''Ustawa dezubekizacyjna powstańca nie dotknie''. Ale Błaszczak się myli. Przepisy są jednoznaczne
"Mam 95 lat i jestem jednym z ostatnich powstańców warszawskich. (...) Czuję się tak, jakbym został spoliczkowany" - pisze w liście do Rzecznika Praw Obywatelskich Adama Bodnara mężczyzna, którego objęła tzw. ustawa dezubekizacyjna. Były AKowiec w okresie PRL-u pracował jako lekarz w przychodni MSW, choć jak zapewnia w swoim piśmie, nigdy nie należał do PZPR-u ani do żadnej pokrewnej partii.
Błaszczak nie widzi problemu
W myśl uchwalonej przez PiS ustawy "każdy funkcjonariusz, który choć przez jeden dzień służył w formacjach uznanych za wspierające totalitarne państwo będzie miał obcięte świadczenie". Co ciekawe szef MSWiA, Mariusz Błaszczak - problemu nie widzi. - Jeśli przez chwilę pracował w przychodni MSW, to go nie dotknie ustawa dezubekizacyjna, co do tego nie ma wątpliwości – stwierdził Błaszczak
Jednak wątpliwości pozostają. Po pierwsze, tzw. druga ustawa dezubekizacyjna z 16 grudnia 2016 r.precyzyjnie określa, wbrew temu co mówi minister, że liczy się każdy dzień, a zatem właśnie ta "chwila" pracy na rzecz totalitarnego ustroju. Po drugie, przepisy mówią wprost, że dezubekizacji podlegają pracujący na rzecz jednostek organizacyjnych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych czyli także resortowej przychodni.