Regionalny koordynator KOD-u uderza w Kijowskiego i przyznaje: "To krzyk rozpaczy"

- Komitet Obrony Demokracji to ludzie, a nie Mateusz Kijowski - mówi koordynator KOD na Lubelszczyźnie 37-letni Bartosz Sierpniowski. Kilka dni temu, w okresie świątecznym wbił kij w mrowisko: zamieścił mocny wpis na Facebooku.

Mateusz Kijowski apelował, by protesty organizować także w święta. "Znów g***o z nami konsultujesz i się wypowiadasz za regiony" - napisał Sierpniowski. Tłumaczył, że regiony miały na czas świąt odpuścić i nie organizować demonstracji, by również policjanci mogli spędzić święta z rodzinami. "Żadne debilne wystawanie pod biurami PiS nie zmieni tego, pomijając to, że niezgłoszone pikiety zaczną się kończyć mandatami i grzywnami, ale ty tego nie ogarniasz, bo nie organizujesz" - napisał.

Spytaliśmy o sprawę Mateusza Kijowskiego. W jego ocenie, zarówno Bartosz Sierpniowski jak i parę innych osób z KOD-u zamiast współpracować atakują lidera. - Sprawia wrażenie, jakby nie chodziło o współpracę, ale o coś innego - mówi Kijowski. Ale nie chce tego nadmiernie analizować. - Bo to zawsze zbliża do jakiegoś dzielenia, a dla mnie ważniejsza jest możliwość współpracy a nie podziału - dodaje.

Czy Kijowski ma sobie coś do zarzucenia? - Pewnie wiele rzeczy, oczywiście. Natomiast nie bardzo byłbym w stanie wskazać moment czy działanie, które mógłbym zrobić jakoś zdecydowanie inaczej. Wydaje mi się, że zawsze starałem się robić wszystko najlepiej jak mogłem - mówi nam.

Czy zatem Bartosz Sierpniowski dziś żałuje swojego wpisu? Pytamy go o to i o przyszłość KOD-u.

TOK FM: Skąd ten wpis i dlaczego go pan usunął?

Bartosz Sierpniowski: Wcale go nie usunąłem, jest tylko ukryty. Skąd się wziął? To krzyk rozpaczy. Przed świętami wiszę na telefonie z ludźmi z Lublina, Zamościa, z Białej Podlaskiej, uzgadniam jakiś plan działania, ustalamy, że w święta nic nie robimy jako KOD, żeby policja mogła wrócić do domów. A ktoś nagle wrzuca komunikat na Facebooku "Idźcie i protestujcie", choć widzi, że nasze wspólne ustalenia są inne.

Ten gest rozpaczy jest wynikiem spiętrzenia się pewnych emocji?

- To nie był pierwszy raz, kiedy pojawia się hasło "Idźcie, zróbcie", a później pada tłumaczenie "Przecież nikt wam nie każe". Jeśli ktoś jest liderem dużego ruchu, pisze coś publicznie, to choćby nie wiem, jak chciał, żeby to było traktowane prywatnie, jego wpis i tak prywatny nie jest. Jeśli Grzegorz Schetyna powie publicznie "Idziemy dzisiaj w ramach protestu kąpać się w rzekach", to będzie to potraktowane jako wypowiedź szefa PO, a nie Grzegorza Schetyny. Tak samo, jak Mateusz coś mówi, to jest to traktowane jako wypowiedź szefa ruchu. A nie prywatna wypowiedź Mateusza Kijowskiego.

Macie dość tego, że ktoś wam wydaje polecenia?

- Nie, to nawet nie o to chodzi. Przecież nikt za naszą pracę nie płaci, to wolontariat. Chodzi o to, że nikt z nami tego nie uzgadnia. Rok temu - w grudniu, w styczniu - znaliśmy się dużo gorzej, a potrafiliśmy przesiedzieć w nocy wiele godzin, by ustalić, co robimy, gdzie robimy, pod jakim hasłem. Każdy czuł, że było to obgadane, była dyskusja i wspólna decyzja. A decyzje jednoosobowe? Mamy już przecież jedną partię, w której są decyzje jednoosobowe. Nie chcę mówić ostro, że u nas jest to samo. Ale musi być w tym dialog.

