"Gdyby Kościół katolicki stosował zasady jak nienawistnicy i najemnicy PiS, to połowa świętych nie byłaby świętymi"
- Ludzi trzeba oceniać po całym życiu, a jest niegodziwością wyrywać jakieś faktyczne czy rzekome epizody i z tego robić pałkę, jak to robią nienawistnicy i najemnicy PiS - tak Leszek Balcerowicz oceniał informacje IPN w sprawie Wałęsy.
Ze sporządzonej przez biegłych opinii wynika, że odręczne zobowiązania o podjęciu współpracy z SB z 21 grudnia 1970 roku zostało w całości nakreślone przez Lecha Wałęsę - poinformował w poniedziałek IPN. CZYTAJ WIĘCEJ >>>
"Mamy do czynienia z ciągiem niegodziwości ze strony małych ludzi"
- Gdyby Kościół katolicki stosował takie same zasady jak ci oni, to połowa świętych nie byłaby świętymi. Na czele ze świętym Pawłem - mówił były wicepremier i minister finansów. W jego opinii Wałęsa "zasługuje na jeszcze większy podziw, że tak szybko się z tego wyrwał".
- Mamy do czynienia z ciągiem niegodziwości ze strony - moim zdaniem - małych ludzi albo ogarniętych nienawiścią, żądzą władzy, skrajnie cynicznych albo dyspozycyjnych - stwierdził Balcerowicz.
"Szalony z nienawiści"
- Pojawia się zarzut, że działalność Wałęsy jako prezydenta była naznaczona zależnością od SB, ochroną obozu postkomunistycznego - zwróciła uwagę Dominika Wielowieyska. - To jest akurat Andrzej Gwiazda, który jest szalony z nienawiści - podkreślił ekonomista. - Stojąc obok Kaczyńskiego niedawno powiedział, że radykalne reformy rynkowe w Polsce, nazywane planem Balcerowicza, były gorsze dla Polski niż druga wojna światowa - mówił.
- To jest tego typu narracja. Kaczyński stał, milczał, choć on te reformy akurat słusznie popierał - dodał były prezes NBP.