Ministerstwo będzie leczyć z niepłodności ludzi płodnych. ''Fenomenalne perspektywy dla medycyny w Polsce. Leczyć zdrowych!''
Ministerstwo Zdrowia ogłosiło wprowadzenie nowego Narodowego Programu Kompleksowej Ochrony Zdrowia Prokreacyjnego w Polsce. O założeniach programu w Post Factum Pawłowi Sulikowi opowiadała Anna Krawczak ze Stowarzyszenia „Nasz Bocian”
Celem głównym „programu kompleksowej ochrony zdrowia prokreacyjnego w Polsce”, realizowanego od 1 września 2016 r. do 31 grudnia 2020 r. jest zwiększenie dostępności do wysokiej jakości świadczeń z zakresu diagnostyki i leczenia niepłodności.
Jak informuje resort program jest skierowany głównie do osób borykających się z problemem niepłodności, którzy pozostają w związkach małżeńskich lub partnerskich i wcześniej nie byli diagnozowani pod kątem niepłodności. Ponadto program w zakresie szkoleń będzie skierowany do personelu medycznego.
Niepłodni-płodni
Krawczak komentowała w TOK FM: To zdanie jest wewnętrznie ze sobą sprzeczne. Nie można się borykać z problemem niepłodności nie będąc zdiagnozowanym i nie uzyskawszy w wyniku tej diagnozy stwierdzenia i rozpoznania niepłodności. Ten program jest dedykowany osobom zdrowym, które przez 12 miesięcy nie osiągnęły ciąży, co jak wiemy wcale nie musi oznaczać, że będą to osoby niepłodne, to w większości będą osoby subfertylne.
Co to jest subfertylność? To jest taki stan, w którym płodność jest ograniczona, czyli w ciągu 12 miesięcy nie udało się zajść w ciążę natomiast w ciągu kolejnych 24 miesięcy w tę ciążę się zachodzi. - Dotyczy to 70 proc. osób i one z niewielką lub bez żadnej pomocy medycyny w tę ciążę zajdą. I na tym właśnie polega geniusz tego programu: On się musi udać - komentowała w TOK FM ekspertka.
- Ten program się udawał pomimo tego, że nie istniał przez wszystkie poprzednie dekady i zawsze mieliśmy 70 proc. ciąż w tej grupie ludzi. To, co się zmienia teraz to to, że teraz tych 70 proc. ciąż będzie kapitalizowane politycznie i będą się one nazywały ciążami uzyskanymi w wyniku programu kompleksowej ochrony zdrowia prokreacyjnego, który kosztuje 100 milionów zł - mówiła Krawczak w TOK FM.
Ministerstwo zapowiada utworzenie sieci min. 16 referencyjnych ośrodków leczenia niepłodności z tym, że jak zaznacza Krawczak, „te ośrodki nie za bardzo będą miały kogo leczyć, ponieważ osoby niepłodne w ogóle nie są adresatami tego programu”.
Wszystko źle? Nie
Program ma też zalety. Jedną z nich jest stworzenie infrastruktury placówek dostępnych publicznie. Wynika to z ogromnego na nie zapotrzebowania, ponieważ osoby, które chciałyby leczyć niepłodność w ramach NFZ mają znacznie ograniczony do niej dostęp. Jedno z podstawowych działań terapeutycznych z zakresu leczenia niepłodności, najprostszy zabieg wspomaganego rozrodu jakim jest inseminacja domaciczna jest przez NFZ wyceniony tak nisko, że szpitalom najzwyczajniej się nie opłaca go przeprowadzać. Taki zabieg w ramach NFZ przeprowadzają w Polsce trzy placówki.
Wprowadzona metoda, która nie działa
Kolejnym celem programu jest utworzenie banku tkanek germinalnych, którego celem będzie bankowanie tkanki jajnikowej od pacjentek onkologicznych. - Metoda nie ma udokumentowanych działań. Może być potencjalnie niebezpieczna ze względu na ryzyko ponownego indukowania choroby nowotworowej wraz z tkanką, która może być tą chorobą zainfekowana - mówiła w TOK FM ekspertka.
Ryzyko, jakie niesie ze sobą ta metoda, potwierdzone jest badaniami. Alarmowały o nim zarówno Amerykańskie Towarzystwo Reprodukcji, jak i Europejskie Towarzystwo Rozrodu Człowieka i Embriologii. Krawczak uważa, że Resort zdaje sobie sprawę z ryzyka tej metody, z tym, że i tak chce ją wprowadzić, ponieważ przy tej metodzie unikamy wykorzystania metody in vitro.
W wyniku tej terapii na świecie doszło do jedynie dziesięciu (!) ciąż. W Polsce zaplanowane jest udzielenie pomocy tą metodą 75 pacjentkom przez 4 lata. - Jak taki program można nazywać „narodowym” - dziwiła się Krawczak.
No i naprotechnologia. Nie wprost, ale...
Mimo, że oficjalnie w programie nie ma informacji o tym, że będzie on opierał się m.in. na metodzie naprotechnologii to tematyką jednego z zakładanych przez program szkoleń dla personelu medycznego będzie edukacja kobiety na temat najbardziej płodnego okresu i oceny śluzu szyjkowego, co jest podstawową umiejętnością w procedurze naprotechnologicznej. Procedura ta, co zostało dawno udowodnione, nie działa dla pewnych grup pacjentek, co z resztą - jak informuje Krawczak - było powodem podjęcia działań dwójki naukowców, prof. Edwards’a i Steptoe do opracowania w 1978 r. metody in vitro.
- Myślę, że ten program otwiera fenomenalne perspektywy dla medycyny w Polsce, ponieważ wydaje się, że źródłem sukcesu jest tworzenie programów zdrowotnych, które będą dedykowane osobom zdrowym i po których przeprowadzeniu okaże się, że nasz efekt terapeutyczny jest w zasadzie stuprocentowy, ponieważ osoby zdrowe wciąż pozostaną zdrowe - ironizowała Krawczak.
Cytowany przez Polską Agencję Prasową minister zdrowia Konstanty Radziwiłł mówi tak: Dotychczas realizowany program in vitro redukował problem zaburzeń płodności i jego rozwiązywania do jednej procedury o zresztą niezbyt dużej skuteczności, a jednocześnie budzącej kontrowersje natury etycznej.
Zobacz także WIDEO: Ministerstwo Zdrowia: w 2015 r. w Polsce wykonano 1044 zabiegi przerwania ciąży