Boni: Polityka polskiego rządu jest niemoralna, kreuje strach. To na tym opiera się populizm

- Rozpoczęta procedura nie oznacza na razie żadnych sankcji, jak to się krzyczy. To jest procedura wyjaśniająca i rząd Polski ma szansę, żeby powiedzieć, że jednak otworzymy granice na uchodźców, że przedstawimy nasze oczekiwania - mówi w Radiu TOK FM eurodeputowany PO Michał Boni.

- Rozpoczęta procedura, która miała być zaadresowana także do Austriaków i Słowaków, obejmuje Polskę, Węgry i Czechy - te kraje, które nie chcą przyjąć uchodźców z Włoch i Grecji, czyli tych, którzy są sprawdzeni, a nie z nowej fali i że nie wiadomo kogo - mówi Michał Boni i dodaje, że rządy Austrii i Węgier dwa tygodnie temu  rozpoczęły negocjacje z KE ws. uchodźców i dla tego nie zostały objęte procedurą.  

Procedura wobec Polski nie oznacza na razie żadnych sankcji 

- Rozpoczęta procedura będzie trwała. Ona nie oznacza na razie żadnych sankcji, jak to się krzyczy. To jest procedura wyjaśniająca i rząd Polski ma szansę, żeby powiedzieć, że jednak otworzymy granice na uchodźców, że przedstawimy nasze oczekiwania. Można pracować szukając dobrego rozwiązania, albo można odwrócić się plecami, jak na razie robi to rząd Polski. Minister Błaszczaka co jakiś czas opowiada, że jeśli uchodźcy mieliby być w Polsce, to w obozach otoczony drutem kolczastym. To jest niesolidarne z Europą, z uchodźcami, to jest niechrześcijańskie - przekonuje eurodeputowany PO.

Konsekwencja takiej postawy po bardzo żmudnych procedurach są kary finansowe, po dwóch, trzech latach.

- Czy do tego dojdzie, nikt nie może teraz tego powiedzieć. Trzeba pamiętać też, że Polska ma otwarte procedury sporne z Komisją Europejską, Unią Europejską w innych sprawach - podatek handlowy, Puszcza Białowieska. Coraz częściej tak jest, że wchodzimy w te procedury sporne i kara finansowa jest związana z tym konkretnym sporem, a nie obcięciem funduszy, np. spójności, jak to niektórzy krzyczą - przypomina Michał Boni.

Ale - jak ostrzega Boni - zmienia się klimat wokół Polski, co może skutkować brakiem otwartości na polskie sprawy w przyszłości.

Polityka polskiego rządu kreuje strach

Badania pokazują, że w każdym kraju europejskim po zamachach w 2015 roku ludzie się boją - uchodźców i terroryzmu. Ale to nie jest tak, że równocześnie rządy tych krajów mówią tak radykalnie, że uchodźcy to terroryści i nie przyjmiemy ze względu na bezpieczeństwo żadnego z nich. Tak się mówi tylko w Polsce, w Czechach i na Węgrzech. Inne rządy tak nie robią, bo być może mają większy moralny poziom uprawiania polityki. Moralność w polityce polega na tym, że jak są sprawy trudne, to nie idzie się za badaniami, które są podsycane. Jak mówi się sto razy dziennie, że uchodźcy są zagrożeniem, to to utrwala się w umysłach ludzkich. Moim zdaniem polityka polskiego rządu jest niemoralna, kreuje strach. To na tym opiera się populizm. Myślę, że trzeba jasno powiedzieć, że musimy wziąć pod uwagę obawy polskiego społeczeństwa - osoby, które miałby tu przyjechać musiałby być sprawdzone, ale trzeba też tłumaczyć o co w tym chodzi

- mówi eurodeputowany i dodaje: 

Trzeba osłabiać poziom lęków, a nie go budować i na tym budować kapitał polityczny.

We wtorek Komisja Europejska zdecydowała, że rozpoczyna wobec Polski, Czech i Węgier procedurę dotyczącą naruszenia unijnego prawa związaną z odmową przyjęcia uchodźców. Chodzi o relokację uciekinierów z ogarniętej wojną Syrii, którzy przebywają w obozach w Grecji i we Włoszech. Decyzję o przyjęciu 160 tysięcy osób podjęła większość krajów jesienią 2015 roku przy sprzeciwie Czech, Słowacji, Węgier i Rumunii. Rząd Ewy Kopacz poparł wówczas decyzję większości i zgodził się, by na początek do Polski trafiło około sześciu tysięcy uchodźców.

"Jak można deklarować katolickość i nazywać uchodźców 'towarem'?"

TOK FM PREMIUM