Gorzka refleksja."Jeśli liberalna inteligencja chce władzy, musi dziś sporo przemyśleć"

W dzisiejszym Poranku TOK FM prof. Andrzej Zybertowicz zauważył, że liberalni intelektualiści i akademicy niespecjalnie angażują się w działalność doradczo-polityczną. Zapytaliśmy prof. Rafała Chwedoruka, czy zgadza się z opinią o zbyt słabym zaangażowaniu lewej strony środowiska akademickiego.

- Wielu liberalnych intelektualistów nie wie, jaką właściwie powinni odegrać rolę. Czy krytyka i zarazem życzliwego doradcy opozycji, który wskazuje również na błędy opozycyjnych partii, czy raczej spin doktora, który będzie partiom doradzał, jak wygrać kolejne wybory - mówił dla Tokfm.pl prof. Rafał Chwedoruk.

- Jak to jest, że partie opozycyjne mające poparcie najbardziej światłych umysłów w tym kraju wyróżniają się tak żenującym udziałem w debacie publicznej i taką niesprawnością - pytał w dzisiejszym Poranku TOK FM prof. Andrzej Zybertowicz. A my zapytaliśmy o to profesora Rafała Chwedoruka, politologa z UW.

- To w pewnym sensie rechot historii, że to konserwatywny profesor upomina się o zaangażowanie publiczne intelektualistów. Polska prawica przywiązuje wielką wagę do polityki historycznej, zapomniała jednak o tym, że to pojęcie ma swoje źródła w  wypowiedzi historyka o lewicowych zapatrywaniach. To amerykański historyk Howard Zinn mówił o potrzebie szerokiego zaangażowania intelektualistów i przekonywał, że nie po to został historykiem, żeby czytać nudne książki, ale żeby zmieniać świat - mówił komentując dla Tokfm.pl prof. Rafał Chwedoruk, politolog z UW.

CZYTAJ TEŻ: "Skoro opozycja ma poparcie tak światłych umysłów, to czemu jest tak słaba?" - Zybertowicz >>

Zdaniem prof. Chwedoruka zwiększenie udziału liberalnych intelektualistów w polityce niekoniecznie doprowadziłoby do znaczących zmian. -  Można oczywiście wprowadzić filozofa do korporacji i na pewno będzie od tego mądrzej, ale niekoniecznie przełoży się to na większe zyski, czy lepsze jej działanie – mówił politolog.

Prof. Chwedoruk zwrócił też uwagę, że w Polsce życie polityczne jest „dość płytkie”. - Być może należy odwrócić twierdzenie profesora Zybertowicza, może to politycy powinni się lepiej kształcić, zanim wejdą do polityki, co dałoby im większe kompetencje.  W Niemczech polityk musi przejść znacznie dłuższą drogą, dużo więcej się nauczyć zanim dojdzie do władzy. A my mamy kariery polityczne dosyć gwałtowne, tak jak choćby Mateusza Morawieckiego.  

Żeromski i Balcerowicz w jednym?

Jednak wydaje się, że profesor Zybertowicz trafnie stawia pytanie, o to jaka powinna być dziś rola inteligenta szczególnie w takie ważnej politycznie sytuacji jak obecna.  – Dzisiejsze postrzeganie intelektualistów to kwestia zderzenia etosu inteligencji, który powstał na początku XX stulecia, ze zmianami ustrojowymi i rynkowymi. Inteligent miał być kimś, kto gotów był poświęcić dla sprawy wyższej – Judymem, siłaczką i Piłsudskim w jednym. Wiele wydarzeń w historii polski legitymizowało ten etos. Jednak gdy przyszły zmiany ustrojowe oraz zmiany rynkowe dla takiego zaangażowanego inteligenta trochę zabrakło miejsca, bo nagle miał też umieć funkcjonować „na rynku”. A bardzo trudno być naraz, ujmując to symbolicznie, po stronie i Żeromskiego i Balcerowicza - przekonywał profesor. 

To fakt, że wielu liberalnych intelektualistów sobie z tym nie radzi. Co z kolei pozwala PiS-owi na poczucie pewnej wyższości, odwołanie się do tradycyjnego, polskiego etosu inteligencji i twierdzenie: 'To my jesteśmy prawdziwą partią inteligencką'

– mówił Chwedoruk.

