Procesja religijna czy marsz polityczny? Proces w Przemyślu przeciwko narodowcom
Oskarżeni w czerwcu 2016 roku zaatakowali procesję, która szła z soboru św. Jana Chrzciciela na cmentarz wojenny. W procesji brali udział nie tylko Ukraińcy, ale też Polacy, którzy dziś mają status pokrzywdzonych. Jest wśród nich m.in Danuta Kuroń, żona Jacka Kuronia.
Kilka osób ma też zarzuty związane z uszkodzeniem ciała i naruszeniem nietykalności dwóch uczestników procesji.
Pierwotnie oskarżeni dostali wyroki w trybie nakazowym, czyli bez procesu. Zgodnie z decyzją sądu, część z nich przez kilka miesięcy miała przekazywać 20 proc. swoich zarobków na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym, inni mieli pracować społecznie po 30 godzin w miesiącu (tzw. prace społecznie użyteczne).
Jednak, jako, że były to wyroki nakazowe, oskarżeni mogli się od nich odwołać i tak się stało. Dlatego ruszył normalny proces.
"Wyrok będzie ważny dla polsko - ukraińskich stosunków"
Młodzi mężczyźni o poglądach narodowych w czerwcu 2016 roku zakłócili tradycyjną, ukraińską procesję religijną - procesję, w której od wielu lat społeczność ukraińska oddaje hołd poległym żołnierzom Armii Ukraińskiej, którzy w 1920 roku, jako sojusznicy Polski, walczyli w wojnie polsko-bolszewickiej. Sprawcy, którzy przed sądem nie przyznają się do winy - zaatakowali m.in. mężczyznę, który szedł z przodu procesji, zerwali z niego koszulkę, podeptali też religijne chorągwie.
- To pierwszy taki proces po 1989 roku w sprawie napaści na procesję religijną zorganizowaną przez mniejszość ukraińską w Przemyślu - mówi Igor Horków, Polak, reprezentujący mniejszość ukraińską, członek Związku Ukraińców w Polsce.
Jak dodaje, ważne jest też coś jeszcze. - Ta napaść miała na celu zastraszenie naszej mniejszości w Przemyślu i usunięcie procesji z przestrzeni miasta. Proces jest ważny dla Ukraińców, ale także dla Polski - jego wynik będzie świadczył o tym, gdzie jesteśmy i w którą stronę zmierzamy. Mamy nadzieję, że prawda w tym procesie obroni się sama - mówi Horków.
"Wykrzykiwano agresywne, wulgarne hasła"
Przesłuchano m.in. Polaków, którzy razem z Ukraińcami szli w procesji w 2016 roku. Proces zmierza do końca, kolejna rozprawa 22 marca. Wśród osób już przesłuchanych jest m.in. Danuta Kuroń, działaczka opozycji w okresie PRL, która też uczestniczyła w procesji. - W tej procesji szło kilkaset osób, w tym Polacy. To, że może być jakieś niebezpieczeństwo, wiedzieliśmy wcześniej, bo nacjonaliści organizowali się w internecie, w związku z tą procesją - mówi Kuroń.
Jak dodaje, idąc razem ze znajomymi na procesję, była dwukrotnie zaczepiana przez grupy skrajnej prawicy (w tym młodych ludzi ubranych w czarne koszulki z przekreślonym portretem Bandery). Danuta Kuroń niosła polską flagę - nacjonaliści
zaczepiali ją, myśląc, że idzie, by dołączyć do ich kontrmanifestacji; mówili, gdzie jest ich zbiórka.
- Gdy procesja ruszyła, po obu stronach ulicy stały grupy mężczyzn, z transparentami. Wykrzykiwano agresywne, wulgarne, brutalne antyukraińskie hasła. W pewnym momencie procesja stanęła i dowiedzieliśmy się, że czoło procesji zostało zaatakowane - opowiada nasza rozmówczyni.
"Wszyscy mamy prawo do godności"
Pani Danuta w procesie w Przemyślu ma status osoby pokrzywdzonej. - Moje prawa zostały naruszone, dlatego, że wszyscy mamy konstytucyjne prawo do godności i państwo polskie powinno zabezpieczyć to nasze prawo. A na tej procesji co prawda byli policjanci, ale nie wykonywali właściwie swojej roli. Pozwolili na to, aby Młodzież Wszechpolska niejako dołączyła do procesji i zagroziła naszemu bezpieczeństwu - mówi nam Danuta Kuroń.
- To jest coś, czego do tej pory nie możemy zrozumieć, dlatego, że w polskiej kulturze nie ma czegoś takiego, jak atak na procesję religijną - dodaje.
"Na procesji poczułem atmosferę, jaką pamiętam ze stanu wojennego"
W trakcie procesu zeznawał też inny działacz opozycji z PRL, Krzysztof Stanowski, który ma status pokrzywdzonego, bo był jedną z osób zaatakowanych przez nacjonalistów.
