"Miałam kandydatów, którzy nie mówili po polsku", "Płacą nawet 2 tys. euro". Ukraińcy studiują w Polsce

Przybywa Ukraińców studiujących w Polsce. - Często jest tak, że rodzice pracują na trzy etaty, byle tylko wykształcić syna czy córkę w Polsce, czyli w Europie - opowiada pani Ewa, wykładowca na jednym z kierunków politologicznych.

31,5 tysiąca Ukraińców studiowało w Polsce w poprzednim roku akademickim, w tym 28,5 tysiąca na studiach stacjonarnych - podaje Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Wszystko wskazuje na to, że teraz może ich być jeszcze więcej. Część Ukraińców dobrze się w Polsce odnajduje, ale przybywa tych, którzy sobie nie radzą. I nie chodzi wyłącznie o naukę.

Młodsi niż studenci z Polski

Studenci z Ukrainy, gdy przyjeżdżają do Polski mają zaledwie 16-17 lat, bo w takim wieku kończy się u nich szkołę. Jedni przyjeżdżają, bo uciekają przed wojskiem i przed wojną, inni, bo tak chcą rodzice, jeszcze inni uznają, że polski dyplom to jednak dyplom europejski, który znaczy więcej niż ten z Ukrainy. Najgorzej jest wtedy, gdy przyjeżdżają sami i nikogo w Polsce nie znają, a w akademiku trafiają do pokoju z innymi Ukraińcami. Często nie dostają szansy na integrację z Polakami.

Młodzi ludzie zostają rzuceni na głęboką wodę, niejednokrotnie nie znają języka albo znają go jedynie na poziomie podstawowym. Zwłaszcza na początku nie potrafią się z nikim porozumieć, a bez znajomości języka - trudno nawiązać kontakty, trudno też przyswajać wiedzę z polskich książek o polityce, historii czy fizyce.

Kryzysowa sytuacja, zmiana kraju, nieznajomość języka i frustracje
Bywa, że nie radzą sobie z emocjami. - Rzeczywiście zauważamy tendencję zwyżkową, jeśli chodzi o studentów z Ukrainy, którzy do nas trafiają z różnymi trudnościami i problemami - przyznaje psycholog, Magdalena Bis z Biura Rozwoju Kompetencji Uiwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie.

Jak dodaje, jest to związane przede wszystkim z tym, że studentów z Ukrainy jest coraz więcej i że, gdy zaczynają studia, są młodsi niż studenci z Polski. - Ten przeskok, kryzysowa, trudna sytuacja, gdy zmienia się nie tylko szkołę czy miasto, w którym się mieszka, ale też kraj, powoduje, że proces adaptacyjny przebiega wolniej, z trudnościami - przyznaje M.Bis.

"Nie panimaju"

Lublin wybierany do studiowania, bo - teoretycznie - blisko do domu
Tyle, że ta "bliskość" wcale bliska nie jest. - Mimo wszystko jest to na tyle duża odległość, że tęsknota za domem, rodziną, przyjaciółmi jest poważnym czynnikiem, utrudniającym ich funkcjonowanie tutaj, w Polsce - mówi psycholog Marzena Bichta z UMCS.

Do Biura Rozwoju Kompetencji trafiają studenci, którzy potrafią nazwać to, z czym się zmagają, ale są też osoby nawet z objawami depresyjnymi. - Jest im smutno, mają problem z wdrożeniem się w naukę, odczuwają trudności w relacjach z rówieśnikami, zaczynają myśleć o powrocie do domu, zastanawiają się, co dalej, czy jest sens tutaj zostać - mówi M. Bis. Bywa też tak, że po prostu przychodzą się poradzić, bo nie wychodzą im studia na danym kierunku, np. na logistyce czy informatyce i chcą wiedzieć, czy mogliby go zmienić.

"Trudno nauczyć się języka w miesiąc"

Bardzo dużym problemem dla wielu studentów z Ukrainy jest język. Niejednokrotnie mają zdobyte na Ukrainie certyfikaty - tyle, że jak przychodzi co do czego, okazuje się, że jest to dobra znajomość języka, ale... tylko na papierze. - Miałam takich kandydatów, którzy teoretycznie mieli certyfikaty, że znają język polski na poziomie B1, a nie potrafili praktycznie w ogóle rozmawiać po polsku - mówi dr Zoja Kuca, wykładowca na lingwistyce na Wydziale Humanistycznym UMCS.

