Szpitale nabite w parabanki. "Co może zrobić dyrektor, jak mu komornik siedzi na wypłatach? Jak nie ma za co płacić, to bierze następną pożyczkę"

Placówki pożyczają od parabanków setki milionów złotych. Kiedy pytamy, ile dokładnie i na jaki procent - panuje zmowa milczenia. Tego strumienia pieniędzy nikt nie kontroluje. Ani rząd, ani NFZ, ani same szpitale.

Ponad 120 mln zł - tyle pieniędzy NFZ przeznaczonych dla szpitali - zajęli w ubiegłym roku komornicy. Zamiast na leczenie chorych trafiły m.in. do firm pożyczkowych. To prawie tyle ile Fundusz wydaje np. na leczenie psychiatryczne w województwie łódzkim. Sytuacja będzie się pogarszać, bo zobowiązania szpitali rosną. W II kwartale tego roku osiągnęło łącznie pułap blisko 11 mld zł. To rekord od dekady. Ministerstwo zdrowia planuje w pierwszej kolejności rozwiązanie problemu placówek zadłużonych w instytucjach pozabankowych.

- Chcielibyśmy aby powstała agencja, która będzie wyspecjalizowana w pomocy szpitalom - mówi "DGP" i TOK FM wiceminister zdrowia Piotr Warczyński. Jak dodaje pieniądze ratunkowe mają być przekazywane przez nią w formie preferencyjnych kredytów. Rozważane jest kilka źródeł ich finansowania - począwszy od budżetu państwa, poprzez UE czy Europejski Bank Inwestycyjny, Bank Światowy po np. składki samych placówek medycznych.

Nowa instytucja roboczo nazywana Agencją Rozwoju Szpitalnictwa, miałaby pomagać m.in. tym, którzy skazani są na firmy pożyczkowe. Sęk w tym, że już dziś wiadomo, że pieniądze mogłyby iść tylko na ich restrukturyzację. Tymczasem szpitale głównie potrzebują pieniędzy po prostu na spłatę długów. Problemem jest również to, że ani urzędy marszałkowskie, ani wojewódzkie, ani nawet ministerstwo zdrowia nie wiedzą o jaką kwotę - w odniesieniu do firm pożyczkowych - chodzi.

Jaka jest skala problemu?

Centrum Zdrowia Dziecka pożyczyło od parabanków tylko w zeszłym roku 40 mln zł. 66 mln zł szpitale podlegające lubelskiemu urzędowi marszałkowskiemu. 4 mln zł placówki w województwie wielkopolskim. Co najmniej 70 mln zł szpitale pomorskie.

To tylko niektóre przykłady. Jaka jest skala problemu? Zapytaliśmy wszystkie urzędy wojewódzkie, wszystkich starostów i ministerstwo zdrowia. Czyli organy założycielskie szpitali.

Tylko niewielka część wiedziała, co się dzieje w ich placówkach. Z kolei instytucje pożyczkowe zasłaniają się tajemnicą handlową, a same szpitale nie chcą się tym chwalić. Część urzędów wprost przyznała, że w ogóle nie sprawdza sytuacji w swoich szpitalach.

Jak działa mechanizm

Nie można wszystkiego zrzucać na parabanki. One po prostu dobrze czują rynek. - Bez dwóch największych parabanków, które pożyczają pieniądze, duże szpitale z dnia na dzień przestają istnieć. Jeśli będą chciały skierują sprawy do komorników i cała służba zdrowia leży - mówi nam dyrektor dużego szpitala.

Firmy, jeżeli szpital im nie płaci, mogą zabrać pieniądze na leczenie (gwarancją jest kontrakt z NFZ) albo grunty szpitalne. - Zdarza się, że zabezpieczeniem takiej pożyczki jest nawet sprzęt medyczny - mówi Rafał Janiszewski z kancelarii doradzającej szpitalom. Standardem poręczenia są również weksle in blanco. Firmy pożyczkowe trzymają w szachu zadłużone placówki. Zadłużyli się dobrze wykształceni menedżerowie, a nie statystyczny Kowalski, który nie doczytał zapisów umowy małym drukiem. Państwo umywa ręce - pozwalając robić dyrektorom co chcą.