- W trakcie procesji nagle zobaczyłem wokół siebie atmosferę, którą niestety pamiętam ze stanu wojennego: dookoła agresję, ludzi wykrzykujących w twarz bardzo mocne, obraźliwe hasła. I wydaje mi się, że trzeba jasno powiedzieć: olbrzymia grupa Polaków, w tym ja, nie akceptuje i nie wyraża zgody na pomysł, aby wymachiwać kułakami czy krzyczeć obraźliwe hasła w stosunku do ludzi, którzy się modlą. Co ważne, ci ludzie nie wykonywali żadnych gestów, które mogłyby zostać odebrane jako negatywne w stosunku do Polski czy narodu polskiego - mówi Stanowski.
Oskarżeni idą w zaparte
Oskarżeni w trakcie procesu próbują udowadniać, że marsz w Przemyślu nie był procesją religijną, ale zgromadzeniem politycznym. Próbują też twierdzić, że byli na miejscu, bo chcieli się sprzeciwić propagowaniu banderyzmu przez Ukraińców. Tyle, że coś innego wynika z zeznań wielu świadków. M.in. strażnicy miejscy potwierdzili, że zgromadzenie było związane z religią i że to była procesja.
W tym procesie świadkowie są bardzo szczegółowo przepytywani przez oskarżonych i ich obrońców. M.in. w stosunku do Polaków padają takie pytania, jak "Czy jest pan za propagowaniem banderyzmu?", "Z czym kojarzy się panu Bandera?" czy pytania o wyznanie.
Na ostatniej rozprawie zeznania składał grekokatolicki ksiądz. Pytano go o genezę święta i początki tradycji związanej z czerwcowymi procesjami i czy to święto wymyślone w Przemyślu. Padło też pytanie o autobusy z Ukrainy, którymi na procesję przyjeżdżają Ukraińcy. Ksiądz tłumaczył, że to ludzie, którzy pochodzą z tych ziem i mają prawo uczestniczyć w obrządku religijnym. Wskazał też, że przed procesją w 2016 roku - po raz pierwszy - był wezwany na policję, gdzie pytano go o plany przemarszu, o
zabezpieczenie czy liczbę uczestników. Po rozmowie z policjantami już wiedział, że może się coś wydarzyć, choć policja wprost - nie powiedziała mu nic o ewentualnym niebezpieczeństwie.
"Jesteś mordercą, mordowałeś na Wołyniu"
Jak mówi nam Igor Horków ze Związku Ukraińców w Polsce, w związku z antyukraińskimi nastrojami w Przemyślu, kwestią czasu było, kiedy dojdzie do jakiegoś ataku, zaczepek, problemów. - W 2016 roku procesja była poprzedzona zwoływaniem się w internecie różnych środowisk narodowych, nacjonalistycznych, które wprost zachęcały do tego, by przerwać naszą uroczystość. Dlatego obawialiśmy się tego. Gdy doszło do ataku, ja osobiście usłyszałem m.in., że jestem mordercą, że mordowałem na Wołyniu. Padały hasła "Znajdzie się kij na banderowski ryj". W mojej ocenie, to co się wydarzyło, było prowokacją, która miała swoich mocodawców i swoich wykonawców - mówi pan Igor, który w tym procesie też ma status pokrzywdzonego (jest też oskarżycielem posiłkowym).
Tradycyjna religijna procesja Ukraińców odbyła się też w czerwcu 2017 roku - wtedy jednak nie doszło do zamieszek, bo było bardzo dużo policji. Uzbrojeni po zęby policjanci stali wzdłuż całej drogi przemarszu. Odgradzali nacjonalistów od Ukraińców i idących razem z nimi Polaków.
Czytaj też: "Co będzie można teraz mówić?" - pytają Polaków Ukraińcy. W tle nowelizacja ustawy o IPN>>>
-
Pogrzeb Kacpra Tekieliego. Jest data i miejsce. Justyna Kowalczyk zaapelowała do uczestników
-
Ratownicy w Hiszpanii wydobyli mężczyznę w własnego domu. Nie wychodził z domu od początku pandemii
-
"Zetka" w pracy to nieznane dotąd zjawisko. "Potrzymaj mi kawę i patrz, jaki mogę być roszczeniowy"
-
Co się dzieje na granicy Serbii i Kosowa? Ekspert uczula: To zawsze może przerodzić się w coś większego
-
Wybory prezydenckie w Turcji. Tuż przed drugą turą sondaże wskazały zwycięzcę
- "Horror z happy endem", czyli życie i kariera Tiny Turner. "Ona to po prostu miała"
- Na jakie poparcie może liczyć PiS w koalicji z Kukiz'15? [SONDAŻ]
- Wielkie firmy siedzą na pieniądzach. Eksperci ostrzegają: Finansowy raj dobiega końca
- Ukraina ogłasza gotowość do rozpoczęcia kontrofensywy. To "historyczna szansa"
- Płaca minimalna w 2024 roku. Minister Marlena Maląg podała kwotę