Najpierw prawnicy, teraz urzędnicy. Stołeczny Ratusz blokuje in vitro dla warszawiaków

Warszawski Ratusz konsekwentnie odmawia zajęcia się obywatelskim projektem partii Razem ws. refundowania in vitro dla mieszkańców. Dwa miesiące temu prawnicy magistratu zakwestionowali skuteczność metody in vitro, teraz dla odmiany, blokują go urzędnicy.

Urzędnicy nie chcą wysłać projektu do opinii Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji (AOTMiT). Co oznacza ta decyzja? Ponieważ in vitro to program zdrowotny, brak takiej ścieżki formalnej oznacza zawieszenie jakichkolwiek prac nad refundacją zabiegu dla mieszkańców stolicy.

Ratusz: Za finansowanie odpowiada MZ i NFZ

Z pisma Ratusza, które otrzymał wnioskodawca partii Razem, Mateusz Olechowski wynika m.in., że miasto nie może finansować tego rodzaju usługi medycznej, dlatego, że zgodnie z przepisami za dobieranie usług medycznych, które są finansowane z budżetu państwa odpowiada ministerstwo zdrowia i Narodowy Fundusz Zdrowia. Ale co najważniejsze, urzędnicy przyznają wprost, że nie kwapią się do wysłania projektu Razem do opinii Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji, bo nie jest to projekt samorządu, ale, jak napisano, "podmiotu trzeciego".

Warszawiacy to nie jest "podmiot trzeci"

Mateusz Olechowski, pełnomocnik komitetu inicjatywy uchwałodawczej: - Ratusz próbuje nas zniechęcić, aby ten projekt procedować. Ale przy okazji, Platforma Obywatelska w stolicy boi się stanąć przed wyborcami i powiedzieć „nie” - my jesteśmy przeciwko refundowaniu in vitro. Dostaliśmy teraz pismo od prezydenta Włodzimierza Paszyńskiego, który pisze, że nie jest to projekt samorządu.

- Warszawiacy to nie jest "podmiot trzeci" - komentuje Olechowski. - Urząd w ogóle nie bierze pod uwagę tego, że jest to projekt obywatelski, który ma oparcie w podpisach 18 tys. warszawiaków. W ten sposób Ratusz te podpisy lekceważy - dodaje.

- A po to jest w wielu miastach Polski inicjatywa uchwałodawcza, żeby obywatele, mogli zabrać głos i współtworzyć politykę swojego samorządu. Warszawski urząd twierdzi, ze właśnie nie mogą. To pokazuje, jak oderwani od społeczeństwa są włodarze Warszawy i jak bardzo zdeterminowani, aby procedura in vitro nie była w stolicy refundowana.

Przekaz urzędników? Figa z makiem  

Na razie wiele wskazuje na to, że projekt Partii Razem nieprędko trafi do oceny AOTMiT. W piśmie, podpisanym przez wiceprezydenta Włodzimierza Paszyńskiego napisano także m.in., że "żaden przepis prawa nie tylko nie obliguje, ale i nie upoważnia organu jednostki samorządu terytorialnego do przedkładania tej Agencji projektów programów pochodzących od podmiotów trzecich".

Tym samym, jak podkreśla Olechowski, Ratusz blokuje inicjatywę obywatelską i celowo spowalnia prace nad projektem partii Razem: - Tak naprawdę główny przekaz pisma prezydenta Paszyńskiego jest taki - figa z makiem.

- Możecie zebrać 18 tys. podpisów, możecie złożyć obywatelski projekt uchwały, nam to nic nie robi. My możemy zalać was potem pismami, politycznym bełkotem, pseudoprawnymi argumentami, które utopią wasz projekt w bagnie na wiele miesięcy, jeśli nie lat. To pokazuje, że Platforma Obywatelska w Warszawie jest obywatelska tylko z nazwy - mówi wnioskodawca partii Razem.

Partia złożyła także zażalenie do wojewody mazowieckiego na Radę Warszawy, a wcześniej na bezczynność Hanny Gronkiewicz-Waltz, która od prawie 4 miesięcy nie przekazała projektu do opinii Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji.

Samorządy kilku miast już płacą za in vitro

Dziś in vitro finansują m.in. samorządy Częstochowy i Łodzi. W Warszawie temat zainicjowała Partia Razem, ogłaszając zbiórkę podpisów pod obywatelską inicjatywą uchwałodawczą. Poparło ją 18 tys. osób. Według projektu, który miałby się zacząć jeszcze w 2016 r. i potrwać dwa lata, koszt in vitro wyniósłby ok. 7 mln zł. Taka kwota pozwoliłaby pomóc tysiącu par rocznie.

Jednak obywatelski projekt od początku nie odpowiadał prawnikom Ratusza. W sierpniu napisali m.in., że in vitro nie spełnia ustawowej definicji polityki zdrowotnej, bo skuteczność i bezpieczeństwo tej metody mogą być wątpliwe. Ponieważ nie każdy zabieg kończy się sukcesem, trudno mówić o terminowym "osiągnięciu założonych celów” - napisali.  

Sprawdź też reportaż: "Nie przeproszę, że urodziłam" - historie rodzin, które zdecydowały się na in vitro >>

Zobacz także: Dzieci z in vitro z bruzdą na czole? Kraśko emocjonalnie: Kto tak mówi, sam powinien walnąć się w czoło za takie bzdury

TOK FM PREMIUM