Życzliwy krytyk czy spin doktor?

Profesor przekonywał, że pewien dramatyzm obecnej sytuacji polega na tym, że choć wielu akademików deklaruje, że jest przeciwnych PiS, widzą oni również, że wcześniej nie wszystko było w porządku. I wielu nie wie, jaką właściwie powinni odegrać rolę – czy krytyka i zarazem życzliwego doradcy opozycji, który wskazuje również na błędy opozycyjnych partii, czy raczej spin doktora, który będzie partiom doradzał jak wygrać kolejne wybory. To są zupełnie różne role. Wizja zmian społecznych w Polsce, gdyby partie opozycyjne zaczęły je głosić, przynajmniej częściowo zgadzając się z rządzącymi, mogłyby uderzyć w interesy liberalnego, zadowolonego, niechętnego zmianom elektoratu i przez to osłabić wynik opozycji w wyborach.

Zatem sama opozycja również jest w impasie. jeśli powie, że chce zmian , większość jej elektoratu będzie sceptyczna, bo ten elektorat chce bronić status quo. Jeśli z kolei powie: „trwajmy”  to nie wyjdzie poza swoją bazę około 30 procent

– ocenił.

CZYTAJ TEŻ: Przeprowadził badania na wyborcach PiS i wyróżnił trzy typy osobowości >>

Jak przypominał profesor, mieliśmy w polskiej polityce zaangażowanie intelektualistów zarówno konserwatywnych jak i liberalnych wielokrotnie i to w formie bezpośredniej partycypacji, ze środowisk akademickich wychodzili posłowie, wiceministrowie. -  Był Jan Józef Lipski, Karol Modzelewski, Lech Kaczyński, Paweł Śpiewak. Rezultaty były bardzo różne, jedni odnajdywali się w roli polityków, niektórzy szybko chcieli wracać do świata akademickiego – podsumował Chwedoruk.

Od spraw publicznych są eksperci

Jak te argumenty wpisują się w zarzuty dotyczące braku mobilizacji całego liberalnego elektoratu? - Liberalny elektorat był przez większość transformacji socjalizowany w duchu indywidualizmu, zaradności, troszczenia się o własne dochody i prestiż. Sprawy publiczne, tak jak w innych dziedzinach życia, należy powierzyć ekspertom. Przykładem tego sposobu myślenia jest poparcie w ostatnich wyborach tysięcy liberalnych wyborców dla Ryszarda Petru  Pożądana aktywność obywatelska to formalnie niepolityczne fundacje, zajmujące się partykularnymi kwestiami - stwierdził Chwedoruk.

Zwrócił również uwagę, że liberalne elity przedstawiały np. manifestacje uliczne i aktywność pozaparlamentarną jako potencjalnie niebezpieczną, wiążącą się np. z demonstracjami związkowców, blokowaniem dróg przez Andrzeja Leppera itp. - Istotna część inteligencji bała się także zaangażowania w kontestację polskiej transformacji, ze względu na swoje doświadczenia i z lat 80-tych i krytycyzm wobec ówczesnego państwa - przekonywał.

Zdaniem politologa właśnie dlatego dziś tak trudno wielu sympatykom opozycji zrozumieć, że nie bezpartyjni fachowcy, nie organizacje pozarządowe, ale partie i politycy są najważniejsi w procesach przeprowadzania zmiany społecznej.

Poza tym wydarzenia ostatniej dekady: światowy kryzys kapitalizmu, problemy migracyjne, perturbacje w UE, paraliżowanie tradycyjnej demokracji przez światowe rynki i globalizację podważyły wzorce dominujące w polskiej transformacji. Spośród wszystkich nurtów polskiej polityki, to intelektualiści spod znaku liberalizmu muszą przemyśleć najwięcej, jeśli chcą, by ich polityczne reprezentacje powróciły do władzy

 - podsumował Chwedoruk.

 Posłucha też rozmowy z Poranka TOK FM:

Wróbel: "Rzadko się zdarza, że coś tak mnie zaskoczy. Przymurowało mnie"

TOK FM PREMIUM