Policja w Centrum Praw Kobiet - zabrano komputery i dokumenty. "To jest odbierane jako nękanie"
Policjanci zabrali z siedzib organizacji pomagających kobietom m.in. dokumenty i komputery. Postępowanie, w ramach którego przeprowadzono przeszukania, ma dotyczyć urzędników z ministerstwa sprawiedliwości.
- Jednak działaczki obawiają się, że to jedynie pretekst czy sygnał ostrzegawczy, by nie angażować się w działania, które nie są po myśli partii rządzącej. Takie jak Czarny Protest - komentowała w "Poranku Radia TOK FM" Dorota Warakomska.
Według dziennikarki, "znamienna" jest data, kiedy dokonano przeszukań - środa, dzień po Czarnym Wtorku, w którym odbyły się manifestacje w obronie praw kobiet.
- Dziwny zbieg okoliczności. Choć chodzi o postępowanie dotyczące urzędników, to jest to odbierane - przez działaczki - jako nękanie - mówiła Warakomska.
Wątpliwości dziennikarki potwierdza szefowa gdańskiego oddziału Centrum Praw Kobiet. - Na postanowieniu poznańskiej prokuratury widnieje data 24 lipca. A przyszli 4 października - dzień po Czarnym Wtorku. Na pewno jest to niepokojąca sytuacja. Zastanawiamy się, co będzie dalej - mówiła reporterowi TOK FM Aleksandra Mosiołek.
W gdańskim biurze policjanci pracowali pięć godzin. Zabrali dwa segregatory dokumentów i cztery komputery.
Nielubiane
Szefowa Lubuskiego Stowarzyszenia na Rzecz Kobiet BABA - Anita Kucharska-Dziedzic relacjonowała, "policja była bardzo profesjonalna i grzeczna, nie musieli robić żadnych przeszukiwań, bo segregatory grzecznie stały w metalowej szafie dokładnie opisane".
"Nie boję się jakiegokolwiek kwestionowania naszych starych rozliczeń, bo przechodziłyśmy tyle kontroli i mamy tyle potwierdzeń, że dobrze się rozliczałyśmy, że możemy być spokojne. Nie na nas polują śledczy, a przynajmniej nic na to nie wskazuje" - uspokajała. Kucharska-Dziedzic zaapelowała też o wsparcie. "Chcecie nam pomóc - oferujcie nam KOMPUTER z Windowsem i trzymajcie kciuki, by moja ocena sytuacji była prawidłowa" - napisała na stronie organizacji.
Renata Kim przypomniała w TOK FM, że BABA i Centrum Praw Kobiet jako jedne z pierwszych organizacji pozarządowych, przekonały się, jakie są priorytety rządu PiS.
- Dostały odmowę dotacji na działalność z absurdalnymi uzasadnieniami, że np. nie zajmują się pomocą dla mężczyznom. Organizacje pomagające kobietom-ofiarom przeszkadzają min. Zbigniewowi Ziobrze. Będzie próbował utrudniać im życie. I utrudnia - oceniła dziennikarka "Newsweeka".
Wyjaśnień w sprawie przeszukań oczekuje PO. "Składamy wniosek o informację bieżącą" - napisała na Twitterze posłanka Monika Wielichowska.
Kogo wspiera władza?
Zdaniem Kamili Gasiuk-Pihowicz, decyzje przedstawicieli władzy jasno pokazują, że "rząd nie stawia się po stronie ofiar" przemocy.
- Przez ograniczenie dotacji uniemożliwiano działalność telefonu zaufania dla ofiar przemocy. Mamy także konwencję antyprzemocową, której nie wszystkie przepisy wprowadzono w życie. A są przecież zapowiedzi, że wypowiemy tę konwencję. Trzeba jasno powiedzieć: rząd PiS stawia się nie po stronie ofiar, a po stronie oprawców. Dając w przestrzeni publicznej przyzwolenie na działania przemocowe - mówiła posłanka Nowoczesnej w "Poranku Radia TOK FM".
Jak oceniła Agnieszka Wiśniewska, przeprowadzenie przeszukania biur organizacji kobiecych dzień po Czarnym Wtorku jest "niemądre i głupie". - To nie są organizacje, które odmówiłby wydania komputerów czy dostępu do dokumentów. Trzeba śledzić tego rodzaju sprawy. Ale chcę przestrzec przed atakami moralnej paniki - stwierdziła.
Według publicystki "Krytyki Politycznej", lepiej widzieć w tej sprawie "zbieg okoliczności", bo inaczej "przestaniemy ufać policji".
- Po tym jak kilka lat temu do siedziby "Krytyki Politycznej" wrzucono granaty dymne, policja przyjeżdża prawie na każde organizowane u nas spotkanie. Chcemy ufać policji, głęboko wierzę że chcą nas broni. Nawet jeśli trudno w to uwierzyć - stwierdziła Wiśniewska.