Gdy odchodzi dziecko... O emocjach, lęku i bólu w rozmowie z psychologiem z hospicjum
Anna Gmiterek-Zabłocka, TOK FM: Na co dzień obcuje pani ze śmiercią, z odchodzeniem dzieci, z bardzo ciężkimi chorobami najmłodszych. Taka najtrudniejsza sytuacja, najtrudniejsza rozmowa z rodzicami?
Małgorzata Kostek, psycholog: Każda rozmowa jest trudna, każda jest inna. Najważniejsze w takiej rozmowie jest słuchanie - żeby to, co jest w rodzicach, mogło wybrzmieć, by mogli się tym podzielić i nazwać, ale też, by sami mogli to usłyszeć.
Czyli to są setki pytań zadawanych przez psychologa czy też rodzice mówią sami?
- Bywa różnie, ale ważne jest, gdy rodzice mówią sami. Bardziej chodzi tu o towarzyszenie niż wypytywanie - towarzyszenie to jest bycie za rodzicem, gdzieś z tyłu, w służbie jemu i z uważną obecnością.
Gdy rodzice, pod wpływem ogromnych emocji, w tym często żalu, rozmawiają z panią, to są opowieści o dziecku?
- To zależy od tego, z czym rodzic boryka się w danym momencie, co najbardziej mu ciąży, co go boli. Są różne pytania, w tym dlaczego właśnie ja? Dlaczego moje dziecko?
Pytania bez odpowiedzi...
- Tak, pytania bez odpowiedzi, pytania, które są tajemnicą. Pytania - być może - z odpowiedzią po tamtej stronie.
Ma pani wrażenie, że rodzic, który ma szansę porozmawiać z panią jako psychologiem, wyrzuca z siebie jakiś ciężar?
- Wyrzuca bądź dzieli się tym ciężarem. Ale ważne jest też to, że sam może się siebie usłyszeć - bo wtedy jakby posuwa się do przodu w rozumieniu tego, co się z nim dzieje, w przeżywaniu. Nabiera siły, odporności, wewnętrznej zgody na to, co jest przed nim w sytuacji, gdy wie, co może się niebawem wydarzyć.
Psycholog w trakcie takich rozmów płacze?
- Na pewno płacze dusza psychologa. Natomiast zdarza nam się płakać na pogrzebach - wtedy jesteśmy już nie w roli psychologa, ale jako ludzie łączymy się na tym pogrzebie, wspólnie odczuwamy i czujemy podobnie - jak rodzice.
Czy w przypadku dziecka, które bardzo długo choruje, można się przygotować na jego śmierć?
- Czasem przez to, że choroba jest bardzo rozciągnięta w czasie i rodzice już niejednokrotnie mierzyli się z tym, że dziecko było na progu śmierci i wróciło - to, gdy dzieje się coś niepokojącego, słyszymy, że tak już było, ale potem było lepiej i dlatego wierzą, że znów będzie lepiej.
Z drugiej strony zdarza się też - choć to niewiarygodne - że rodzic widząc ciężar i ogrom cierpienia dziecka mówi, że zgadza się na wszystko, żeby tylko ulżyć dziecku i żeby już nie cierpiało. To jest cena miłości.
Czy żałoba to jest czas, który powinien trwać "od"-"do"?
- Nie, nawet w literaturze mówi się o tym, że żałoba po własnym dziecku trwa do końca życia. Zaburzona jest po prostu naturalna kolej rzeczy - dziecko odchodzi pierwsze, a to dziecko powinno żegnać rodzica - nie odwrotnie. Dlatego właśnie z tego powodu, że jest to tak nienaturalne - nie ma określenia na osobę, która straciła dziecko. Mówimy o wdowcu, wdowie, o sierotach, a nie ma nazwy dla rodziców po stracie.
Rodzice w podobnych sytuacjach się łączą? Bo wiem, że są takie grupy wsparcia.
- Tak, ale tu też jest bardzo różnie. Niektórzy się łączą i wzajemnie wspierają - ci, którzy stracili dziecko wcześniej są nieocenionymi przewodnikami dla tych, którzy dopiero wchodzą w przeżywanie żałoby. Ale z drugiej strony, są też rodzice, którzy chcą przeżywać to sami - czasem jeszcze za życia dziecka podkreślają, że nie będą chcieli kontaktu.
Wiem, że psycholog w hospicjum to nie tylko rozmowy z rodzicami, ale też z dziećmi - szczególnie tymi nieco starszymi, które rozumieją, co się dzieje.
- Tak, czasem bywa, że nastolatkowie kogoś, komu powierzają swoje obawy, sekrety, lęki wybierają spośród nas - pracowników hospicjum. Dzieje się to zawsze za zgodą rodziców, za ich wiedzą. Często ci młodzi ludzie mówią nam, że nie chcą rozmawiać z rodzicami i ich obciążać swoimi troskami, bo widzą ile cierpienia przysparzają im już swoją chorobą. I dlatego jest im lepiej rozmawiać z kimś, kto nie jest z nimi tak związany jak rodzice.
Śmierć to straszne przeżycie i dla dzieci, i dla rodziców. Z pani obserwacji i doświadczenia wynika, że kto się boi bardziej? Jeśli w ogóle da się to ocenić.
- Powiem tak, małym dzieciom łatwiej się choruje i łatwiej się odchodzi, bo one żyją tu i teraz. Czasem mam taką refleksję, że tego powinniśmy się od nich uczyć: życia tu i teraz, wykorzystywania tego, co niesie ze sobą każdy dzień. To jest najpiękniejsze i najpełniejsze życie, bez oglądania się w przeszłość. Bo często tego typu zabiegi po prostu zabierają nam teraźniejszość, w której tak dużo można zrobić - i dla siebie samego, i dla innych ludzi.
DOSTĘP PREMIUM
- F-16 raczej nie dla Ukrainy. Ale jest inny pomysł. "Unikamy wielomiesięcznego szkolenia pilotów"
- Piotruś Pan alimentów nie płaci, a do komornika przychodzi z matką. "To są moje byłe dzieci"
- Tu i tam kończą się podwyżki stóp procentowych. A banki przerażone. Czym?
- Nie tylko willa. MEiN przeznaczył 500 tys. złotych na docieplenie kościoła. "Tą sprawą powinny zająć się służby"
- "Z 40 jeńców Rosjanie wykastrowali ponad połowę". Polscy ratownicy idą w ogień Putina
- PiS nie zdąży zamieszać przy wyborach? Ekspert podaje ważne terminy i mówi o "ciszy legislacyjnej"
- PiS wycofuje się z "podatku od zbiórek". Morawiecki: Dałem jasne dyspozycje
- FBI w wakacyjnym domu Joe Bidena. W tle niejawne dokumenty. "Pełne wsparcie i współpraca"
- Turcja zablokuje Szwecji i Finlandii drogę do NATO, nawet gdyby Rosja planowała atak. "Nasze stanowisko się nie zmieni"
- Rafał Baniak zatrzymany przez CBA. Były wiceminister skarbu "uważa się za osobę niewinną"