Miliard Chińczyków nie czeka na informację o Nagrodzie Nobla
Reakcja Chin na przyznanie Liu Xiaobo Pokojowej Nagrody Nobla mało kogo zaskoczyła. Posypały się oskarżenia pod adresem Komitetu Noblowskiego, Norwegii i całego Zachodu. - Nie zaskoczyła mnie chińska reakcja. Pamiętajmy, że obowiązującym w Chinach ustrojem jest ustrój jednopartyjny, a Liu Xiaobo popiera system wielopartyjny. Władze Chin dają światu zewnętrznemu wyraźny sygnał: ustrój panujący w ChRL jest takim ustrojem, jaki być powinien i tu dyskusji nie będzie - mówił w TOK FM Maciej Kuźmicz, redaktor "Think Tank Magazine".
- Szybko wdrożono strategię dyskredytowania nagrody - dodał Piotr Cykowski z fundacji Ratuj Tybet.
Informacje o nobliście znikają z chińskiego internetu. Przeczytaj
Zdaniem Cytowskiego nagroda dla Liu Xiaobo to "sygnał dla Chin, że na Zachodzie uważnie się przyglądamy" temu, co dzieje się w tym kraju. - Władze chińskie bardzo nie lubią być pouczane z zewnątrz - a to dla nich policzek. Ale trudno. Władze chińskie coraz bardziej narzucają nam warunki gospodarcze, negocjowanie kontraktów. My mamy prawo mówić o wartościach, które są dla nas ważne - mówił. - Zachowanie twarzy w tej kulturze jest bardzo, bardzo ważne. Chiny w pewnym sensie straciły twarz - dodał Maciej Kuźmicz.
Chińczycy wierzą władzom
Według redaktora "Think Tank Magazine" nie można rozmawiać o Noblu dla Chińczyka bez rozmowy o najważniejszych problemach ChRL. - Prawa człowieka nie są tematem nr 1 i w Chinach kontynentalnym jeszcze długo nie będą. To nie jest tak, że mamy miliard ludzi, którzy czekają na informację o Pokojowej Nagrodzie Nobla. Raczej jest tak, że miliard osób czeka na informacje z rynku pracy. W tę stronę trzeba patrzeć szukając odpowiedzi na pytanie, czy ta nagroda będzie rezonowała w Chinach. W pewnych kręgach na pewno tak, ale wątpię żeby to się odbiło szerokim echem w szerokim odbiorze - wyjaśniał gość Komentarzy Radia TOK FM.
Maciej Kuźmicz podkreślił też, że ogromna większość Chińczyków zgadza się z polityką władz. Dlatego w przypadku nagrody dla Liu Xiaobo "zadziała podobny efekt jak w czasie olimpiady". - Chińczycy z którymi wtedy rozmawiałem absolutnie nie byli empatyczni wobec np. Tybetańczyków, o których problemach dużo mówiło się podczas olimpiady. Uważali, że to, co mówi państwo, to ta dobra linia. To płynęło bardzo bezpośrednio z ich przekonań a nie z tego, że ktoś im tak powiedział. Chińczycy wierzą państwu - mówił Kuźmicz.