Dostał pracę, bo był najlepszym kandydatem. Pierwszego dnia okazało się, że hemofilia jest przeszkodą
Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nasPan Władysław urodził się na Białorusi, ale ma polskie korzenie. Gdy był dzieckiem, razem z babcią, która mówi po polsku, uczył się polskich modlitw. - Wiedziałem sporo o Polsce i uznałem, że jak mam wyjeżdżać to właśnie tu - mówi. Ponad dwa lata temu dołączył do siostry, która w Polsce mieszkała już wcześniej. Od razu zaczął studia, podjął też pierwszą pracę, związaną z marketingiem.
Nie chciał jednak pracować za biurkiem. Jest osobą młodą, wysportowaną, aktywną, w życiu codziennym lubi, jak dużo się wokół niego dzieje, dlatego szukał innej pracy. Gdy znalazł w internecie ogłoszenie o naborze w dużej firmie meblarskiej, od razu wysłał swoją aplikację. To miała być praca na stanowisku specjalisty do spraw eksportu, wiążąca się m.in. z podróżami służbowymi. - Coś dla mnie - mówi.
Na piśmie: "Mamy przyjemność potwierdzić ofertę zatrudnienia Pana(...)"
Rekrutacja trwała od marca, jednym z wymogów była biegła znajomość języka rosyjskiego. Nasz rozmówca przeszedł trzy etapy naboru. - Na ostatnim powiedzieli, że mnie akceptują. Wydali mi skierowanie na badania lekarskie oraz - na piśmie - ofertę, że mają przyjemność potwierdzić moje zatrudnienie, były tam zapisane warunki, łącznie z wysokością pensji - mówi pan Wład.
Co ważne, na ostatnim etapie zmieniono stanowisko - pan Władysław usłyszał, że zostanie zatrudniony na razie jako asystent do spraw eksportu, by można było zobaczyć, jak sobie poradzi, m.in. ze względu na jego dość młody wiek. To miało zatrudnienie, na okres próbny, na trzy miesiące.
Hemofilia - czy mam obowiązek o niej mówić?
Pan Władysław choruje na hemofilię. To choroba krwi, którą ma od urodzenia, ale dowiedział się o niej dopiero, gdy był nastolatkiem, przy okazji rutynowych badań. Choroba w niczym mu nie przeszkadza - raz na 3-4 tygodnie musi tylko przyjmować specjalny czynnik (robi sobie zastrzyk). - Żyję tak jak inni. Jeżdżę na rowerze, chodzę na siłownię czy basen - mówi. Ze względu na hemofilię ma orzeczenie o umiarkowanym stopniu niepełnosprawności.
W tracie rekrutacji o chorobie nie wspominał, nikt o to nie pytał. - Nie wiedziałem, czy muszę o tym mówić - wyjaśnia. Ale, gdy poszedł do lekarza na badania wstępne do pracy, niczego nie ukrywał. Powiedział pani doktor, że ma hemofilię. - Wypytała mnie, co przyjmuję, jak się czuję i stwierdziła, że nie widzi przeciwwskazań do pracy. Dała mi odpowiednie zaświadczenie - opowiada młody Białorusin (z kartą stałego pobytu w Polsce).
Co istotne, pan Władysław zapytał lekarki, czy powinien informować pracodawcę o tym, że ma zaświadczenie o niepełnosprawności. - Powiedziała, że mogę powiedzieć, bo to będą dla pracodawcy dodatkowe udogodnienia - słyszymy od naszego rozmówcy. Tak też zrobił.
Gdy stawił się do pracy, okazało się, że... jest inny
Na początku kwietnia, zgodnie z wolą pracodawcy, ze wszystkimi dokumentami stawił się w pracy. - Pokazali mi moje biurko, przywitałem się - mówi. Wraz z kompletem dokumentów, dał też orzeczenie o niepełnosprawności. I wtedy... zaczęły się schody. Kazano mu czekać na BHP, tyle, że zamiast szkolenia odbył rozmowę z kilkoma osobami, w trakcie której usłyszał, że nie może zostać zatrudniony. - Mówili mi "Pan to ukrył, Pan ukrył, że jest chory". A ja przecież niczego nie ukrywałem. Mam chorobę, ale ona mi w niczym nie przeszkadza, czuję się zdrowo. Po prostu nie wiedziałam, kiedy i czy w ogóle mam obowiązek o tym mówić - dodaje.
Pracy nie dostał, czuł się upokorzony, a to co usłyszał zabolało. Poczuł się inny? - Pewnie trochę tak. Jak wracałem, to cały czas myślałem, co ja teraz będę robić? Czy mam całe życie siedzieć za biurkiem? Dlaczego tak mnie potraktowano? - opowiada. Jak dodaje, na koniec rozmowy w firmie dano mu kartkę, na której napisał: "W związku z nieprzedstawieniem orzeczenia o niepełnosprawności w procesie rekrutacji, przyjmuję do wiadomości, że nie mogę zostać zatrudniony na stanowisko asystent do spraw eksportu, co zostało ustalone na drodze polubownej". I podpisy pana Władysława oraz pieczątka firmy i podpisy pracowników, którzy z nim rozmawiali.
- Naprawdę, przygotowywał się do tej pracy, bardzo chciał tam pracować, kupił nową koszulę. Potem, jak z nim rozmawiałem, nie rozumiał, co się stało. Był podekscytowany, że zaczyna dobrą pracą, a tu podcięto mu trochę skrzydła- mówi Tomasz Gromadka, dobry znajomy chłopaka.
