Wybory 2010. Solidarność poparła Kaczyńskiego, Śniadek chce osobiście zbierać podpisy
Podjęta dziś decyzja nie jest zaskoczeniem. Jeszcze przed ogłoszeniem przez Jarosława Kaczyńskiego decyzji o starcie działacze związku - na czele z Januszem Śniadkiem - deklarowali, że szef PiS będzie najlepszym kandydatem.
W kampanię Kaczyńskiego osobiście zaangażuje się przewodniczący Solidarności. - Chcę zrobić osobną listę, na której się podpiszę jako osoba zbierająca podpisy. Zrobię to w domu, w rodzinie, wśród sąsiadów - mówi Janusz Śniadek. Szef związku podkreśla, że poparcie prezesa Prawa i Sprawiedliwości było naturalnym i jedynym wyjściem. - Ta osoba jest dla nas największą gwarancją, że będzie kontynuowany programu Polski solidarnej - program, który realizował tragicznie zmarły Lech Kaczyński - mówił.
Śniadek odpiera zarzuty, że poparcie Kaczyńskiego to powrót Solidarności do polityki. - To jest działanie dla dobra wspólnego, dla dobra pracowników i w imię takiej wartości udzieliliśmy tego poparcia - podkreśla.
Decyzja Komisji Krajowej nie zapadła jednogłośnie. Od głosu wstrzymał się m.in. Janusz Łaznowski z dolnośląskiej "S". - Boję się, że w odbiorze społecznym nasza decyzja będzie odczytana jako powrót związku do polityki. A tego chciałbym uniknąć. Mamy bardzo złe doświadczenia z czasów AWS kiedy, mówiąc wprost, społeczeństwo odwróciło się od Solidarności - mówi.
Zdaniem działacza Lech Kaczyński to dla związku jednym z legendarnych działaczy. - Był jednym z twórców Solidarności, wiceprzewodniczącym całego związku. Był profesorem prawa pracy, więc naszym naturalnym, znakomitym partnerem. Jarosław Kaczyński jest szefem partii - dodaje Łaznowski.
Za poparciem głosowało 50 członków komisji, sześciu wstrzymało się.
Polecamy: Wybory 2010 dzień po dniu na Facebooku