Nieznajomość języka u wielu rodzi frustracje. Nie mogą się dogadać z kolegami z grupy, nie rozumieją wykładowców, mają problemy w urzędach. Uczelnie - przed 1 października - z reguły organizują miesięczne kursy języka polskiego dla cudzoziemców. - Ale trudno się nauczyć języka w jeden miesiąc - mówi dr Kuca. - Słaby poziom języka polskiego powoduje, że problemy m.in. związane z adaptacją w Polsce, są jeszcze większe, dlatego, że brak znajomości języka rodzi poczucie obcości. Nie znając języka trudno nam wyjaśnić, na czym polega nasz problem - dodaje Marzena Bichta. Problem nie jest może powszechny, bo są też tacy, którzy sobie świetnie radzą, ale osób, które szukają wsparcia - przybywa.

Większość studentów z Ukrainy liczy każdą złotówkę

Ci, którzy mają Kartę Polaka, a takich osób przybywa, za studia nie płacą. Ale bardzo duża grupa - płaci, nawet 2 tysiące euro. - Często jest tak, że rodzice pracują na trzy etaty, byle tylko wykształcić syna czy córkę w Polsce, czyli w Europie. Niektórzy z rodziców przyjeżdżają do Polski i tu podejmują pracę, by dziecko mogło się utrzymać na studiach - mówi nam pani Ewa, wykładowca na jednym z kierunków politologicznych. Kilka razy słyszała od studentów z Polski, że Ukraińcy nie chcą pójść do kina czy na piwo, bo mówią wprost - nie po to rodzice harują, by oni tak lekko wydawali te ciężko zarobione pieniądze.

Dr Zoja Kuca przyznaje, że miała przypadki, gdy w trakcie zajęć miała być przerwa na drugie śniadanie, a ukraińscy studenci mówili jej, że nie mają drugiego śniadania. - Tłumaczyli, że nie stać ich na to, by codziennie kupować sobie jakąś drożdżówkę i coś do picia, że to byłby dla nich zbyt obciążający wydatek - mówi Z. Kuca. Oczywiście, problemy finansowe dotyczą także polskich studentów, ale wśród Ukraińców jest to ogromny problem, bo pensje na Ukrainie są bardzo niskie. Jedna ze studentek mówi nam, że jej mama - pielęgniarka zarabia, w przeliczeniu na złotówki, 400-500 zł/ miesiąc.

Nie znała języka. I "wpadła" zamiast "spaść"

22-letnia Dana, absolwentka dwóch kierunków na UMCS: lingwistki stosowanej i translacji konferencyjnej, gdy przyjechała do Polski na studia, też nie znała języka. Było jej bardzo trudno. - Na początku niektórzy wykładowcy na lingwistyce mówili nam, studentom z Ukrainy, abyśmy przenieśli się na inny kierunek, bo nie damy rady. Było bardzo ciężko, zwłaszcza na tłumaczeniach, z angielskiego na polski. Ale bardzo pomagali mi studenci z Polski - mówi Dana.

- Na początku wydawało mi się, że wszystko rozumiem, że przyjadę do Polski i nie będę mieć problemów z porozumiewaniem się, bo polski to łatwy język. A tak nie jest. Miałam bardzo dużo lapsusów językowych, choćby na zajęciach, gdy pomyliłam "wpadłam" ze "spadłam" i wtedy oczywiście cała grupa bardzo się śmiała - opowiada.

- Dziś, z perspektywy wiem, że przyjazd na studia do Polski, był skokiem na głęboką wodę. Ale wtedy nie miałam takiej świadomości, jako osoba bardzo młoda nie odczuwałam dużego stresu - dodaje. - Wiele nocy nie przespałam, ale nie mogłam się poddać, bo byłoby mi wstyd przed sobą i przed rodziną, że czegoś nie zdałam - mówi Dana. Dziś pracuje w firmie w Warszawie, bardzo dobrze sobie radzi i na razie nie wie, czy wróci na Ukrainę czy zostanie na stałe w Polsce. Co ważne, język polski zna już doskonale, mówi praktycznie bez akcentu. Przyznaje jednak, że zna takich Ukraińców, którzy w trakcie studiów rezygnowali. Z powodów materialnych, ale też emocjonalnych/ osobowościowych.

TOK FM PREMIUM