Kosiniak-Kamysz chce dymisji nie tylko Ziobry. "Za hejt, który się leje z telewizji" powinien odejść Jacek Kurski

Władysław Kosiniak-Kamysz nie ma wątpliwości, że Zbigniew Ziobro ponosi polityczną odpowiedzialność za hejterskie ataki, w których uczestniczyli m.in. Łukasz Piebiak i sędziowie delegowani do resortu sprawiedliwości. Dlatego powinien stracić stanowisko. I nie powinna być to jedyna dymisji. Jak stwierdził w TOK FM prezes PSL-u, także Jacek Kurski powinien pożegnać się ze stanowiskiem.
Zobacz wideo

Zdaniem prezesa Polskiego Stronnictwa Ludowego sprawa ataków na sędziów, którzy krytykowali zmiany w wymiarze sprawiedliwości, powinna skończyć się dymisją min. Zbigniewa Ziobry. - Bo jest odpowiedzialny politycznie za to, co się działo w jego resorcie. Sam wzywał min. Ćwiąkalskiego do dymisji, gdy jeden z oskarżonych (w sprawie śmierci Krzysztofa Olewnika - red.) popełnił samobójstwo w areszcie. I do tej dymisji doszło - przypomniał Władysław Kosiniak-Kamysz.

Gość Poranka Radia TOK FM zwrócił też uwagę na to, że podczas prac komisji śledczej ds. Amber Gold, jej przewodnicząca Małgorzata Wassermann (PiS) wielokrotnie powtarzała pytanie do przesłuchiwanych: "To nie wiedział pan, co się działo w pana ministerstwie".

- Więc nie można mówić, że nie ma w tym przypadku odpowiedzialność politycznej. Przecież te wzmianki, które mówią o tym, że (Łukasz Piebiak) zaraz poinformuje "szefa"... Według struktury każdego resortu, sekretarze i podsekretarze stanu mają tylko jednego szefa: jest nim minister - podkreślił. Zdaniem prezesa PSL-u dymisje powinny dotyczyć nie tylko szefa Ministerstwa Sprawiedliwości. - Jest sprawa dymisji Jacka Kurskiego, kolegi min. Ziobry. Nie bezpośrednio za tę sprawę, ale za hejt, który się leje w telewizji. Nawet zbieraliśmy już w internecie podpisy pod wnioskiem o taką dymisję, bo to, co się dzieje w telewizji rządowej, rodzi gigantyczną kłótnię w społeczeństwie, atmosferę wrogości, nienawiści w rodzinach. To już  nie chodzi tylko o politykę. To zatruwa serca i umysły naszych rodaków ciężką chorobą nienawiści - argumentował rozmówca Piotra Kraśki. 

Morawiecki i Kaczyński. Kto będzie premierem?

Dziennikarz pytał prezesa PSL-u o odpowiedzi Mateusza Morawieckiego, na pytania dotyczące tego, kto po ewentualnej wygranej PiS w jesiennych wyborach, będzie stał na czele rządu. - Był pan zdziwiony, kiedy Morawiecki wyraźnie unikał odpowiedzi na pytania Anity Werner w TVN24, czy to on będzie premierem? I mówił, że Jarosław Kaczyński byłby lepszym premierem - zwrócił uwagę Piotr Kraśko.

- W poprzednich wyborach mieliśmy określonego kandydata PiS na premiera (Beatę Szydło). Dziś tego nie ma. Co będzie po wyborach 13 października? Tu jest duża przestrzeń, by Jarosław Kaczyński był premierem. Ta furtka została otwarta. Myślę, że to będzie zależeć od podziału mandatów, od tego, czy PiS będzie mógł rządzić samodzielnie - ocenił Władysław Kosiniak-Kamysz. I dodał, że PSL zrobi wszystko, by Zjednoczona Prawica mogła rządzić samodzielnie. Bo jak mówił, to grozi rządami autorytarnymi. 

"Nie będziemy wchodzić w szkodę"

Ugrupowania opozycyjne, które nie idą razem do wyborów, wielokrotnie deklarowały, że zrobią wszystko, by doprowadzić do porozumienia ws. Senatu, żeby rywalem kandydata Zjednoczonej Prawicy w każdym okręgu był jeden polityk obozu opozycyjnego. - Nie będziemy sobie wchodzić w szkodę - deklarował szef ludowców, pytany o wybory do Senatu. Bo nie we wszystkich okręgach udało się wynegocjować porozumienie.

Jak dodał ostateczne zestawienie kandydatów do Senatów poznamy na początku września. Bo 3 września mija termin wyznaczony na rejestrację kandydatów do parlamentu. - W 95 proc. okręgów nie będziemy sobie wchodzić w szkodę - deklarował, dopytywany o to, w ilu okręgach będzie kilku kandydatów opozycji. 

Służba zdrowia priorytetem

Władysław Kosiniak-Kamysz uważa, że trzeba zwiększyć nakłady na służbę zdrowia. Bo sytuacja jest dramatyczna. - Dramat dzieje się wszędzie: z kadrą medyczną, z zadłużeniem szpitali, z dostępnością nie tylko do lekarzy specjalistów. To wszystko wymaga naprawy, a ten rząd nie wykonał żadnego wysiłku. I mając nadwyżkę budżetową, czemu nie chce zainwestować w służbę zdrowia? Czy dlatego, że to nie są pieniądze dane do ręki (wyborcom - red.) czy dlatego, że na efekty trzeba czekać dłużej? - pytał. 

Jak mówił, PSL wzywa do "ponadpolitycznego planu dla służby zdrowia".  I deklarował, że gdyby to on mógł decydować, to podniósłby nakłady budżetowe na ochronę zdrowia do "przynajmniej 6,8 proc." od 2021 roku. - A ile mamy teraz? 5 proc. PKB? Ja bym wolał zwiększyć deficyt budżetowy, zamiast mieć fajną konferencję mówiącą o zbilansowanym budżecie. Kto płaci za to, że budżet nie ma deficytu? Może samorządowcy, którzy są obciążeni utratą dochodów podatkowych, z powodu wprowadzonych zmian? A może płacą przedsiębiorcy polscy? - pytał prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego. 

Kosiniak-Kamysz przypomniał, że zwiększenia wydatków na służbę zdrowia, do poziomu 6,8 proc. PKB, domagali się lekarze-rezydenci, którzy strajkowali w 2017 roku. - My złożyliśmy w tej kadencji projekt ustawy, żeby w ciągu dwóch lat było to 6 proc. Ale docelowo powinno to być przynajmniej 6,8 proc. PKB. Jesteśmy trzecim krajem - od końca - w UE pod względem wydatków na służbę zdrowia. Mamy cały projekt reformy służby zdrowia - podkreślił polityk w rozmowie z Piotrem Kraśką. 

W Aplikacji TOK FM posłuchasz na telefonie:

TOK FM PREMIUM