Jak pacjenta stać, to dopłaci za lepsze leczenie w szpitalu. Ministerstwo Zdrowia chce się porwać na to, na co rządowi PO nie starczyło odwagi

Pacjenci będą mogli z własnej kieszeni dopłacać w szpitalach do wyższej jakości świadczeń. W rozmowie z Michałem Janczurą wiceminister zdrowia zdradza, że chciałby wprowadzenia w Polsce dodatkowych komplementarnych ubezpieczeń zdrowotnych. Pierwszym krokiem do wszystkich zmian ma być jednak uporządkowanie koszyka świadczeń.

Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nasPierwsza rewolucja, o której mówił w rozmowie z TOK FM wiceminister Krzysztof Łanda to tzw. współpłacenie pacjentów. Do tej pory polityka ministerstwa i funduszu zdrowia była dokładnie odwrotna. Pacjent nie mógł oficjalnie dopłacać do niczego w szpitalu czy przychodni.

Pacjent chce lepsze i go stać? Niech zapłaci

Ci, którzy pobierali od pacjentów opłaty, mieli problemy z prawem i tracili kontrakty. Kilka lat temu słynny stał się przykład soczewek wszczepianych przy leczeniu zaćmy. Jedna z klinik pobierała od pacjentów dopłaty do soczewek wyższej klasy. Pacjenci pokrywali z własnej kieszeni różnicę między ceną, a tym co oferował NFZ. Sprawą zajęła się prokuratura, a klinika straciła kontrakt. Zgodnie z zapowiedzią wiceministra teraz ma być zupełnie inaczej.

- Jeżeli mamy koszyk i będą w nim zgrupowane soczewki zwykłe, w oddzielnej grupie będą określone soczewki multifokalne, które dodatkowo korygują astygmatyzm, ale też pojawią się jakieś nowe soczewki, które nie wejdą do koszyka, to jeżeli ktoś chce, to proszę bardzo - może sobie kupić soczewkę. Sprawiedliwym rozwiązaniem byłoby gdyby miał refundacje taką jaką przewiduje NFZ, ale nadwyżkę będzie musiał sam ponieść - mówi Łanda.

Ugór, nie pole

Wiceminister zaznacza, że punktem wyjścia bez którego nie da się takich zmian przeprowadzić, ma być zmiana koszyka świadczeń gwarantowanych, czyli wykazu tego, co nam się należy w ramach płaconej składki. - Na razie nikt nie jest mi w stanie powiedzieć, co jest poza koszykiem. Dlaczego? Bo ten koszyk przypomina ugór, a nie dobrze zaorane pole - mówi Łanda i dodaje, że uporządkowanie bałaganu będzie ważnym krokiem w walce z kolejkami. Wiceminister zaznacza jednak, że na razie w resorcie musi zebrać zespół ludzi, którzy zajmą się tym problemem.

PO nie starczyło odwagi

Wiceminister poruszył też kwestię od lat wywołującą wiele kontrowersji, czyli dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne. Łanda nie kryje, że chce ich wprowadzenia w wersji komplementarnej, czyli tej stosowanej przez wiele krajów. Platforma Obywatelska miała swój plan na dodatkowe ubezpieczenia, powstał nawet projekt ustawy. Ostatecznie politycy PO nie odważyli się jednak na ich wprowadzenie w życie.

- Nie mamy w Polsce ubezpieczeń komplementarnych, które zabezpieczą dostęp do tych świadczeń, które nie zmieściły się w koszyku. To powinno być poprzedzone dyskusją polityczną i społeczną. Można ją rozpocząć wtedy, gdy zrobimy porządek z koszykiem. Bez zrobienia porządku z koszykiem ta dyskusja jest bezprzedmiotowa - mówi Łanda i przypomina, że ubezpieczenia komplementarne działają w wielu krajach, także w Europie.

Najpierw porządek, potem zmiany

- Jeżeli jakieś technologie, innowacyjne, ale z drugiej strony bardzo drogie, nie weszły do koszyka, czyli nie są dostępne w ramach składki, to niektórzy ludzie mogą sobie to ubezpieczenie dokupić. Te zasady też są bardzo zróżnicowane i można w nich wprowadzić mechanizmy, które bynajmniej nie będą różnicowały ludzi na biednych i bogatych, Tam są różne mechanizmy osłonowe - mówi Łanda i zaznacza, że na razie nie czuje się na siłach i nie czas, by na ten temat mówić.

Wiceminister podkreśla, że ewentualne rozwiązania w tym zakresie nie muszą się opierać o komercyjny rynek ubezpieczeń. - To może być publicznie zorganizowany podmiot, nawet może być monopol państwowy w tym zakresie - mówi Łanda i dodaje, że możliwych rozwiązań jest bardzo wiele. Sam chciałby ubezpieczeń komplementarnych w Polsce, ale dopiero po zrobieniu porządku z koszykiem świadczeń gwarantowanych.

TOK FM PREMIUM