"Media społecznościowe obcinają głowy liderów" - ekspert nie tylko o aferze Cambridge Analytica

- Larum wokół działań Cambridge Analytica czytam jako łatwe wytłumaczenie fali populizmu, która przetoczyła się przez świat - mówił Michał Fedorowicz w rozmowie z Grzegorzem Sroczyńskim.

Brytyjska Cambridge Analytica zdobyła w ciągu ostatnich dniach popularność, o jakiej chyba nigdy nie marzyła. Dziennikarskie śledztwo pokazało, że firma miała wpłynąć m.in. na wygraną Donalda Trumpa, dzięki danym dotyczącym 50 milionów użytkowników Facebooka.

Michał Fedorowicz z firmy Apostołowie Opinii podkreśla, że wpływ brytyjskiej firmy na wyniki amerykańskich wyborów prezydenckich jest praktycznie nie do zweryfikowania.

- Trzeba pamiętać, że ta firma - przed zaangażowaniem się w kampanię Trumpa - w latach 2013-2015 brała udział w ponad 40 kampaniach w USA. Nie wiemy komu pomagali i jaka była skuteczności tych działań. Wiemy, że prowadziła kampanię Teda Cruza i przegrała sromotnie - mówił gość audycji Grzegorza Sroczyńskiego "Świat się chwieje".

Ted Cruz walczył o nominację Republikanów, wycofał się w maju 2016 roku, po wygranej Trumpa w prawyborach partyjnych w Indianie.

Czytaj też: Facebook zna nas lepiej, niż własna rodzina. Dane, które o nas zbiera, składają się z 98 pozycji>>>

Fedorowicz zwrócił uwagę, że afera ujawniona przez anglojęzyczne media, wykorzystywana jest jako łatwe wytłumaczenie poważnego zjawiska. - Czytam to larum jako łatwe wytłumaczenie tego, co się stało w latach 2015-2015, czyli fali populizmu, która przetoczyła się przez świat. To zjawisko cały czas trwa, bo przecież niedawne wybory we Włoszech wygrali populiści – powiedział.

Czy cel uświęca środki?

Gość TOK FM uważa, że w kontekście afery Cambridge Analytica warto dokładniej przyjrzeć się amerykańskiej kampanii. -  Czy ktoś pamięta hasło Hillary Clinton? Bo hasło Trumpa wszyscy pamiętają. Ja osobiście hasła Clinton nie pamiętam. Ktoś kto prowadził wcześniej kampanie, a ta firma to robiła, wiedział, że kluczem będzie wygranie na Florydzie. A przede wszystkim zniechęcenie czarnoskórych  Amerykanów do głosowania na Hillary Clinton. Wystarczyło tylko i wyłącznie spowodować, by większość wyborców Clinton nie poszła głosować - wyjaśniał Michał Fedorowicz.

I przypomniał, że jak sztabowi Trumpa udało się osiągnąć ten cel. Między innymi przez publikację w dniu wyborów - w mediach społecznościowych - zdjęcie zastrzelonego Donalda Trumpa. - To zdjęcie mówiło wprost do czarnoskórych: zabili drania, nie musisz iść na wybory. A do białych: chciał zrobić Amerykę wielką, idź oddaj mu hołd – zagłosuj - stwierdził ekspert.

- Ale to jest kretyńskie! Wystarczyło włączyć telewizor, żeby wiedzieć, że to zdjęcie to fake news - komentował Grzegorz Sroczyński.

- Kretyńskie czy nie, ale propaganda musi być skuteczna - odpowiedział Fedorowicz.

Młot na przeciwnika

Gość Grzegorza Sroczyńskiego przypomniał, że podczas całej kampanii Trump i jego współpracownicy krytykowali największe media, oskarżali o rozpowszechnianie fake newsów. Atakowali też praktycznie non stop Clinton. Areną tych ataków były najczęściej media społecznościowe.

I choć kandydatka Demokratów prowadziła w sondażach, praktycznie przez całą kampanię i zdobyła więcej głosów wyborców - w Białym Domu zasiadł Donald Trump.

- Musimy pamiętać, że media społecznościowe służą  do niszczenia przeciwnika, obcinają głowy liderów.  Trump korzystał z mediów społecznościowych głównie nie po to by mówić osobie, ale żeby atakować Clinton. W Polsce w 2015 roku było podobnie: prezydent Komorowski był częściej atakowany niż Andrzej Duda - przypomniał Fedorowicz.

- Ale przecież Komorowski sam zrobił bardzo dużo, żeby się "podłożyć" - zauważył Grzegorz Sroczyński.

- Oczywiście, ale trzeba pamiętać, że media społecznościowe służą jako młotek. Ale jak kandydat jest dobry, jeśli ma wysokie zaufanie, to ataki nie pomogą. Jak w Niemczech w przypadku CDU i Angeli Merkel czy we  Francji, gdzie Macron pokonał Le Pen, mimo że był bardzo atakowany. Ale  jeśli mamy słaby produkt, to nie sprzedamy go nawet w oparciu o wszystkie dane na świecie - uważa Michał Fedorowicz z firmy Apostołowie Opinii, która zajmuje się ochroną wizerunku osób i firm w internecie.

Czytaj też: Wzrost samooceny, a potem wielki "dół". Tak Facebook działa na kobiety>>>

TOK FM PREMIUM