Jak to działa?

Mechanizm jest prosty: mimo często złej kondycji finansowej szpitali, dług i tak musi być spłacony. Gwarantem tego jest państwo, które wcześniej czy później płaci (czy to dzięki pieniądzom z NFZ, czy też dotacji lub innej pomocy publicznej). Firmy o tym doskonale wiedzą i zarabiają na odsetkach sięgających nawet kilkunastu procent rocznie (np. w Wielkopolsce w 2015 r. jeden szpital miał pożyczkę w instytucji parabankowej na 4,2 mln zł z oprocentowaniem w wysokości 11,4 proc. W banku nie było żadnej).

Najbardziej opłaca się, gdy szpital nie płaci w terminie - wówczas dochodzą kary i obowiązkowe, dodatkowo płatne, doradztwo finansowe. I choć marże są niższe niż kilka lat temu (wtedy normą były pożyczki na 14 proc. ), to nadal oprocentowanie jest średnio dwa razy wyższe niż w bankach, w których zdarza się nawet pożyczka na 2-3 proc , co przy kilkudziesięciu milionach stanowi różnicę. Im gorsza sytuacja finansowa szpitala, tym wyższa marża.

Łatwy pieniądz rządzi szpitalem

Zdaniem naszych rozmówców w wielu przypadkach instytucje pożyczkowe przejmują faktyczną kontrolę nad szpitalami . Pozbawiają je suwerenności. Dyktują warunki ich działania i decydują o wydatkowaniu środków.

Parabank pożycza na spłatę długów zaciągniętych u samego siebie

Najpierw firma przejmuje długi szpitala. Na przykład sama płaci dostawcom za leki, sprzęt medyczny, a sama zajmuje się ściąganiem należności. Szpital ma spore opóźnienia, odsetki rosną i na spłatę zobowiązań potrzebne są środki. Banki nie pożyczą, za to parabank jak najbardziej. Dochodzi więc do sytuacji, w której parabank pożycza szpitalowi, by ten spłacił dług wobec... parabanku. Często tego samego.

O tym co się dzieje, gdy parabank postanowi postawić na swoim przekonała się dyrekcja warszawskiego szpitala Dzieciątka Jezus. Firma w jednym czasie skierowała do komornika kilka zaległych faktur, które nie opiewały na wielkie kwoty. Mimo to w szpitalu pojawiło się widmo braku wypłat dla personelu. Komornik zajął część kontraktu z NFZ. - Na szczęście mieliśmy jeszcze pieniądze z kredytu bankowego. Udało się zażegnać ten kryzys - mówi dyrektor do spraw ekonomicznych szpitala Katarzyna Maroń.

Spirala długów

Innym przykładem jest sytuacja w grudziądzkiej placówce. Zaczęło się od kredytów w bankach na rozbudowę szpitala. Skończyło na półmiliardowym długu. Oprócz zobowiązań wobec dostawców, wiele z nich to pożyczki w parabankach. Jak wynikało z kontroli NIK z końca 2015 roku przy każdym pogorszeniu się sytuacji finansowej szpital brał coraz wyżej oprocentowane pożyczki - nawet z marżą 9,03 proc. Najczęściej, po to, by spłacić wcześniejszą pożyczkę.

Efekt? Koszty finansowe pożyczek i kredytów wzrosły z 7,2 mln zł w 2011 roku do 28,7 mln zł w roku 2014. A ponieważ nie płacił w terminie odsetki za spóźnienia tylko w 2013-14 roku - kosztowały go ponad 5 mln zł.

Absurdy

Poręczeniem był m.in. sprzęt medyczny. Także grunty, na których były budynek psychiatrii, pulmonologii, apteka z laboratorium oraz agregat prądotwórczy.

Akurat ten grunt był gwarantem przy pożyczce w wysokości 150 mln zł (zaciągniętej częściowo bez żadnego przetargu, bo - jak tłumaczyło kierownictwo - wiadomo, że da tylko jedna firma, więc nie było po co rozpisywać konkursu). Pożyczkodawcą były Grudziądzkie Inwestycje Medyczne. Była to spółka założona przez kierownictwo szpitala i miasta i to ona pożyczała pieniądze... szpitalowi.

