Ponad 60 osób zmarło z wyziębienia. Ale ofiar mrozów jest więcej. "Trzeba reagować"

Od listopada z powodu wychłodzenia zmarło w Polsce ponad 60 osób. Ale wg Adrianny Porowskiej, z Kamiliańskiej Misji Pomocy Społecznej, ofiar mrozów jest więcej. - Wystarczy, że ktoś zabrany z ulicy umrze dwa dni później w szpitalu, i już go nie ma w tej statystyce.

Noclegownia, którą kieruje Adrianna Porowska dosłownie pęka w szwach. Praktycznie każdą wolną przestrzeń przeznacza się na dodatkowe miejsca do spania dla potrzebujących. A to i tak za mało...

- W Warszawie mówi się, że jest ok. 2,5 tys. bezdomnych, a miejsc we wszystkich noclegowniach jest półtora tysiąca. Już to pokazuje, jaki mamy problem - mówiła w TOK FM dyrektorka Kamiliańskiej Misji Pomocy Społecznej.

Według danych Rządowego Centrum Bezpieczeństwa, od początku listopada z wychłodzenia zmarło niewiele ponad 60 osób. Ale ta statystyka nie pokazuje skali problemu.

- Wystarczy, że ktoś zabrany z ulicy umrze dwa dni później w szpitalu, i już go nie ma w tej statystyce. W żadnych statystykach nie ma też tych wszystkich ludzi, którzy mają odmrożone ręce, palce, stopy - oceniła Porowska.

Ty też możesz znaleźć się w takiej sytuacji

Szczególnie zimą, podczas silnych mrozów, potrzebna jest wrażliwość na los innych. Adriana Porowska apelowała, by każdy kto widzi na ulicy osobę, która może potrzebować pomocy reagował na tę sytuację.

- Przede wszystkim trzeba dzwonić, na przykład pod numer 112. Bo przecież kiedyś my możemy się znaleźć w podobnej sytuacji. Wystarczy że się potkniemy, przewrócimy i uderzmy w głowę.

- Ale ludzie się wstydzą dzwonić. Boją się, że ktoś na nich nakrzyczy - komentowała Karolina Głowacka, gospodyni sobotniego "Poranka" w Radiu TOK FM.

- Oczywiście tak się może zdarzyć. Mam nagraną rozmowę, z dyspozytorką pogotowia ratunkowego, odmówiła przysłania karetki. A jak karetka w końcu przyjechała to sanitariusze zrugali mnie i cały zespół. To tradycja. To jak służby ratunkowe, sanitariusze traktują osoby bezdomne, to jest skandaliczne. Ale trzeba dzwonić - przekonywała dyrektorka Kamiliańskiej Misji Pomocy Społecznej.

Pomóc można też w inny sposób - oddając ciepłą odzież, buty.

- Są ludzie, którzy przychodzą do nas w mokrych, krótkich butach. Rozmawiałam wczoraj z kierownikiem fundacji Lekarzem Nadziei z ul. Wolskiej. To fantastyczni ludzie, lekarze-wolontariusze - oddają swój czas potrzebującym, którzy nie mają ubezpieczenia. To są dramatyczne sytuacje - są ludzie, którzy przychodzą tam w trampkach. 

Mieszkanie w altance śmietnikowej

W obiegowej opinii osoby bezdomne, to ci którzy sami wybrali taki los; a do tego ludzie uzależnieni.

- Ale nawet jeśli ktoś jest pijany, to nie powinien zamarznąć - podkreślała Adrianna Porowska. I przekonywała, że bezdomność nie jest wyborem. - Jak ktoś mnie pyta, co zrobić żeby nie było bezdomnych, to mówię: dać mieszkania, nie eksmitować. U mnie w palcówce jest pan - upośledzony w stopniu lekkim - który miał 6 tys. zł długów i został eksmitowany. To jest pomysł na pomaganie ludziom? Przecież takimi ludźmi nikt się nie interesuje. Dlaczego nie przychodzi do nich wcześniej asystent rodziny, nie nie sprawdza co się dziej, jak pomóc? - pytała.

I opowiadała o mężczyźnie, którego poznała niedawno. - Mamy pana, który mieszkał w altance śmietnikowej. Straż Miejska nas o tym poinformowała.  To pan który został wyeksmitowany. I w tej altance mieszka od dziewięciu lat. Sąsiedzi mu pozwolili.  Pojechaliśmy do niego, zaproponowałam, że zabierzemy go do nas. A on mówi, że  zimą sąsiedzi pozwalają mu spać na klatce. Wyobraża pani sobie?! Starszy pan a sąsiedzi pozwalają mu spać na klatce... Do jakiego momentu my dochodzimy?! - pytała Adrianna Porowska w rozmowie z Karoliną Głowacką.

Posłuchaj: "Daj herbatę", czyli nie bójmy się bezdomnych. Hanna Zielińska rozmawia z wolontariuszami z fundacji Daj Herbatę, którzy w każdy poniedziałek rozdają ciepłe jedzenie tuż przy dworcu Warszawa Centralna.

TOK FM PREMIUM