produkują na rynku rosyjskim dają sobie radę. O ile nie przyjdzie tam dalsze pogorszenie - tłumaczył prof. Kalicki.

Rykoszet: skąd się bierze wpływ rubla na złotego

Komentatorzy ekonomiczni mówią też o tym, że rosyjski kryzys odbije się na Polsce rykoszetem. Skąd się bierze wpływ tego, co jest w Rosji, na nasz rynek i na złotego? Bogusław Grabowski: - Polska jest z jednej strony krajem UE, bardziej powiązanym z rynkiem UE (niemal 70 proc. naszego eksportu i importu). Ale - z drugiej strony - jest w grupie zwanej emerging Europe, krajów nadganiających z Europy Środkowo-Wschodniej, z małymi rykami finansowymi i kapitałowymi. Dlatego dla dywersyfikacji ryzyka często inwestuje się we wszystkich tych krajach razem, w portfel "emerging Europe". Np. fundusze inwestycyjne czy emerytalne, które skupujące w tej grupie krajów obligacje czy akcje, gdzie Rosja może stanowić 70 proc. portfela, a Polska - 20 proc. Inwestorzy sami nie zarządzają inwestycją, a kupują instrumenty ostateczne. Gdy widzą, co się dzieje w Rosji, wycofują swoje środki z takich funduszy, a zarządzający funduszami wyprzedają te instrumenty i to w takich samych proporcjach, dlatego, że tak jest zdefiniowany fundusz.

Co więc nas czeka? - Po krótkich perturbacjach - w skali, oczywiście nieporównywalnej do tego, co się dzieje w Rosji - sytuacja się ustabilizuje i nie będzie już tego bezpośredniego wpływu. Pozostanie za to ten bardziej długookresowy: słabszy rubel do euro nie będzie sprzyjać naszym eksporterom - ocenia Grabowski.

- Jeszcze kilka lat temu ta korelacja była jeszcze większa. Ale teraz - jeśli tam dojdzie do załamania - to też będzie miało na nas wpływ, aczkolwiek coraz mniejszy i mniejszy - dodaje Adam Niewiński.

To już krach? "Oczywiście, że tak. I panika na rynkach"

Eksperci są zgodni co do tego, że w Rosji nie mamy już do czynienia z przejściowym kryzysem, a z poważnym krachem gospodarczym. - Oczywiście, że jest krach. Jeśli stopy rosną prawie dwukrotnie, a waluta się deprecjonuje o 20 proc., to oczywiście, że jest krach. Jeśli to nie krach, to byśmy potrzebowali nowej definicji tego, co by nim było - podkreślił prof. Kalicki.

- To, co się dzieje na rynkach, to efekt paniki. I ona przestrzeliła jeszcze deprecjację rubla. Zresztą tak, jak można było oczekiwać, ta panika została wywołana także przez wypowiedzi polityków rosyjskich, w tym ministra czy wiceministra finansów, który powiedział, że mogą wprowadzić ograniczenia dewizowe. I to bardzo sprowokowało i rosyjskie przedsiębiorstwa, i ludność. Oznaczałoby to wprowadzenie restrykcji dewizowych, jakie pamiętamy jeszcze ze starych czasów w Polsce. Z pewnością nie będzie też już powrotu do poziomu sprzed kryzysu, bo słaby rubel już się przełożył na inflację, stopy procentowej czy koszty towarów importowanych. Prawdopodobnie przełoży się też na osłabienie cen złota, bo wszyscy spodziewają się, że Rosjanie będą na tym rynku interweniować - mówił profesor.

- Rosja wpadła w bardzo niekorzystną dla siebie spiralę, która spowodowała, że producenci starają się wszystko stamtąd eksportować - przy tak tanim rublu to dla nich bardzo korzystne. A to powoduje bardzo skokowy wzrost cen wszystkiego w Rosji. Jest tam postępująca inflacja, której nie można jeszcze całkiem wyłapać. Eksport do Rosji staje, mamy praktycznie tylko import stamtąd. Te niekorzystne zjawiska postępują - opisywał Adam Niewiński.

Gwałtowne podniesienie stóp. "Oficerowie KGB radzą sobie w polityce, ale nie w gospodarce"

Wczoraj rano centralny bank Rosji podniósł stopy proc. aż o 7 pkt, co wzbudziło na rynkach dużo emocji. Co ma dać ten ruch? Bogusław Grabowski: - Nie za bardzo wiem. Na pewno oficerowie KGB i GRU są dobrzy w wywiadzie. Dyplomacja rosyjska jest bardzo dobra w tworzeniu polityki zagranicznej. Ale w zarządzaniu makroekonomicznym Rosja - będąc bardzo uwikłana w światowe rynki finansowe - słabo sobie daje radę. Zarządzanie tym kryzysem w ostatnich miesiącach daje wiele do życzenia. I to jest to, co dodatkowo odstrasza inwestorów zagranicznych i sprawia, że także kapitał rosyjski wymienia ruble na waluty i ucieka za granicę.

- Trzeba się zdecydować na jeden instrument, a teraz mamy tak: troszeczkę działamy stopami procentowymi, troszeczkę działamy interwencją (skup rubla). Próbują, czego się da, tylko te instrumenty muszą mieć spójny charakter. Teraz tak naprawdę nie wiem, jaki jest instrument stabilizowania rynku. Szczególnie, że fundamenty gospodarki rosyjskiej w kolejnych kwartałach nie będą sprzyjać rynkowi walutowymi: załamanie rynku ropy, ograniczenia - ze względu na sankcje - przepływu kapitału, całkowity upadek wiarygodności Rosji na światowym rynku walutowym - mówi się już o obniżeniu ratingu do spekulacyjnego... To wszystko nie zachęca do inwestowania czy pozostania w Rosji - dodał ekspert.

Adam Niewiński też zwrócił uwagę na nieporadność rosyjskich polityków: - Rosjanom brak tego, co Chiny już dawno odkryły: że warto ściągnąć paru specjalistów z Zachodu, by wytłumaczyli im, jakie rezultaty mogą przynieść poszczególne działania - ocenił podkreślając, że Rosjanie nie wiedzą, co zrobić ze swoimi ogromnymi rezerwami walutowymi: czy wydawać je na kolejne interwencje, czy też trzymać, bo to ich ostatni argument w obronie swojej wiarygodności na rynkach finansowych.

Co dalej z Rosją? Grabowski: - Rosja wchodzi w poważny okres kryzysu, z dwóch przesłanek: ze względu na swoją imperialną przeszłość i wkroczenie na Ukrainę straciła wiarygodność u inwestorów akurat w momencie, gdy nastąpił spadek cen ropy. A za tym pójdzie spadek cen gazu. Gdyby do konfliktu na Ukrainie doszło, a ropa nadal kosztowała 120 dol., a nie 60 za baryłkę, to Rosja byłaby w innej sytuacji i mogłaby nadal machać szabelką. Dopóki ropa będzie tania, dopóty dochody budżetu Rosji będą słabe i będziemy mieć kryzys.

O Władimirze Putinie i współczesnej Rosji przeczytaj w książkach >>

TOK FM PREMIUM