Niesiołowski: parady równości są bez sensu

- Na platformach obśliniają się mężczyźni przebrani za kobiety. Co to jest? Po co są parady równości - pytał dziś Stefan Niesiołowski, wicemarszałek Sejmu podczas debaty nt. ustawy o związkach partnerskich. - To jest najbardziej podstawowa sprawa, że można w sferze publicznej powiedzieć kim jestem i jaki jestem - powiedział prof. Wiktor Osiatyński, konstytucjonalista.

Debata pt."Ustawa o związkach partnerskich. Doświadczenie Holandii i Flandrii (Belgii). Polskie spory" odbyła się dziś w Warszawie w siedzibie "Gazety Wyborczej". Obecni byli na niej m.in. Ryszard Kalisz, Bartosz Arłukowicz, Janusz Palikot, Piotr Pacewicz czy Krystian Legierski. Do wymiany zdań doszło między Stefanem Niesiołowskim a Wiktorem Osiatyńskim.

Chcecie tolerancji? A wyśmiewacie kościół

- Ja bardzo przepraszam, ale mam pytanie: jaki sens ma organizowanie parad równości, po co one są - pytał wicemarszałek Sejmu, Stefan Niesiołowski. - Na platformach obśliniają się mężczyźni przebrani za kobiety. Co to jest? Tam są przykłady jaskrawej nietolerancji. Wy, zwolennicy tych parad, domagacie się tolerancji, a tam są wyśmiewane uczucia religijne, parodiowany jest kościół, zakonnice, drwi się z krzyża - mówił Niesiołowski.

- Na zachodzie jest jeszcze gorzej - kontynuował. - Ja nie rozumiem sensu tych parad i nie widzę żadnego powodu, żeby je popierać. Nie można tego zakazać, bo mamy wolność, ale ja tego nie popieram - podkreślał.

W najbliższą sobotę w Warszawie odbędzie się Parada Równości. To coroczna manifestacja środowisk LGBT (Lesbijek, Gejów, Biseksualistów i osób Transseksualnych) oraz osób sprzeciwiających się homofobii i dyskryminacji.

Każda mniejszość powinna mieć prawo

- Pyta pan jaki sens mają parady? - One mają głęboki sens konstytucyjny - odpowiedział profesor Wiktor Osiatyński, konstytucjonalista. - Mniejszości, wszystkie mniejszości, powinny mieć prawo do wyrażenia swojej opinii, mają prawo być słyszalni i widzialni. To wszystko ma sens, bo gdyby nie było parad w Niemczech, Holandii, gdyby nie było zakazu parady w 2005 roku w Warszawie, nas nie byłoby na tej sali, na ten temat dziś po prostu byśmy nie dyskutowali - mówił Osiatyński.

- Jeśli ludziom zabiera się prawo do publicznego wyrażenia swojej tożsamości, to tak, jakby odebrać człowiekowi prawo powiedzenia kim on jest. To jest najbardziej podstawowa sprawa, że można w sferze publicznej powiedzieć kim jestem i jaki jestem - podsumował Osiatyński.

TOK FM PREMIUM