SG użyła gazu i siły wobec cudzoziemców. "Rzadko spotyka się tak mocno założone kajdanki"

Do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka trafi sprawa czeczeńskiej rodziny, wobec której Straż Graniczna w ubiegłym tygodniu użyła gazu i środków przymusu w ośrodku w Białej Podlaskiej. Chodzi o to, by cudzoziemcy nie zostali deportowani przed zakończeniem całej procedury uchodźczej - taki wniosek został wysłany do Strasburga. Sprawę zajść w ośrodku bada też Rzecznik Praw Obywatelskich.

Pracownicy biura RPO zabezpieczyli monitoring, który teraz zostanie przeanalizowany. Chodzi o jasne stwierdzenie, dlaczego w placówce doszło do niepokojących wydarzeń z udziałem obcokrajowców.

Straż Graniczna w ubiegłym tygodniu informowała, że „kilku mężczyzn w strzeżonym Ośrodku Straży Granicznej dla Cudzoziemców w Białej Podlaskiej zaatakowało funkcjonariuszy (…). Użyto gazu łzawiącego i kajdanek; mężczyźni zostali umieszczeni w izolatce” – tak brzmiał komunikat.

Dr Tomasz Sieniow z Fundacji „Instytut na Rzecz Państwa Prawa” z Lublina jest przekonany, że było zdecydowanie inaczej.

RPO w Białej Podlaskiej. Zabezpieczono monitoring

W piątek w Białej Podlaskiej byli przedstawiciele RPO. Rozmawiali z cudzoziemcami z ośrodka, ale nie udało im się spotkać z mężczyznami, którzy mieli zaatakować pograniczników. Nie udało się, ponieważ cała rodzina została wcześniej przewieziona do aresztu dla cudzoziemców w Przemyślu. Pracownikom biura RPO udało się natomiast zabezpieczyć nagrania z monitoringu, na których wyraźnie widać moment zastosowania przymusu. „Cały zebrany materiał będzie teraz szczegółowo analizowany i uzupełniany, zwłaszcza o dokumenty dotyczące pomocy medycznej, udzielonej mężczyznom przez wezwane tuż po zdarzeniu pogotowie”.

„Na ciałach cudzoziemców oznaki brutalnego zatrzymania”

W poniedziałek w ośrodku w Przemyślu byli prawnicy z Fundacji „Instytut na Rzecz Państwa Prawa”, którzy pomagają rodzinie już od kilku miesięcy w tzw. procedurze uchodźczej. Jak mówi nam szef fundacji, dr Tomasz Sieniow, umożliwiono im spotkanie i rozmowę z cudzoziemcami. Chodzi o pięcioosobową rodzinę, która została rozdzielona: trzej mężczyźni są w areszcie, a kobieta z 7-letnią córką w ośrodku. Nie mają ze sobą bezpośredniego kontaktu.  

- Rozmawialiśmy z rodziną, wiemy, że wszyscy są w tej chwili w warunkach bezpiecznych. Widać na ich ciele pewne oznaki bardzo brutalnego zatrzymania – mają mocno zranione nadgarstki od zaciśniętych mocno kajdanek. Osoby, które się na tym znają, bo widzą często osoby w aresztach, mówią, że rzadko spotyka się tak mocno założone kajdanki. Oprócz tego mają siniaki, mają też wszyscy problemy z oczami, związane z tym, że zostali potraktowani gazem – mówi dr Tomasz Sieniow z fundacji. Jak dodaje, ma nadzieję, że sprawa zostanie wyjaśniona dzięki monitoringowi. – Z tego co wiem, monitoring zapisał przebieg zdarzeń i ufam, że Straż Graniczna przedstawi zapisy monitoringu – dodaje.

„Straż Graniczna wtargnęła do pokoju”?

Cudzoziemcy twierdzą, że rodzina była w swoim pokoju, mocno stukała w drzwi, zaniepokojona tym co działo się na korytarzu. – Z ich relacji wynika, że Straż Graniczna wtargnęła do pokoju i od razu ich spacyfikowała. Miał to być specjalny patrol interwencyjny Straży Granicznej, opancerzony, w kaskach, z pałkami i z gazem  – dodaje prezes fundacji.

Straż Graniczna twierdzi, że do ośrodka została wezwana karetka pogotowia, a zespół ratownictwa medycznego udzielił cudzoziemcom niezbędnej pomocy. – Jeżeli straż twierdzi, że lekarz widział poszkodowanych to - zdaniem obcokrajowców - prawdą jest, że widział, ale nie miał możliwości udzielenia niezbędnej pomocy. Mamy upoważnienie, żeby uzyskać dostęp do dokumentacji medycznej, która, myślę, będzie odpowiedzią na to co się stało – mówi dr Sieniow.

Cudzoziemcy bez pomocy?

Fundacja „Instytut na Rzecz Państwa Prawa” pomaga cudzoziemcom od ponad 10 lat. Wielokrotnie słyszy, że uchodźcy mogą być niebezpieczni, że są wśród nich terroryści, że lepiej nie nieść im pomocy. – Wiele osób jest przerażonych tym, że my pomagamy uchodźcom i robimy coś złego. Uważają, że pomoc ludziom, którzy są inni niż my, sprowadza na nas zagrożenie. Tyle, że te osoby nie zdają sobie sprawy z tego, jak niewielka jest garstka tych ludzi, jak desperacko potrzebują pomocy, której nikt im nie zapewnia – mówi Sieniow.

Jak dodaje, pieniędzy na pomoc jest coraz mniej. – Muszę zaapelować do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych o uruchomienie środków na pomoc prawną i integracyjną, które ministerstwo otrzymało od Unii Europejskiej, a od półtora roku ich nie rozdysponowuje – dodaje prezes fundacji z Lublina.  I podkreśla, że w ostatnich  trzech latach liczba osób starających się w Polsce o status uchodźcy spadła o 20 procent. – To co widzimy na ekranach telewizorów i na Facebooku to obrazy bardzo odległe – podkreśla Tomasz Sieniow.

Wysłaliśmy pytania do Straży Granicznej. Pytamy m.in. o to, czy jest prowadzone jakieś postępowanie wyjaśniające w sprawie wydarzeń, które miały miejsce oraz co wynika z nagrań monitoringu w ośrodku. Co odpisała nam rzecznik Komendy Głównej? "W Komedzie Głównej Straży Granicznej nie są prowadzone takie czynności. W kwestii oceny nagrań z kamer przemysłowych w Strzeżonym Ośrodku dla Cudzoziemców w Białej Podlaskiej nie będę się w tej chwili wypowiadać, ponieważ są one w Prokuraturze Rejonowej w Białej Podlaskiej, gdzie zostały przekazane wraz całością materiału na potrzeby prowadzonego przez Prokuraturę śledztwa" - napisała nam Agnieszka Golias, rzecznik prasowy komendanta głównego Straży Granicznej.

A teraz zobacz WIDEO: Przedsiębiorcy proponują: zalegalizować wszystkich cudzoziemców pracujących w Polsce. Poseł Szłapka: To dobre dla gospodarki

Przedsiębiorcy proponują: zalegalizować wszystkich cudzoziemców pracujących w Polsce. Poseł Szłapka: To dobre dla gospodarki

TOK FM PREMIUM