Niepełnosprawna zawodniczka z Lubelszczyzny ma złote medale. Ale marszałek stypendium nie dał. "To jest urząd, mamy przepisy"
Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nasPani Beata ma 34 lata, mieszka w małej miejscowości na Lubelszczyźnie.
Jest niepełnosprawna intelektualnie i większość czasu spędza w Warsztacie Terapii Zajęciowej w Hrubieszowie. To tu zaczęła na poważnie grać w tenisa stołowego. Praktycznie nie rozstaje się z rakietką.
Sukcesy ma duże, ale nic za tym nie idzie. W 2015 r. zdobyła dwa złote medale na światowej olimpiadzie specjalnej w Los Angeles - indywidualnie i w deblu. Wcześniej też wygrywała w igrzyskach - m.in. w Warszawie zdobyła dwa złote medale, a w Antwerpii medale brązowy i srebrny.
Sukces goni sukces, pani Beata profesjonalnie trenuje, a z tym wiążą się wydatki - choćby związane z wyjazdami na zawody, zakupem specjalnych rakietek z odpowiednią okleiną, strojów. Warsztaty Terapii Zajęciowej nie mają na to pieniędzy. Trener sam szuka sponsorów; jedna ze szkół nieodpłatnie użycza mu sali, by podopieczna miała gdzie ćwiczyć. Bo pieniędzy na to nie ma.
Małgorzata Kudrel, kierownik Warsztatu Terapii Zajęciowej w Hrubieszowie, prowadzonego przez Polskie Stowarzyszenie na rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym mówi, że mogą wspierać, rehabilitować, pomagać z treningami, ale wypłacić pieniędzy nie mogą.
"Jest za starym zawodnikiem? To boli"
Po dwóch złotych medalach w USA zawodniczka - przy wsparciu trenera - wystąpiła do marszałka Lubelszczyzny o stypendium sportowe. Ale dostała decyzję odmowną.
Przyczyną jest wiek. Bo, zgodnie z przyjętym przez sejmik regulaminem, jest granica wiekowa - 27 lat. Trener tego nie rozumie. - Co to znaczy, że jest za starym zawodnikiem? Osoby, które tak się wypowiedziały, nie znają się na sporcie, nie znają się na ludziach. To boli. Jak ja mam wytłumaczyć osobie niepełnosprawnej intelektualnie, dlaczego niektórzy sportowcy dostają stypendia, a jej się nic nie należy? - pyta trener.
Stypendium, o które ubiegała się pani Beata jest niemałe - 1500 zł miesięcznie.
"W niepełnosprawności wiek nie powinien mieć znaczenia, tam nie ma kategorii wiekowych"
Kierowniczka WTZ mówi nam z kolei, że po otrzymaniu decyzji odmownej była bardzo rozczarowana. Jej zdaniem wiek nie powinien mieć znaczenia.
Takie są przepisy
Marek Sikora, wicedyrektor Departamentu Kultury i Sportu w Urzędzie Marszałkowskim w Lublinie mówi nam, że urzędników wiązały przepisy. Jest regulamin, a w nim m.in. kryterium wiekowe i trzeba się go trzymać. - Bardzo jest nam przykro, to wyjątkowa sytuacja, ale nie mogliśmy inaczej postąpić - mówi dyrektor.
Jeszcze kilka lat temu stypendia przyznawała komisja, która mogła wziąć pod uwagę szczególne okoliczności, ale w tej chwili stypendia są przyznawane w formie decyzji administracyjnej. - Być może komisja wówczas mogłaby podjąć inną decyzję, natomiast przy decyzji administracyjnej nie mamy żadnej możliwości odstępstwa - mówi Sikora.
Stypendium nie, to może nagroda? Też nie
Od dyrektora słyszymy też, że stypendia przecież nie są jedyną formą wsparcia. Marszałek przyznaje również nagrody. Tyle, że i tu pani Beacie odmówiono, bo - też przy wsparciu opiekunów - wniosek o nagrodę złożyła zbyt późno. A terminy są wiążące. - Po ludzku, bardzo mi szkoda pani Beaty. Natomiast jesteśmy w urzędzie i tu emocje nie pozwalają na udzielenie innych odpowiedzi jak tylko na podstawie faktów i przepisów prawa, które nas ograniczają - wyjaśnia Sikora.
Psycholog z Warsztatów Terapii Zajęciowej, Magdalena Cieślak nie ma wątpliwości, że tu nie chodzi o pieniądze. - Beata nie jest osobą interesowną. Ona trenuje, bo kocha sport. Ale stypendium bardzo by jej ułatwiło dalszą pracę i rozszerzyło horyzonty - mówi psycholog. Jak to się zaczęło?
Terapeuta i trener Mieczysław Śliwiński od razu zobaczył, że Beata ma to coś. Zawsze przyjeżdżała na treningi i stawiała się na zawodach. Pracuje z nią 10 lat.
Podkreśla, że praca z osobą niepełnosprawną trwa o wiele dłużej niż z zawodnikiem w pełni sprawnym. - To są tysiące odbić, tysiące powtórzeń. Trzeba bardzo często przypominać nie tylko o konkretnych zagraniach, ale i manualnych ćwiczeniach. To jest nauka tego, że rakietka z jednej strony jest czerwona, a z drugiej czarna. Po długiej pracy, nauczyliśmy, co to jest forehand, a co to jest backhand. Beata to rozpoznaje, ale to trwało bardzo długo - mówi trener.
Drugi trener pani Beaty, Zbigniew Krawczuk jest prezesem Uczniowskiego Klubu Sportowego. - Beata zauważa, że po sukcesach nic się nie zmienia, nie dostaje choćby nowego sprzętu, stroju. To jest złe, że niepełnosprawnych odkłada się na bok. W innych krajach niepełnosprawności są niezwykle doceniane. U nas na zawody centralne, wyższego szczebla, znajdują się pieniądze, ale niżej - jest już gorzej - mówi Krawczuk.
Pani Beata ćwiczy dalej.
-
Najpierw Braun, potem tzw. patrioci. Prof. Grabowski nie ma wątpliwości. "Faszyzm w czystej postaci"
-
W co gra Duda w sprawie "lex Tusk"? Prawnik łapie się za głowę: Ekwilibrystyka. Nie potrafię się doszukać logiki
-
"Popełniliśmy błąd". Łukaszenka szokuje, mówiąc o wojnie w Ukrainie
-
"Lex Tusk" to dopiero początek? Strach może popchnąć Kaczyńskiego "do najgorszych rzeczy"
-
Marsz 4 czerwca w Warszawie. "Przeciw drożyźnie, złodziejstwu i kłamstwu". Godzina i trasa pochodu
- W Trzebini na korcie tenisowym zapadła się ziemia. "Jeszcze pod wieczór ludzie tam grali"
- Tanio już było. Czy drogie bilety na muzyczne festiwale odstraszyły fanów?
- "Jesteśmy gotowi, by rozpocząć kontrofensywę". Zełenski: Nie możemy czekać miesiącami
- Przez euro Chorwacja już nie na polską kieszeń? "Panuje jakaś chora propaganda"
- Katastrofa kolejowa w Indiach. Zginęło prawie 300 osób. Trwa walka o uwięzionych we wrakach wagonów