Pan wbija kij w mrowisko. Bo ludzie, którzy chodzą na marsze KOD-u, powiedzą "To przecież Mateusz Kijowski nas zmobilizował i zjednoczył".

- KOD to nie Kijowski, KOD to idea. Jeśli nie zaczniemy myśleć, że KOD to idea, która skupia ludzi, tylko będziemy myśleć, że to Kijowski skupia ludzi - będziemy mieć sektę, guru, obywatelski PiS nr 2. A przecież walczymy o jakieś standardy. Mamy Komitet Obrony Demokracji - działania powinny być demokratyczne, przynajmniej przegłosowane na szczeblu zarządu. A w regionach? Powinno być to uzgadniane na poszczególnych szczeblach: "Chcecie coś zrobić w swoim mieście, przegadajcie to u siebie. Chcecie robić ogólnopolsko, dajcie wypowiedzieć się zarządowi". O to powinniśmy dbać, bo tak samo to działa w KOD- zie. A nie - wydawajmy polecenia czy raczej sugestie, które są ciężkie do zrealizowania. Bo to też problem KOD-u, że ludzie z Warszawy nie mają pojęcia, jak wygląda działanie w Lublinie czy np. w podlubelskim Świdniku.

Jak Pan widzi przyszłość KODu?

- Ja ciągle wierzę w ludzi. Tylko trzeba się skupić na tym, po co KOD powstał, a nie dla kogo.

I jaką widzi Pan przyszłość? Bo przecież przed wami wybory.

- Tak, ale wybory tylko wyłonią ludzi, którzy będą odpowiedzialni za jakieś zadanie. Też nie będą wydawać poleceń. KOD ma proste zadanie: ja mówię, że powinien być takim obywatelskim Trybunałen Konstytycyjnym. Powinien oceniać działania rządzących. Jak będą przeginać  - tak jak teraz robi to PiS - wtedy wychodzić na ulicę, głośno protestować. A czasami coś opiniować, pisać listy otwarte.

A głosy, które do Pana dochodzą po tym wpisie, od działaczy?

- Wiem, że część chce mnie powiesić na suchej gałęzi. Bo jak ja mogę atakować Mateusza Kijowskiego? Z drugiej strony, część osób nie rozumie, że nie można, nie znając realiów, sugerować jakichś działań. Nie można też dzień wcześniej ogłaszać spontanicznej demonstracji czy jakiejkolwiek pikiety. Wiem, jakie jest podejście lubelskiej czy zamojskiej policji - spontaniczne musi być spontaniczne. A nie: w niedzielę jest powiedziane "Idźcie, wyśpijcie się. Rano przyjdziemy spontanicznie protestować". Bo to już nie jest spontaniczne.

Dużo pan dołożył do KOD-u od momentu, w którym został pan lokalnym liderem?

- Wolałbym o tym nie mówić, bo żona się zezłości. Finansowo może nie dołożyłem dużo, ale mniej czasu poświęciłem na niektóre rzeczy. Np. siedząc wiele godzin nad KOD-em, mógłbym w tym czasie próbować pozyskać nowych klientów dla swojej firmy. Mamy refundowane koszty dojazdów na wszelkie ważne spotkania np. do Warszawy czy do Lublina. Ale to jest jedyna refundacja, którą mamy. Cała reszta to wolontariat. Godziny spędzone nad przygotowaniami do manifestacji, na wyjazdach czy na portalu społecznościowym. Przygotowanie strajku obywatelskiego - dla ludzi to dwie godziny manifestacji. Dla lokalnych działaczy dwa, trzy dni pracy. Dla ludzi, którzy siedzą w środku i to koordynują dwa tygodnie harówy.

TOK FM PREMIUM