Upraszczając: doszło do sytuacji, w której sam szpital i jego organ założycielski razem pożyczali pieniądze samym sobie. Do tego poręczyli tę pożyczkę. Ta sama spółka - nie posiadając własnych środków - zaciągnęła pożyczkę od instytucji parabankowej. Kontrolerzy NIK przyznają, że takie sytuacje rodzą ryzyko. Przy takim zadłużeniu może dojść do przejęcia nieruchomości przez wierzycieli. W przypadku grudziądzkiej placówki prawie 70 proc. nieruchomości jest obciążonych hipoteką. Jej sytuacja została opisana przez NIK, któremu trzeba było udostępniać dokumenty.

Kto rządzi zadłużonym szpitalem

- W wielu szpitalach nie rządzi dyrektor, tylko komornik i firmy finansowe. Co może zrobić dyrektor, jak mu komornik siedzi na wypłatach? Jak nie ma za co płacić, to bierze następną pożyczkę - mówi dyrektor Marek Nowak z Grudziądza.

Takim przykładem jest Centrum Zdrowia Dziecka (IPCZD), które od lat boryka się z fatalną sytuacją finansową (ok. 300 mln zł zadłużenie). Jak przyznaje jeden z pracowników dotacje, które otrzymywał kilka razy szpital od państwa starczało na spłacanie odsetek dla pożyczkodawców.

Ile pożyczek jest zaciągniętych od instytucji pozabankowych szpital nie chce zdradzić. - Wszystkie pożyczki lub kredyty do zmiany prawa o zamówieniach publicznych IPCZD uzyskiwał w drodze publicznych przetargów - mówi wymijająco Katarzyna Gardzińska, p.o. rzecznika prasowego.

Kiedy zaglądamy do informacji o wynikach zamówień publicznych widać, że IPCZD tylko w 2015 wzięło pożyczkę na 40 mln zł od Magellana. Same odsetki - w perspektywie 60 miesięcy - wyniosą 5 mln zł (wysokość oprocentowania 5,49 proc.). Ile jeszcze zostało zadłużenia, czy są jakieś inne formy pośredniego zadłużenia placówki - nie wiadomo. - Informuję, że nie będziemy odpowiadać na tak szczegółowe pytania dotyczące finansów Instytutu - odpowiedziała nam rzeczniczka Centrum Zdrowia Dziecka.

Jak ustalili kontrolerzy MZ jedna z firm udzieliła pożyczki na 16 mln zł do oddania w 36 miesięcznych ratach. Zamówienie było z wolnej ręki zaś zabezpieczeniem był weksel in blanco. Do tego szpital i Magellan zawarły dodatkową umowę - zabezpieczeniem był kontrakt z NFZ.

"Jesteśmy pod ścianą"

Szpitale tłumaczą, że są pod ścianą. Co zresztą jest prawdą. -Nic nie możemy - odpowiada dyrektor szpitala miejskiego z Grudziądza Marek Nowak i dodaje, że gros placówek jest ubezwłasnowolnionych. Muszą pożyczać, żeby przetrwać. Banki, zgodnie z przepisami prawa bankowego, nie udzielają kredytów jednostce posiadającej ujemne kapitały własne.

Z kolei same firmy starają się przekonać, że ich oferta jest korzystna. - Koszty finansowania udzielanego przez Magellana systematycznie spadają. Jest to efekt zarówno spadku stóp procentowych, jak i kosztu pozyskiwanego przez Spółkę finansowania - mówi Urban Kielichowski z Zarządu Magellan S.A.

W 2016 roku koszt finansowania udzielonego szpitalom przez spółkę potrafił oscylować w ok. 5-6 proc. Inna duża firma pożyczkowa Siemens Finanse nie odpowiedziała nam na pytania.

Masz ciekawe informacje dla dziennikarzy TOK FM? Czekamy na Wasze maile: reporterzy@tok.fm.

*Parabanki - instytucje, które prowadzą działalność podobną do bankowej, jednak nie podlegają prawu bankowemu

TOK FM PREMIUM