"Mamuniu ratuj!". Policjanci przed 7 rano wyciągnęli 5-letniego Piotrusia z łóżka
Matka chłopca, Barbara L., z trudem panuje nad emocjami. Gdy z nią rozmawialiśmy we wtorek przed południem, ciągle była w szoku. Mówi, że przed godz. 7 rano obudziło ją łomotanie do drzwi. - Było coraz głośniejsze, miałam wrażenie, że wpadną z drzwiami do środka. Otworzyłam. Do środka wpadli policjanci. Nigdy tylu nie widziałam - opowiada.
Matka Piotrusia o porannej akcji policji i kuratorów
Policjanci nie pozwolili spakować chłopcu rzeczy, zrobić kanapek. Nie pozwolili się nawet pożegnać. Piotrusia w pidżamie wyciągnięto z łóżeczka, nie zdążył nawet zabrać swojej ulubionej przytulanki. Kuratorzy stwierdzili, że nie są od dyskusji, tylko od realizowania postanowienia sądu. Wszystko działo się przy przeraźliwym krzyku i płaczu dziecka, które błagało by go nie zabierać i wołało: - Mamuniu, ratuj!
- Policjanci byli na miejscu po godz. 7. W grupie było trzech mundurowych, czterech kuratorów i psycholog - tłumaczy Magda Michalewska, rzecznik KMP w Gdańsku. - Akcja była trudna, ale przebiegła bardzo sprawnie. Nie używali siły - zapewnia.
Matka twierdzi, że cały czas była brutalnie przytrzymywana. Policjanci nie puścili jej nawet, gdy mówiła, że jest w piątym miesiącu zagrożonej ciąży. Matka przez kilka godzin nie miała pojęcia, gdzie jest chłopiec - kuratorzy nie odbierali telefonów od niej. W końcu sama pojechała do sądu. Tam usłyszała od kuratorki: - Kontaktów matki z dzieckiem nie będzie. Niech się teraz dogadują prawnicy obu stron.
Po tych słowach kuratorki, Barbara L. wyszła od niej z gabinetu i zemdlała na schodach sądu. Karetka zabrała ją do szpitala.
Dziecko boi się ojca. Ojciec wini za to matkę
Postanowienie Sądu Rejonowego w Gdańsku, na mocy którego matce odebrano dziecko, jest efektem kilkuletniego konfliktu między rozwiedzionymi rodzicami - ojcem profesorem psychologii i matką, również psychologiem, na co dzień pracującym z dziećmi.
Ani sąd ani nikt inny, nie miał nigdy zastrzeżeń co do sposobu sprawowania przez Barbarę L. opieki nad Piotrusiem - matka pracuje, ma bardzo dobre warunki bytowe, nie ma ograniczonej władzy rodzicielskiej; o żadnej patologii nie ma mowy. Co więcej, Piotruś - bardzo chwiejny emocjonalnie, przebywający pod opieką neurologa - od kilku lat mieszka wyłącznie z Barbarą L. i jest z nią bardzo silnie związany. To wszystko bezspornie wynika z akt sprawy. Na ojca, prof. J., którego w zasadzie nie zna i nie ma z nim żadnej więzi, reagował panicznym lękiem. Piotruś był wielokrotnie świadkiem awantur pomiędzy rodzicami, widział, jak ojciec zepchnął matkę ze schodów (prof. J jest oskarżony o uszkodzenie ciała byłej żony i groźby karalne wobec jej rodziny; sprawa karna toczy się w sądzie od 2008 r.).
Spotkania chłopca z ojcem nie dochodziły do skutku, bo dziecko tak przeraźliwie płakało wczepione w matkę, że nie sposób go było skłonić do kontaktu z ojcem.
Film z niedoszłego spotkania ojca z synem. Blondynka w czerni to sądowa kuratorka
Ojciec, profesor psychologii, uczynił jednak z tego zarzut - podnosił, że matka jest nadopiekuńcza i ma symbiotyczną więź z synkiem. Zapewniał sąd, że odebranie dziecka, tak bardzo związanego z matką, będzie dla Piotrusia lepsze - wtedy on, ojciec będzie mógł w końcu nawiązać z chłopcem więź i zadbać o jego przyszłą "autonomię".
Matka zaskoczona decyzją sądu
Profesorowi psychologii udało się przekonać sąd, by odebrać matce dziecko i oddać je pod jego opiekę. Intencje ojca nie są jednak czytelne - wcześniej wnioskował, by jego własne dziecko umieścić w rodzinie zastępczej.
Matka, Barbara L., wielokrotnie podnosiła stronniczość sądu. Jej adwokat bezskutecznie zabiegał o zmianę sędzi, Anny Pałkiewicz.
- Ostatni wniosek w tej sprawie wpłynął do sądu odwoławczego w połowie maja. Niespełna dwa tygodnie później zapadła decyzja by go nie uwzględniać - mówi Bolesław Senyszyn, pełnomocnik Barbary L. - Zaraz potem sędzia Pałkiewicz orzekła o przymusowym odebraniu dziecka.
Na orzeczeniu widnieje data 21 czerwca, Senyszyn otrzymał ją jednak dopiero 4 lipca. - Mimo, że codziennie byłem w sądzie i o nią pytałem. - mówi prawnik. Barbara L decyzję sądu także dostała dopiero wczoraj. Nie zdążyła się od niej odwołać.
Nad ranem załomotali w drzwi policjanci i zabrali jej Piotrusia.
Próbowaliśmy się skontaktować z prof. J - nie odbiera telefonu. Nie wiadomo, dokąd zabrał syna.
-
"Kreml de la creme". Dlaczego Kaczyński i Glapiński powinni wytłumaczyć się z rosyjskich tropów?
-
Roksana bała się, że spotka ją to samo, co Dorotę z Nowego Targu. "W szpitalach leżą kobiety świadome, że grozi im śmierć"
-
"Roszczeniowe zetki" rozwścieczyły pracodawców. "Rozwydrzone dzieci, które nie dorosły do pracy"
-
Abp Marek Jędraszewski w Boże Ciało nie zapomniał o polityce. Było o aborcji i "niektórych partiach"
-
"Bujaj się Andrzej, robimy swoje". "Przetłumaczył" komentarz Kaczyńskiego na "paradę absurdu" Dudy
- Nie żyje Barbara Borys-Damięcka. Senator miała 85 lat
- Ta zbrodnia doprowadziła do dymisji na szczycie władzy. Śmierć Jána Kuciaka i wyrok bez precedensu
- Greta Thunberg kończy szkolny protest dla klimatu. "Nie będę mogła dłużej strajkować"
- Trzeci dzień Franciszka w szpitalu. Watykan podał najnowsze informacje o stanie zdrowia papieża
- Sędziowie TK Julii Przyłębskiej dostaną dodatkowe wynagrodzenie. Choć już teraz zarabiają ok. 30 tys. zł