Rząd podejmie decyzję o odstrzale fok? Posłanka PiS mówi, że to szkodniki, których trzeba się pozbyć
- Odcinam się od jakiegokolwiek strzelania do fok - deklaruje minister Marek Gróbarczyk, szef resortu Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej. - Mamy stację na Helu, która otrzymuje dotację unijną w celu rozmnażania fok. A z drugiej strony byśmy strzelali. To paradoks - podkreśla minister.
Gróbarczyk ma świadomość, że foki - oraz inne zwierzęta, np. kormorany - przysparzają coraz więcej kłopotów. Głównie rybakom. Na razie więc zacznie się liczenie populacji "naszych" fok. Szacuje się, że w całym Bałtyku żyje ok. 30 tys. tych zwierząt.
Dopiero po zakończeniu liczenia, jak zapowiada minister Gróbarczyk, będzie czas na podejmowanie "odpowiednich działań".
Foki i polityka
Na foki najgłośniej narzekają rybacy. I to nie od dziś. Od lat alarmują, że zwierzęta wyżerają łowione przez nich ryby. Na razie ministerstwo mówi o odszkodowaniach dla rybaków. Ale pojawiły się też inne pomysły.
Posłanka Prawa i Sprawiedliwości Dorota Arciszewska-Mielewczyk powtarza w wywiadach, że najlepsza byłaby zgoda na strzelanie do fok. Zwierzęta te - przypomnijmy - są pod ścisłą ochroną. Zdaniem posłanki PiS, foki to szkodniki, a Bałtyk nie jest ich naturalnym środowiskiem.
- Foka szara zasiedliła Bałtyk w sposób naturalny ok. 9 tys. lat temu, jest zatem w tym ekosystemie gatunkiem rodzimym. Dla porównania pierwsze osadnictwo ludzkie nad Zatoką Pucką - w Rzucewie - miało miejsce ok 5 tys. lat temu i wykorzystywało zasoby środowiska naturalnego, w tym foki. Foki były tu znacznie wcześniej niż człowiek - podkreśla Maria Jujka-Radziewicz, specjalista ds. ochrony ekosystemów morskich WWF.
Polowania na foki, które były normą na początku XX wieku oraz zanieczyszczenie wód Morza Bałtyckiego doprowadziło do tego, że pod koniec lat 70. tych zwierząt było zaledwie trzy-cztery tysiące.
Jak podkreśla ekspertka z WWF, 30 tys. fok żyjących obecnie w Bałtyku "może to być ok. 80 proc. populacji".
Foka - szkodnik
Nie tylko posłanka PiS chciałaby zgody na odstrzał fok. Takie głosy pojawiają się też wśród rybaków. Zwolennikiem strzelania do fok jest burmistrz Jastarni Tyberiusz Narkowicz.
- Szwedzi już to robią. Być może u nas będzie to konieczne, ale nie wiem, czy na tym etapie. Na pewno dla rybaków foka jest szkodnikiem. Mamy tu rybaków, którzy uprawiają ten zawód z pokolenia na pokolenie. Pamiętają, że przed wojną do fok strzelano. Znam to z opowiadań swojego dziadka, który najpierw był rybakiem, potem pracował w straży granicznej. Opowiadał, że zobaczył fokę na plaży i zabił na futro. Przed wojną były też specjalne pułapki na foki, opatentował to jeden z rybaków z Kuźnicy. Płacono od złapanej foki - opowiada burmistrz w rozmowie z Tokfm.pl.
Narkowicz rozumie rybaków. - Patrząc na materiały zamieszczone przez rybaków w internecie czy zdjęcia, jak foki wykorzystują sieci rybackie jako stołówki, trzeba szukać jakiegoś rozwiązania. Znam rybaka, który łowił w ujściu Wisły i zrezygnował, bo foki wyjadają ryby. I tak się nauczyły, że jak idzie w morze, to one z nim płyną, pilnują - mówi.
Na strzelanie do fok zgadzają się nie tylko Szwedzi. Taką metodę stosuje się też w Finlandii i Estonii. Ale jak podkreśla Maria Jujka-Radziewicz, w tych krajach "foki są liczne i rozmnażają się". A nie dzieje się tak w polskiej części Bałtyku.
- W tych państwach niewielki odstrzał fok stanowi element kompleksowej strategii zarządzania gatunkiem, do której należy również wyznaczanie dużych i licznych obszarów bezpieczeństwa - rezerwatów foczych, zwłaszcza w miejscach wykorzystywanych przez zwierzęta do rozrodu. W Polsce, póki co takich miejsc nie ma - podsumowuje.
Ekspertka z WWF podkreśla, że pozwalanie na zabijanie fok może "w pewnych okolicznościach prowokować do ich zabijania także bez zezwolenia".
