Córka Jolanty Brzeskiej: Komisja Jakiego zajęła się sprawą mojej matki dla marketingu. Są ważniejsze kamienice

Zwłoki Jolanty Brzeskiej, działaczki walczącej o prawa lokatorów, znaleziono w 2011 roku w Lesie Kabackim. O śledztwie i o tym, jak ocenia komisję reprywatyzacyjną - rozmawiamy z jej córką Magdą Brzeską.

Natalia Bet: Słyszała pani o najnowszych doniesieniach TVP i reportażu, w którym wytknięto gwiazdom TVN i Polsatu mieszkania w zreprywatyzowanych kamienicach?

Magda Brzeska: Wkurzyła mnie ta sprawa. Tak się składa, że Jarosław Gugała był naszym sąsiadem. Mieszkanie na ul. Nabielaka kupił jeszcze, gdy żyła moja mama. Zresztą zamieszkał w nim jego syn, a nie pan Jarosław. I wprowadził się tam dużo wcześniej, przed prywatyzacją, z tego, co pamiętam - w 2004 roku. Kamienica została przekazana Markowi Mossakowskiemu dwa lata później.

Ta afera to szukanie dziury w całym, robienie sztucznej nagonki. Po to, żeby znaleźć chłopca do bicia albo dziewczynkę - w postaci pani Moniki Olejnik. Jest mi strasznie przykro, że to się dzieje. Czytałam, że pan Gugała planuje pozwać TVP za ten materiał. Gdyby była taka potrzeba, mogę iść na świadka.

Pani też miała swoje pięć minut. Praktycznie wszystkie media śledziły pani wystąpienie przed komisją weryfikacyjną. 

- Nie mieszkam na Nabielaka od 2002 roku. I od początku tłumaczyłam komisji, że moje zeznania nie będą zeznaniami osoby bezpośrednio związanej ze sprawą. Dlatego uważam to, że komisja, wzywając mnie na przesłuchanie, potraktowała moje wystąpienie raczej jako zabieg marketingowy, tylko po to, aby pokazać opinii publicznej: zajęliśmy się sprawą Jolanty Brzeskiej.

A nie zajęła się? Komisja uchyliła decyzję dotyczącą reprywatyzacji kamienicy przy ul. Nabielaka.

- Powiem Pani szczerze: nie wyobrażam sobie, aby wydała inne postanowienie. Za duży szum medialny rozpętał się wokół tej sprawy.

Proszę pamiętać, że sprawa kamienicy przy ul. Nabielaka nie miała aż tak ogromnego znaczenia. Tam od kilku lat nikt nie mieszka. Są setki domów, w których lokatorzy walczą z reprywatyzacją. Co z głośną sprawą Baranków czy Ewy Andruszkiewicz? Do dzisiaj nie została ruszona. To takim ludziom trzeba pomóc. Sprawa Nabielaka mogła poczekać jeszcze kilka lat. Ale stała się pokazówką, dla samej pokazówki. 

Ostatecznie zadecydowano, że Marek M. ma zwrócić miastu blisko 3 mln zł.

- I co się okazało? Że dług spłacałam osobie, która nie była właścicielem kamienicy. Po śmierci mamy, Marek M. pozwał mnie za bezumowne korzystanie z mieszkania. Wyliczył kwotę na 80 tys. zł. Ostatecznie zapłaciłam 20 tys zł. Dla mnie to fortuna. Do pracy przyszło pismo od komornika, zablokowano mi konto, nie mogłam wypłacić alimentów. W takich sytuacjach człowiek czuje się jak zaszczuty zwierzak. 

Zapytałam więc komisję, do kogo powinnam zwrócić się o zwrot pieniędzy. Pismo w tej sprawie wysłałam w pierwszym tygodniu ferii zimowych. Do dzisiaj nie dostałam odpowiedzi. I tu nie chodzi o moją pazerność, tylko o uczciwość. Nie chcę, aby ludzie zarzucali mi, że chcę zarobić na śmierci matki. Jeżeli tyle mówimy o sprawiedliwości, to pokażmy, na czym ona polega. 

Szykuje się kolejny proces?

- Oczywiście mogłabym iść do sądu, ale wiąże się to z kolejnymi kosztami. Musiałabym zapłacić, chociażby za wpisowe itd. A ja nie mam tych pieniędzy. Po to chce je odzyskać, bo ich nie mam.

W ubiegłym roku akta sprawy dotyczące zabójstwa pani mamy przeniesiono do Gdańska.

- I przez ostatni rok nie wydarzyło się nic nowego. Oprócz tego, że zablokowano nam dostęp do akt. Mimo że jestem stroną w sprawie i mam status osoby pokrzywdzonej. 

Dlaczego? Przecież to Pani niż komukolwiek zależy na wyjaśnieniu tego, w jaki sposób zginęła Jolanta Brzeska.

- Nie mam pojęcia, dlaczego odmówiono mi dostępu do akt. Naprawdę. Odwoływałam się od tej deczyji, ale sąd nie uznał moich argumentów. Kilka dni temu przeczytałam w internecie, że śledztwo podobno zostało przedłużone.

O postępach w śledztwie dowiaduje się pani z mediów?

- Tak. Nie jestem o niczym informowana.

A co pani uważa o powstającym filmie, którego bohaterką ma być pani Jolanta Brzeska?

- Słyszałam o tym projekcie, ale jego twórcy nie odezwali się do mnie w tej sprawie. Robią własne show, nie sądzę, aby była im do tego potrzebna. Raz zaproszono mnie na protest Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów, ale powiedziałam, że nie będę mogła przyjechać.

Rzeczywiście nie pojawia się pani na tego typu demonstracjach.

- Wiem, że niektórzy uważają, że powinnam zajmować się działalnością lokatorską, ale ja mam własne życie. Robię całkiem inne rzeczy. Pomagam rodzicom osób z autyzmem, np. 7 kwietnia wspólnie ze stołecznym ratuszem i Fundacją Synapsis organizuję przejazd niebieskiego tramwaju po Warszawie. Będzie też specjalna konferencja na ten temat. Zdaję sobie sprawę z tego, że reprywatyzacja to poważny problem, ale angażuję się w sprawy, które są potrzebne mojemu dziecku.

* Jolanta Brzeska była znaną warszawską działaczką społeczną, założycielką Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów - broniącego mieszkańców eksmitowanych przez kamieniczników. Mieszkała na warszawskim Mokotowie przy ul. Nabielaka 9. Budynek po wojnie odbudowywał jej ojciec. W zamian otrzymał przydział mieszkania kwaterunkowego. W 2006 roku lokal przejął Marek M., znany z kupowania roszczeń do nieruchomości. Zaczęły się sprawy sądowe, zapadł wyrok eksmisyjny. Brzeska zginęła 1 marca 2011 roku. Zwęglone zwłoki kobiety znaleziono na polanie pod Lasem Kabackim. Początkowo śledczy sądzili, że Brzeska popełniła samobójstwo poprzez samospalenie. Ostatecznie ustalono, że została zamordowana.

TOK FM PREMIUM