Katastrofa smoleńska. Jak o niej będą mówić na lekcjach historii? Zależy, kto jej będzie uczył? [ROZMOWA]
Anna Gmiterek-Zabłocka, TOK FM: Obchodzimy piątą rocznicę katastrofy pod Smoleńskiem. Jako historyk zastanawia się pan czasami, czego będą się uczyć dzieci na lekcjach historii na przykład za kilkadziesiąt lat?
Profesor Jan Pomorski, historyk: To wszystko zależy od tego, czy zwycięży mit historyczny, czy prawda historyczna. My mamy tendencję do mitologizowania własnej historii, odwoływania się do pewnych wydarzeń, które stają się symboliczne. Zupełnie inaczej wygląda, gdy analizujemy wydarzenie w kategoriach prawdy materialnej, tego, co się wydarzyło, a inaczej, gdy jest to prawda symboliczna, kulturowa. Każde wydarzenie, nawet najprostsze, możemy analizować właśnie w takich dwóch kategoriach. Czyli jedno to jest to, co bezpośrednio obserwujemy, i drugie - jak to interpretujemy. Wtedy, kiedy mówimy o prawdzie symbolicznej, ona staje się własnością pewnej wspólnoty kulturowej podzielającej konkretne przekonania.
Czyli mówiąc o Smoleńsku i o tym, co się tam wydarzyło, jak możemy to odnieść?
- W przypadku Smoleńska mamy do czynienia właśnie z taką sytuacją, że Polska podzieliła się kulturowo. I w przypadku prawdy kulturowej nie oczekuje pani prawdziwości tej prawdy. Bo trudno mówić o prawdziwości, kiedy interpretujemy to kulturowo. My nie patrzymy na katastrofę smoleńską w kategoriach prawdy materialnej, bo ta jest oczywista - zdarzyła się katastrofa, zginęli ludzie. Ale próbujemy nadać temu status czegoś innego - pewnej prawdy kulturowej, pewnego mitu. I do tego mitu będziemy się odwoływali wiele lat. Tu nie ma analogii między Katyniem a Smoleńskiem. To jest całkowicie nieuprawniona parabola, która została stworzona po to, aby wykreować pewien mit symboliczny.
Panie profesorze, ale jeśli będziemy chcieli analizować katastrofę pod Smoleńskiem?
- Historyk, który patrzy na dane wydarzenie, zna jego skutki i następstwa, a to powoduje, że obraz, który przedstawia nakłada się na to, co rzeczywiście było możliwe w danej sytuacji, o czym ludzie wiedzieli i mieli prawo podejmować określone decyzje - to się nakłada na to, co historyk wie potem. Historyk w cudzysłowie jest mądrzejszy, ale jest to pozorna mądrość, nie może się przenosić na ocenianie ludzi, bo możemy odwoływać się tylko i wyłącznie do kontekstu ówczesnego. Trudno mi oceniać dowódców, którzy zdecydowali o wybuchu Powstania Warszawskiego z perspektywy jego klęski. Oni nie wiedzieli, czym ono się skończy, mogli przewidywać, ale dysponowali zupełnie inną wiedzą i w oparciu o nią podejmowali decyzje.
Katastrofa pod Smoleńskiem to będzie jedno z wydarzeń, o których będą się uczyć dzieci naszych dzieci?
- Jestem przekonany, że tak. Myślę, że będą się uczyły o tym w takich kategoriach, jak została Polska podzielona i co zrobiono z tą rzeczywistością symboliczną, bo ona jest istotna. My żyjemy często w świecie wyobrażonym. I ten świat wyobrażony polega na przykład na tym, że jeśli ktoś nosi w sobie gen spiskowy w myśleniu, to będzie szukał winnych. Najłatwiej się wyjaśnia, zrzucając winę na kogoś, kto jest wskazany bezpośrednio czy pośrednio. Nam bardzo trudno jest pogodzić się z sytuacją, że sami jesteśmy w dużej mierze sobie winni, bo tolerujemy takie, a nie inne sytuacje, takie a nie inne zaniedbania, bylejakość wszystkiego. Proszę zwrócić uwagę, że różnica między Smoleńskiem a wypadkiem, który miał miejsce wcześniej, gdzie zginęła cała kadra dowódcza - to różnica tylko stopnia znamienitych osób, które tam siedziały. A przyczyny wynikają ze słabości państwa, które toleruje takie, a nie inne systemy szkolenia, różne zaniedbania i przechodzi nad tym do porządku dziennego. Dopiero tragedia stawia nas w obliczu takiej sytuacji, że trudno nam się z tym pogodzić i szukamy wytłumaczenia.
Czyli w podręcznikach do historii będzie mowa o podziale Polaków?
