Jak wygląda dostęp do legalnych aborcji? Przygnębiający raport. I zagadka: rozbieżne dane NFZ i resortu zdrowia

Federacja na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny sprawdziła, jakie są procedury dostępu do legalnej aborcji. Zaskoczenia nie ma - szpitale utrudniają, przedłużają, domagają się niepotrzebnych dokumentów - np. zgody męża czy opinii dwóch lekarzy.

Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nasUsunięcie ciąży w Polsce jest legalne pod trzema warunkami - jeśli ciąża zagraża życiu lub zdrowiu kobiety, jest wynikiem czynu zabronionego (np. kazirodztwa lub gwałtu) lub badania wskazują, że płód jest ciężko i nieodwracalnie upośledzony.

Federacja na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny przygotowała raport, aby sprawdzić, jak procedura przeprowadzenia legalnych aborcji wygląda w praktyce. Kobieta zgłasza się do państwowego szpitala z orzeczeniem od lekarza o konieczności usunięcia ciąży. I co? I zaczyna się wolna amerykanka.

10 miesięcy badań, 133 szpitale

Federacja wzięła pod lupę 200 placówek w pięciu województwach: małopolskim, mazowieckim, lubuskim, wielkopolskim i zachodniopomorskim. Nie był to przypadek - to z tych regionów wpływało najwięcej skarg na nieprawidłowości. Badanie trwało od kwietnia 2015 do lutego 2016 roku. Odpowiedzi nie dostali z 1/3 szpitali. To pierwszy tego typu raport.

Nie robią aborcji, ale... rozliczają w NFZ

"Nie zgłaszają się do nas takie pacjentki", "Nie wykonujemy takich zabiegów" lub "Nie mamy takich przypadków" - odpisywały szpitale pytane o to, czy wykonują zabiegi legalnego usunięcia ciąży.

To ciekawe, bo - jak czytamy w raporcie - szpitale, które deklarowały "brak przypadków" znajdują się takie, które rozliczyły w NFZ nawet po kilkadziesiąt zabiegów usunięcia ciąży. Federacja poprosiła o wyjaśnienie tych rozbieżności - nie odniosła się do nich żadna z placówek.

Rozbieżności są spore - oficjalne dane resortu zdrowia za 2014 r. to 977 aborcji. NFZ rozliczył ich 1812.

"U nas pracują lekarze i..."

Niektóre ze szpitali nie odmówiły sobie komentarza do pytań Federacji. Szpital z Małopolski napisał: "W naszych oddziałach o profilu Ginekologii i Położnictwa pracują lekarze, i zgodnie z przysięgą Hipokratesa, są powołani do ratowania ludzkiego życia, a nie jego odbierania".

Swoją drogą to ciekawe stwierdzenie - w Polsce obowiązuje Przyrzeczenie Lekarskie. Przysięga Hipokratesa po zbrodniach lekarzy w hitlerowskich Niemczech została zmieniona w 1948 roku na tzw. deklarację genewską.

Część szpitali zadeklarowała, że "nie ma możliwości kadrowych" wykonania zabiegu przerwania ciąży, powołując się wprost lub nie wprost na tzw. klauzulę sumienia.

Czy lekarze wiedzą, jak postępować z pacjentką? Czy są określone procedury? Tu wyniki są przygnębiające. 66 proc. szpitali nie ma takiego dokumentu. Jedynie z województwie lubuskim połowa szpitali ma ustalone zasady postępowania z kobietą. Woj. zachodniopomorskie (4 na 5 szpitali nie ma żadnych procedur) od swojego południowego sąsiada może się uczyć.

Piętrzenie trudności, granie na czas

Z raportu wynika, że część szpitali (mniej lub bardziej wprost) odmawiała wykonania legalnej aborcji. Szpital z Małopolski ogłosił, że "nie wykonuje zabiegów w innym wypadku, niż zagrożenie życia/zdrowia lub czyn zabroniony"). Pojedyncze placówki z Mazowsza i Wielkopolski stwierdziły, że nie wykonują aborcji z powodu zagrożenia zdrowia kobiety w ciąży, czy z powodu wad płodu. Zasłaniały się np. brakami sprzętowymi lub "brakiem możliwości kadrowych".

- Oznacza to, że co najmniej w tych szpitalach podjęto decyzję, że w niektórych dopuszczanych prawem przypadkach aborcja nie jest wykonywana. Nie znajduje to usprawiedliwienia w obowiązujących przepisach, szpitale zaś nie dostarczyły informacji na temat tego, dlaczego tak się dzieje. Nie są znane ani kulisy podejmowania tych decyzji, ani ich powody czy formalny status - czytamy w raporcie.

Pojawiły się również żądania dodatkowych badań, zaświadczeń od drugiego (lub trzeciego lekarza), zwołania konsylium ws. usunięcia ciąży czy dodatkowego badania USG. W jednym szpitalu ''wymagano pisemnej prośby pacjentki'', w innym ''zgody męża''.

W odwlekaniu zabiegu pojawia się również argument - klauzula sumienia. - Umożliwia ona lekarzom odmowę wykonania zabiegu aborcji, nie pozwala natomiast na wprowadzanie pacjentki w błąd czy manipulowanie długością procedury uzyskiwania skierowania na zabieg przerwania ciąży tak, aby pacjentka straciła szanse na legalny zabieg - piszą autorki raportu. Ich zdaniem to nadużycie.

Szpitale kobietom zgłaszającym się na zabieg usunięcia ciąży pomoc psychologiczną lub 72 godziny na zastanowienie.

Federacja chciałaby, żeby powstała ujednolicona procedura postępowania z pacjentką, która przychodzi z dokumentami zezwalającymi na legalną aborcję. Czy jest na to szansa?

Wg danych Ministerstwa Zdrowia legalnych aborcji w Polsce dokonuje się rocznie mniej niż tysiąc (w 2014 - 971, w 2013 - 744 i 2012 - 752). Środowiska kobiece zwracają uwagę, że to tylko czubek góry - szacują, że nielegalnych aborcji jest 80-100 tys. Rocznie.

Masz opinię, swoje doświadczenia, refleksje? Napisz do autorki: dorota.zuberek@agora.pl

 

"Dla PiS byłoby najlepiej, gdyby głosowania ws. aborcji nie było"

TOK FM PREMIUM