Oprawca ma wielką władzę. Statystyka pokazuje, że kobieta musi być skrzywdzona 35 razy, by zgłosić przemoc domową
"Niebieska Linia" nie jest ulubieńcem obecnej władzy, przyjście do władzy PiS oznaczało dla poradni wstrzymanie dotacji. W kwietniu pracę wznowiono. Dzięki pieniądzom zebranym w internecie.
Dotacji nie dostała też inna organizacja, która od lat pomaga kobietom-ofiarom przemocy - Centrum Praw Kobiet.
Zajmująca się pomocą ofiarom mecenas Natalii Klimy-Piotrowskiej, przekonuje, że walka z przemocą domową jest szczególnie trudna. Bo ofiarom bardzo trudno jest prosić o pomoc, zgłaszać stosowanie przemocy. - Niektóre z kobiet decydują się na rozwód, bo ich kat podniósł rękę na dzieci. Mimo tego bardzo często usprawiedliwiają sprawców przemocy. Nie chcą przed nikim - same przed sobą - przyznać, że padły ofiarą przemocy - opowiada Klima-Piotrowska.
Dlatego, zdaniem prawniczki, tak ważne jest, by kobiety miały możliwość korzystania z takich poradni jak "Niebieska Linia".
Suche dane pokazują, jak wielką władzę ma kat nad swoją ofiarą
Zdaniem szefowej "Niebieskiej Linii" Renaty Durdy, jak dużym wyzwaniem jest walka z przemocą domową dobrze pokazują dane statystyczne.
- Jak pokazują amerykańskie badania, kobieta-ofiara musi zostać przez partnera skrzywdzona 35 razy, by wystąpić o pomoc. To oczywiście statystyka, ale te dane pokazują, że są kobiety które są krzywdzone 100 razy nim zadzwonią po pomoc A mówimy o przemocy fizycznej, seksualnej, ekonomicznej, która powoduje, że w XXI wieku ludzie zgłaszają się po pomoc głodni - mówiła w rozmowie z Piotrem Kraśką.