- Chciałbym, aby pokazywano historię właśnie w ten sposób, że to jest historia pewnego podziału symbolicznego, który się dokonał, tej prawdy symbolicznej, a ona nie ma nic wspólnego z prawdą materialną. Ale symbolicznie odgrywa ogromną rolę.
Dopóki my nie jesteśmy w stanie uświadomić sobie tego, wejść na poziom metaanalizy, jak robi to metodolog, to żyjemy jakby w świecie wyobrażonym. I jeśli w tym świecie żyję, to oczywiście przyjmuję każdą nową wiadomość poprzez przetworzenie jej w myśl spiskowego bądź innego punktu widzenia. I uważam, że to prawda - i rzeczywiście, symbolicznie i emocjonalnie jest to prawda, ale nie ma nic wspólnego z prawdą materialną.
W tej chwili nie mamy nawet zakończonego śledztwa, nie mamy więc też do końca tej prawdy materialnej?
- Prawda materialna jest oczywista - ludzie zginęli, i to jest ta prawda. A pytanie o przyczyny tej prawdy materialnej to pytanie do fizyków czy do specjalistów od mechaniki, którzy spokojnie każdą rzecz dawno wyjaśnili. I to jest oczywiste.
Natomiast nie ma oczywistości w wersji symbolicznej. I teraz my, historycy, możemy demitologizować historię, pokazywać skąd się te mity biorą. Podam przykład: mówimy o micie założycielskim PRL-u, odwołując się do czegoś takiego jak manifest PKWN, co jest kompletną bzdurą. Podobnie - odwołujemy się do mitu założycielskiego Republiki Francuskiej, mówiąc o Bastylii, która po dokładnych badaniach okazała się niewiele znaczącym epizodem, ale do niego się odwołujemy.
Więc wielu zapewne będzie się odwoływało do Smoleńska, będzie mówiło, że jest to ofiara, bohaterstwo. Będzie prezentowało się ofiary katastrofy jako osoby, które poległy, a nie zginęły. Łatwiej jest oswoić się ze śmiercią kogoś, jeśli on poległ ku chwale Ojczyzny, niż że zginął w katastrofie. I pisząc o tym w podręcznikach do historii, na pewno będzie się też pisać o źródłach tego podziału. A te źródła są polityczne, niestety.
Czy Smoleńsk będzie tematem badań historyków przez wiele lat?
- Historyków idei na pewno tak, będą badać postawy społeczne. Ale nie będzie to przedmiotem badań historyków w sensie prawdy historycznej, bo ta w sensie materialnym jest oczywista.
Jak będzie pana zdaniem wyglądał wpis w podręczniku do historii? To będzie zależne od tego, w jakich czasach będą żyć kolejne pokolenia?
- Ja mam nadzieję, że idziemy w kierunku takiej historii, która jest historią naukową, która pokazuje źródła mitu, pokazuje, co jest mitem, a co prawdą historyczną, i pokazuje, jakie są skutki tego, że mit historyczny tak, a nie inaczej się upowszechnił.
Pana zdaniem po latach dzieci w zeszytach będą zapisywać przyczyny i skutki tragedii pod Smoleńskiem?
- To wszystko zależy od tego, kto ich będzie uczył historii. Bo dobry historyk zawsze próbuje zrozumieć każde wydarzenie w takim sensie, że z jednej strony określa jego przyczyny, a z drugiej jego znaczenie i sens.
-
Co z kontrofensywą Ukrainy po wysadzeniu zapory? Gen. Bieniek wskazuje opcje i mówi o "wściekłości Putina"
-
"Roszczeniowe zetki" rozwścieczyły pracodawców. "Rozwydrzone dzieci, które nie dorosły do pracy"
-
Dlaczego Rosjanie wysadzili zaporę? Gen. Różański wskazuje na krymski trop. "Może stać się pułapką"
-
Sąd Najwyższy zdecydował w sprawie ułaskawienia Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika
-
Co Andrzej Duda przekazał w orędziu? Było m.in. o Polsce w UE i nowym pomyśle prezydenta
- Wyniki Lotto 06.06.2023, wtorek [Lotto, Lotto Plus, Multi Multi, Kaskada, Mini Lotto, Ekstra Pensja, Ekstra Premia]
- W zoo w Nowej Kachowce "zginęły niemal wszystkie zwierzęta". "Na zalanych ulicach sarny, bobry i łąbędzie"
- Japońskie roboty, koreańskie chipy. Technologiczny wyścig o palmę pierwszeństwa
- "Będą ciskane gromy". Kwiatkowski wyjaśnia, co wydarzy się po decyzji w sprawie Kamińskiego i Wąsika
- Michał Dworczyk na spotkaniu Campusu Polska. Nitras się tłumaczy. "Wytłumaczyłem mu kulturalnie"