- Zabijanie tych zwierząt budzi też sprzeciw etyczny opinii publicznej. Negatywne postawy społeczne wobec polowań na foki są w Europie dość silne. Silniejsze niż wobec polowań na roślinożerną zwierzyn lądową. Polowania na foki w Bałtyku kwestionowane są np. przez Seal Conservation Society, które zarzuca, że polowania nie są uzasadnione i przeszkadzają w osiągnięciu celu ochrony. Odstrzały nie załatwiają problemu żerowania na zasobach najłatwiej im dostępnych, np. w sieciach - wylicza.
Foka - atrakcja
Dzięki działalności Stacji Morskiej na Helu, a co za tym idzie rosnącej liczbie fok, zwierzęta już dobrych kilkanaście lat temu stały się symbolem Półwyspu Helskiego. Pocztówki, pluszowe foki, koszulki... Wszystko, czego turysta oczekuje.
Więc czy ewentualna krucjata przeciwko fokom nie spowoduje protestów turystów?
- Moim zdaniem, póki będziemy mieli plaże, będzie pogoda i czysty Bałtyk, to turyści będą. Foka to dodatek, jeżeli chodzi o produkt turystyczny. Wychodzi nam bokiem ten produkt turystyczny - mówi burmistrz Jastarni, który przyznaje, że sam był zwolennikiem, by foki wykorzystywać do promocji regionu.
Tyberiusz Narkowicz nie kryje, że nie wie, jak najlepiej rozwiązać problemy rybaków. Ale uważa, że nie należy "okopywać się na stanowisku", iż problemu fok nie można "regulować".
Foka może przynieść pieniądze
Burmistrz nie uważa, żeby najlepszym pomysłem na rozwiązywanie problemu były wysokie rekompensat dla rybaków, za niszczone połowy.
- Wiem, że część rybaków jest tym zainteresowana. Osobiście jestem przeciwny. To tak jak z płaceniem odszkodowań, np. górnikom. To psucie ludzi, obywateli. Tacy ludzie nie mają związku z rybołówstwem, a tylko kombinują, jak wyciągnąć pieniądze. U nas jeszcze rybacy, z dziada pradziada, mają uczciwość zawodową; jak starzy rzemieślnicy. I im po prostu jest głupio. Biorą te rekompensatę, ale cały czas pływają, łowią. Ale znam też osoby, głównie młodych rybaków - w szczególności tych, którzy nie mają tradycji rodzinnych - którzy nastawiają się tylko na różnego rodzaju dotacje, rekompensaty. Uważam, że tak nie powinno być - ocenia Narkowicz.
Wypłatę rekompensat popiera WWF, ale... "jedynie jako rozwiązanie przejściowe". Bo wypłacanie pieniędzy nie rozwiązuje sedna problemu.
Foka... i co dalej?
Skoro nie rekompensaty i nie odstrzał, to co? Zdaniem ekologów, trzeba postawić na "rozwój alternatywnych narzędzi połowowych, które chronią połów przed żerującymi fokami, zmniejszając jednocześnie ryzyko przyłowu ssaków morskich".
Na przykład w Skandynawii stosowane są "narzędzia pułapkowe", czyli m.in. klatki dorszowe, w które łapane są ryby. Są one dla fok trudniejsze do sforsowania niż tradycyjne sieci.
Jak wylicza Maria Jujka-Radziewicz, w Finlandii i Szwecji obowiązują m.in. dopłaty do zakupów tego typu sprzętu.
DOSTĘP PREMIUM
- F-16 raczej nie dla Ukrainy. Ale jest inny pomysł. "Unikamy wielomiesięcznego szkolenia pilotów"
- Piotruś Pan alimentów nie płaci, a do komornika przychodzi z matką. "To są moje byłe dzieci"
- Tu i tam kończą się podwyżki stóp procentowych. A banki przerażone. Czym?
- Nie tylko willa. MEiN przeznaczył 500 tys. złotych na docieplenie kościoła. "Tą sprawą powinny zająć się służby"
- "Z 40 jeńców Rosjanie wykastrowali ponad połowę". Polscy ratownicy idą w ogień Putina
- PiS nie zdąży zamieszać przy wyborach? Ekspert podaje ważne terminy i mówi o "ciszy legislacyjnej"
- PiS wycofuje się z "podatku od zbiórek". Morawiecki: Dałem jasne dyspozycje
- FBI w wakacyjnym domu Joe Bidena. W tle niejawne dokumenty. "Pełne wsparcie i współpraca"
- Turcja zablokuje Szwecji i Finlandii drogę do NATO, nawet gdyby Rosja planowała atak. "Nasze stanowisko się nie zmieni"
- Rafał Baniak zatrzymany przez CBA. Były wiceminister skarbu "uważa się za osobę niewinną"