Studenci pomagają małym uchodźcom w nauce. Niebawem zabraknie pieniędzy
Ibrahim Alzoubi ma 16 lat, uczy się w trzeciej klasie jednego z warszawskich gimnazjów. W tym roku szkolnym będzie pisać egzamin gimnazjalny. Trzy lata temu trafił do Polski z objętej wojną Syrii, Najpierw przyjechał jego tata, potem cała rodzina - Ibrahim ma jeszcze troje rodzeństwa. W polskiej szkole został od razu rzucony na "głęboką wodę". To, że nie znał języka polskiego, rodziło też problemy w nauce innych przedmiotów.
- Było ciężko. Nic nie wiedziałem, nie rozumiałem tego, co mówili na lekcjach nauczyciele - mówi chłopak.
W tym czasie z kolegami w klasie porozumiewał się po angielsku. Szkoła zorganizowała mu cztery razy w tygodniu lekcje języka polskiego.
Dziś czasem brakuje słów, ale jest zdecydowanie lepiej
Od kilku miesięcy, w ramach projektu realizowanego przez grupę Chlebem i Solą, w nauce pomaga mu student Uniwersytetu Warszawskiego - Miłosz Lindner.
Pan Miłosz z Ibrahimem spotyka się dwa razy w tygodniu, u chłopca w domu. Nastolatek przyznaje, że korepetytor jest bardzo wymagający i konkretny. Rozwiązują mnóstwo zadań m.in. z fizyki i matematyki. Ibrahim w matematyce czuje się w miarę pewnie, podobnie jak w geografii, którą bardzo lubi. Dobrze radzi sobie też z językiem angielskim. Zdarza się jednak, że nie rozumie matematycznych pojęć.
- Staram się znaleźć odpowiedni język, by mówić o matematyce czy szukać modeli z rzeczywistości, która nas otacza, by odnosić to do pojęć. Na przykład, gdy omawialiśmy z Ibrahimem objętość, odnosiłem to do kubatury pomieszczeń, korzystałem też z takich pomocy jak butelki, kartki - mówi student.
"Wszystkim potrzebna jest edukacja. Nieważne, czy w Polsce zostaną"
Jak mówi Maria Złonkiewicz z grupy Chlebem i Solą, uczniowie cudzoziemscy to osoby, które mają już status uchodźcy albo ochronę międzynarodową, albo czekają na decyzję w tej sprawie. - Stwierdziliśmy, że wszystkim potrzebna jest edukacja. Niezależnie od tego, czy te dzieci zostaną w Polsce czy nie, to jednak dobrze, żeby się uczyły. Wspólną cechą, która je łączy jest to, że ich rodzice nie mówią po polsku. A dzieci chodzą do polskich szkół i muszą się po polsku uczyć - podkreśla Złonkiewicz.
Czasami zajęcia ze studentami to lekcje polskiego, innym razem - nadrabianie szkolnych zaległości z innych przedmiotów.
Co dalej?
Do tej pory projekt dotyczący korepetycji dla małych cudzoziemców był w całości finansowany przez zagraniczny grant pochodzący od European Students’ Union (ESU), realizowany we współpracy z Fundacją Przestrzeń Wspólna. Niestety, pieniądze już się skończyły. Dlatego grupa Chlebem i Solą uruchomiła zbiórkę publiczną.
Celem jest zebranie kwoty 25 tysięcy złotych, by lekcje, szkolenia i zajęcia dla dzieci dalej mogły się odbywać. Organizatorzy zbiórki informują na FB, na co dokładnie chcą przeznaczyć zebrane pieniądze. Chodzi m.in. o zatrudnienie koordynatora projektu na 1/4 etatu; szkolenia dla wolontariuszy czy superwizje psychologiczne.
Państwo polskie nie uruchomiło w ostatnim czasie żadnych nowych funduszy wspomagających integrację rodzin uchodźczych. Ze względu na obecną sytuację polityczną oraz wzrastającą niechęć Polaków do uchodźców i wszelkich migrantów, znalezienie publicznych środków na taką działalność staje się coraz trudniejsze. Od dwóch lat zablokowane są środki z Funduszu Azylu, Migracji i Integracji, które przez lata były podstawą finansowania programów integracyjnych. Uznane organizacje działające od lat na tym polu zmuszone są do zamykania całych programów i znacznego ograniczania zakresu swych działań
- piszą działacze „Chlebem i Solą”.
Punkty zamiast ocen
Ibrahim podkreśla, że szkoła w Syrii nie różniła się zasadniczo od polskiej szkoły. Były podobne przedmioty, choć może nieco mniejszy zakres materiału, np. z fizyki. W Syrii lekcje codziennie zaczynały się o 8 i trwały do 13. W Polsce bywa, że kończą się zdecydowanie później. W Syrii przerwy były co dwie lekcje, a nie co lekcję, jak u nas.
- Poza tym w Syrii nie było w ogóle takich ocen jak 4, 5 czy 6 tylko wszystko było oceniane na punkty. Maksymalnie było można zdobyć 50 punktów - mówi chłopak.
Dodaje, że bardziej odpowiada mu polski system oceniania.
Nie tylko korepetycje
Jak mówi nam Maria Złonkiewicz, korepetycje to nie wszystko. - Przy okazji, dzieją się inne piękne historie. Na przykład wspólne organizowanie urodzin dzieci. Mamy też w ramach projektu fundusz na to, by studenci i studentki mogli gdzieś się ze swoimi podopiecznymi wybrać. Najczęściej wybierają teatr, kino, zoo czy Centrum Nauki Kopernik - mówi przedstawicielka organizacji „Chlebem i Solą”
Ale bywają też momenty trudne. Na przykład, kiedy rodzina dostaje decyzję, że nie może już dłużej w Polsce pozostać. Albo gdy nagle w mieszkaniu zjawia się Straż Graniczna i zabiera cudzoziemców na przesłuchanie.
- Nasi wolontariusze uczestniczą również w tych trudnych momentach: przyjeżdżają, rozmawiają ze strażą, wspierają psychicznie matki, opiekują się dziećmi w trakcie przesłuchań - mówi Maria Złonkiewicz.
I podkreśla, że dla cudzoziemców wolontariusz jest często najbliższym polskim znajomym.
DOSTĘP PREMIUM
- Kaczyński nic nie wie o aferze "willa plus"? "Jest jak Jan Paweł II. Nikt mu jeszcze nie wydrukował Internetu"
- Ukraina urządziła "pokazuchę" przed szczytem z UE, ale na nie wiele się to zda. "Będzie rozczarowanie"
- Oświadczenie Redakcji TOK FM w sprawie komunikatu KRRiT [aktualizacja]
- Ratownicy sprowadzili wyczerpanego narciarza. Akcja TOPR po zamknięciu Tatr
- Putin skleja się ze Stalinem. "Nowa tradycja w rosyjskiej propagandzie"
- Szewach Weiss nie żyje. Były ambasador Izraela w Polsce miał 87 lat
- Irański reżim boi się tańca. "Jest uważny przez fundamentalistów islamskich za grzeszną aktywność"
- Polki najczęściej chorują na raka piersi. A jedynie 30 proc. wykonuje mammografię
- Cały obszar Tatr zamknięty dla ruchu turystycznego
- Duży pożar w Rosji. Płonął magazyn ropy naftowej w pobliżu granicy z Ukrainą