Dyskryminacja? Helsińska Fundacja Praw Człowieka zapowiada pomoc
Dr Dorota Pudzianowska z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka mówi, że na pierwszy rzut oka sprawa wygląda na dyskryminację. - Oczywiście o tym, czy do dyskryminacji doszło czy też nie, zawsze decyduje sąd - dodaje prawniczka. Zapowiada, że sprawą się zajmie. Panu Władysławowi, co podkreśla, nie zależy na żadnych pieniądzach. Ale po rozmowie z nami zastanawia się nad pójściem do sądu po odszkodowanie. - Nie dla mnie, ale dla jakiejś organizacji hemofilików czy osób niepełnosprawnych. By inni pracodawcy wiedzieli, że tak postępować nie można - wyjaśnia.
Nasz rozmówca opowiada, że w trakcie ostatniej rozmowy w firmie meblarskiej miał usłyszeć, że najlepiej, by już w CV wspominał o tym, że jest chory i ma orzeczoną niepełnosprawność. Zdaniem dr D.Pudzianowskiej, w żadnych przepisach absolutnie nie ma takiego obowiązku. - Pan przechodzi badania lekarskie, w ramach badań jest przeprowadzany wywiad i jest wystawiane zaświadczenie o zdolności do pracy. Z tego, co wiem, pan przeszedł badania, nie było żadnych zastrzeżeń, przy czym lekarz wiedział, że pan jest chory na hemofilię - mówi dr Pudzianowska.
Czego hemofilik robić nie może?
- Myślę, że byłby problem z pracą na przykład jako stolarz. Chodzi o takie prace, w których wymagana jest pewna sprawność manualna i w których mogłoby dojść do uszkodzenia skóry i tkanek, bo grozi to wylewem. Praca umysłowa absolutnie nie jest zakazana, a wręcz do niej pacjentów namawiamy - mówi dr Justyna Kozińska, hematolog.
Jak dodaje, wielokrotnie słyszała o chorych, którzy mieli problem z dostaniem się do pracy, bo pracodawcy jakby bali się hemofilii. - Pracodawca naprawdę nie ma się czego obawiać. Pacjenci doskonale wiedzą, jak postępować z chorobą. Słyszałam o wielu przypadkach, gdzie po przekazaniu informacji o chorobie - pacjent był dyskwalifikowany i nie mógł podjąć pracy. A tak być nie powinno - dodaje dr Justyna Kozińska.
Co na to firma, w której o pracę starał się pan Władysław? Przedstawiciel firmy nie zgodził się na rozmowę. Przesłał nam jedynie oświadczenie. Wynika z niego, że zdaniem firmy nic się nie stało, a głównym argumentem przedsiębiorstwa jest to, że pan Władysław aplikował na stanowisko specjalisty, co wiązałoby się z podróżami służbowymi m.in. zagranicę, które - zdaniem firmy - mogłyby być dla niego niebezpieczne. (Choć ostatecznie dano mu skierowanie na stanowisko asystenta i jako taki pracownik miał zostać przyjęty).
Publikujemy fragment oświadczenia rzecznika firmy, w odpowiedzi na nasze zapytanie w tej sprawie: " Pan (tu pada nazwisko pana Władysława) aplikował na stanowisko Specjalisty ds. eksportu na rynki wschodnie, do którego to stanowiska przypisany jest nieodzowny warunek odbywania podróży służbowych. Owe podróże, odbywają się samodzielnie, zapewnionym samochodem służbowym. Podczas kolejnych etapów, ta kompetencja była wymieniana przez rekruterów(...). Na żadnym z etapów nie wyartykułował informacji, że nie jest zdolny odbywać takich podróży ze względu na umiarkowany stopień niepełnosprawności, który jest orzeczony. W tymże dokumencie wskazane jest sformułowanie, iż Pan (nazwisko) wymaga okresowej opieki osób trzecich, co stanowi przeszkodę dla częstych, samodzielnych, kilkugodzinnych podróży samochodem służbowym. Przepisy Kodeksu pracy nakładają na pracodawcę obowiązek organizacji pracy w sposób zapewniający jej bezpieczne warunki. Treść orzeczenia o niepełnosprawności nie pozwala na zapewnienie bezpieczeństwa na stanowisku pracy, którego nieodłącznym elementem jest prowadzenie pojazdu w warunkach opisanych powyżej, a co za tym idzie, zgodnie z literą prawa - art. 18(3b) §2 pkt 1 Kodeksu pracy, nie pozwala w finale na zatrudnienie danego kandydata".
-
Czy Jan Paweł II jest odpowiedzialny za ukrywanie molestowania seksualnego wśród kleru? [Sondaż dla TOK FM i OKO.press]
-
"Nierozerwalne małżeństwa" Mentzena. Bodnar o promowaniu "poglądów sprzecznych z prawami człowieka"
-
Ksiądz na Facebooku będzie musiał się ujawnić. Episkopat chce zrobić porządek z duchownymi w sieci
-
Thermomix - kuchenna fanaberia dla bogatych czy przydatny gadżet? "Myślałam, że to ściema"
-
Po co PiS walczy z Trzaskowskim? "Boją się, że Tusk powtórzy wariant Kaczyńskiego"
- Czy istnieje "piękna śmierć" i co w slangu medycznym oznacza "bilet do nieba"? [FRAGMENT KSIĄŻKI]
- Prokuratura żąda aresztu domowego dla przełożonego Ławry Peczerskiej
- Amerykanie: Xi Jinping nie poparł putinowskiej antyzachodniej koncepcji polityki zagranicznej
- 31-latka z Jarocina wyłudziła ponad 16 tys. zł. Wpadła przez brak jednej drobnej opłaty
- Papież Franciszek opuścił szpital i wrócił do Watykanu. Wręczył policjantom nietypowy prezent