- Bardzo interesujące jest, co zrobi te kilka procent tych, którzy deklarują, że pójdą na wybory, ale jeszcze nie wiedzą, na kogo zagłosują. Ja wiem, na kogo zagłosują - stwierdził prof. Janusz Czapiński, psycholog społeczny, który był gościem Piotra Maślaka w Pierwszym Śniadaniu w TOK-u.
- Zagłosują na tego z dwóch kandydatów, o którym sądzą, że przeważająca część opinii publicznej wyrokuje jego zwycięstwo. Innymi słowy zagłosują na tego, kto jest potencjalnym zwycięzcą - wyjaśnił.
Dlatego według niego "niezwykle istotne jest, kto się na ostatniej prostej wysforował". - Kto w ostatnim momencie w świadomości tych niezdecydowanych będzie faworytem - mówił psycholog. Jak wyjaśnił, ci niezdecydowani to są tzw. letni wyborcy, którzy przyłączą się do większości. Bo ludzie "nienawidzą być izolowani, być na marginesie."
Piotr Maślak pytał psychologa rónież o konsekwencje społeczne tego, że pan prezydent wykrzykuje: "Nie będą nam Niemcy wybierali prezydenta"; grania nie niskich instynktach ksenofobii, homofobii.
- W krótkim czasie rozgrzane emocje. Że Polacy zaczną się targać po szczękach. Te emocje złagodnieją po dłuższym czasie. Pan prezydent Andrzej Duda zna wyniki badań, jeśli chodzi o polską mentalność, i wie, że jesteśmy na końcu stawki jeśli chodzi o tolerancję wobec homoseksualistów. Pod tym względem dystansuje nas tylko Rosja i nikt więcej w Europie, więc wie, na co stawia, stawiając na takie emocje - wyjaśnił prof. Czapiński.
Jak dodał, "podkreślanie, że obcy miesza w polskim kotle to zawsze retorycznie dobry chwyt i nie ma się czego obawiać, na tym nie straci się wyborców." Czy może sięgnąć po nowych? - Chyba nie. Chyba tylko może utrwalić postawy tych, którzy w całej Polsce bronią plakatów z jego podobizną - mówił gość TOK FM.
Posłuchaj podcastu!
