Jak ujawniła "Gazeta Wyborcza", w czasie lipcowych manifestacji służby inwigilowały lidera Nowoczesnej oraz działaczy stowarzyszenia Obywatele RP.
Ale dla polityków PiS sprawa nie jest oczywista. - Proszę sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby głos spadł z głowy liderom opozycji. Jeśli istnieje możliwości jakiejś "zadymy" , a na demonstracjach bywa różnie... Być może policjanci chronili opozycjonistów - mówił w TOK FM Ryszard Czarnecki.
A rozmowę o śledzeniu opozycjonistów zaczął od przypomnienia, że "ilość podsłuchów zakładanych przez rząd PO-PSL była znacznie większa, niż za poprzednich rządów PiS". - Powiem więc Fredrą: Znaj proporcje, mocium panie - stwierdził wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego.
A gdyby to Kaczyńskiego śledzono?
- Czyli jakby tak śledzono Jarosława Kaczyńskiego, to nie miałby pan żadnych pretensji? Chce się upewnić. Tak na przyszłość - dopytywała gospodyni "Poranka Radia TOK FM" Dominika Wielowieyska.
- Jeżeli chodziłoby o zapewnienie ochrony. To leży w obowiązku władz państwowych. Mam wrażenie, że sugestia iż w Polsce jest państwo policyjne, jest delikatnie mówiąc daleka od rzeczywistości - przekonywał Czarnecki. I przypominał słynną "szafę Lesiaka" i "inne wydarzenia" z lat 90., które były wg polityka PiS "inwigilacją opozycji".
- Mam wrażenie, że sprawa, o której pani mówi, jest dla Ryszarda Petru bardzo wygodną ucieczką do przodu. Bo w ten sposób nie musi tłumaczyć się z tego, dlaczego jego ugrupowanie tak zmarniało. Nowoczesna jest w tej chwili w ogonie w partii. Już dawno oddała PO prymat lidera opozycji - uważa gość "Poranka Radia TOK FM"
