Dodzwoniliśmy się do polskiej bazy pod K2. "Koledzy są zdeterminowani, wiedzą po co przyjechali"
- Rano ok. 10 usłyszeliśmy warkot helikopterów, oznaczało to, że piloci zabrali naszych kolegów ze Skardu. Jesteśmy w bazie w komplecie, nie licząc Jarosława Botora, który musiał wróci do kraju - relacjonuje w rozmowie z TOK FM Krzysztof Wielicki.
Adam Bielecki, Denis Urubko, Piotr Tomala, Jarosław Botor dotarli do Skardu w niedzielę, po brawurowej akcji ratunkowej na Nanga Parbat.
Polakom udało się odnaleźć francuską himalaistkę Elisabeth Revol. Niestety nie było szans na dotarcie do Tomasza Mackiewicza.
"Wszyscy wiedzą, po co przyjechali"
Dziś rano z bazy pod K2 rozpoczęły wspinaczkę do obozu I dwa zespoły. Ale - zdaniem Krzysztofa Wielickiego - pogoda może pokrzyżować im plany. Dlatego wszyscy członkowie narodowej wyprawy na K2 z nadzieją patrzą na prognozy pogody.
- Prognozy które otrzymujemy są niestety nie najlepsze, zwiększa się siła wiatru. Liczymy na to, że prognozy pogody się nie zmienią... Bo przeważnie było tak, że prognoza była lepsza, a rzeczywistość gorsza. Może teraz będzie odwrotnie.
Czytaj też: Wiadomo, dlaczego ratownicy nie poszli po Mackiewicza. Ukazał się raport z akcji na Nanga Parbat>>>
Krzysztof Wielicki liczy na to, że w ciągu trzech-czterech, maksymalnie pięciu dni uda się himalaistom założyć obóz trzeci na wysokości ok. 6900 metrów.
- To będzie jeden z ważniejszych momentów wyprawy, bo pozwala powoli powoli otwierać drogę na szczyt. Nastoje są bardzo dobre, wszyscy tu wiedzą, po co przyjechali. Koledzy są zdeterminowani, by walczyć w ścianie, bo wszyscy sobie zdają sprawę z tego, jak wielkie to wyzwanie - podkreślił kierownik wyprawy Krzysztof Wielicki.
Celem polskiej ekipy jest pierwsze zimowe wejście na K2.