Nasze dzieci wychowane w sieci. "Zaczynają traktować kontakt z drugim człowiekiem jako zło konieczne"

Psychiatrzy biją na alarm, bo wzrasta liczba zaburzeń psychicznych. Chodzi nie tylko o próby samobójcze, ale też nerwice, zaburzenia odżywiania, psychozy. Jak podkreśla, psycholog dr hab. Tomasz Grzyb to m.in. konsekwencja tego, że dziś dzieci i młodzież praktycznie non stop żyją w sieci, w internecie.
Zobacz wideo

Punktem wyjścia do rozmowy Karoliny Głowackiej z dr hab. Tomaszem Grzybem była książka amerykańskiej psycholożki Jean Twenge, pt.: "iGen. Dlaczego dzieciaki dorastające w sieci są mniej zbuntowane, bardziej tolerancyjne, mniej szczęśliwe i zupełnie nieprzygotowane do dorosłości".

Tytułowe pokolenie iGen to ludzie urodzeni po 1995 roku, dorastający w świecie nowoczesnych technologii, ze stałym dostępem do internetu i smartfonami w dłoniach. Książka oparta jest na badaniach przeprowadzonych w Stanach Zjednoczonych, ale - jak wskazał w TOK FM dr hab. Tomasz Grzyb - różnice między społeczeństwem amerykańskim a polskim wcale nie są tak duże, jak mogłoby się wydawać.

Jean Twenge opisuje pokolenie iGen jako ludzi niedojrzałych, wirtualnych, którzy posiadają mało kontaktów osobistych. Pisze, że są to osoby o przedłużonym wieku dziecięcym, niespokojne, mające wiele problemów ze zdrowiem psychicznym, ale też niereligijne i odizolowane. Jedną z cech odróżniających pokolenie iGen od ludzi wychowujących się w latach 70. czy 80. XX wieku jest silna kontrola rodzicielska. Dawniej - jak zauważyła Karolina Głowacka - dzieciaki mogły biegać po podwórku przez cały dzień i wracać do domu na kolację. Dziś takie rzeczy są nie do pomyślenia, a rodzice dobrze wiedzą, gdzie i z kim są ich pociechy.

- Rodzice zawsze chcieli wiedzieć, gdzie jest ich dziecko, ale możliwości techniczne im na to nie pozwalały - podkreślił psycholog. dr Grzyb. Jak dodał,  podstawową różnicą jest fakt, że obecnie silna kontrola rodzicielska młodym ludziom wcale nie przeszkadza. - Gdyby kiedyś moi rodzice poprosili mnie o jakiś system, który pozwalałby im dowiadywać się, gdzie jestem, co robię i z kim rozmawiam, to pewnie byłbym oburzony, uznając, że nie mają do mnie zaufania. Natomiast dziś młodzi ludzie właściwie uznają takie zjawisko za pożądane - powiedział ekspert. - W Ameryce wielu nastolatków popiera tworzenie stref inwigilacji w szkołach (…) Oni są kompletnie nieprzygotowani na sytuacje, które jakkolwiek mogą im zagrozić, chcą ich unikać - dodał. 

Zamiast osobistych - stawiają na znajomości wirtualne

Książka Jean Twenge pokazuje też, że młodzi ludzie drastycznie ograniczają relacje osobiste. Odsetek uczniów, którzy codziennie lub prawie codziennie spotykają się z przyjaciółmi, spadł od ponad 50 procent w roku 1976 do mniej niż 35 procent w roku 2014. Podobnie wyglądają dane dotyczące uczniów deklarujących chodzenie na imprezy.

- Spotkanie twarzą w twarz to dla pokolenia iGen pewna konieczność. To cena, którą trzeba płacić za życie w społeczeństwie, ale której się maksymalnie unika - powiedział psycholog. Jak dodał, wiele lat temu, młody człowiek, który chciał przeczytać nową książkę, musiał wyjść z domu i pójść/pojechać do biblioteki, w której z panią bibliotekarką musiał zamienić kilka zdań. Dziś ściąga książkę w formie elektronicznej i wszystko ma z głowy.

Wszystko to powoduje, że młodzi "zaczynają traktować kontakt z drugim człowiekiem jako zło konieczne". 

Karolina Głowacka dopytywała też o kwestie odwracania się młodych ludzi od religii. Jak wskazał ekspert, jeśli człowiek jest religijny, to na ogół spotyka się z ludźmi (praktycznie każda religia zakłada spotkania, np. w kościele na nabożeństwie). - Nie da się być religijnym człowiekiem przez aplikację internetową. Mimo wszystko trzeba wyjść z domu i spotkać się z ludźmi, często obcymi. W związku z tym odejście od religii wydaje się dość komplementarne z tym wszystkim, o czym mówiliśmy wcześniej - ocenił dr Grzyb.

Zaburzenia psychiczne wśród młodych ludzi

Z badań wynika, że średnia ilość czasu spędzanego dziennie przez młodych ludzi w sieci to sześć godzin, czyli mniej więcej cały ich czas wolny. To wszystko ma negatywne konsekwencje nie tylko w relacjach międzyludzkich, ale także w sprawach stricte zdrowotnych.

Dr Grzyb podkreślił, że w roku 2018 w Polsce liczba prób samobójczych w grupie 13-18 lat wzrosła o 44 procent. - Psychiatrzy biją na alarm, bo wzrasta liczba zaburzeń psychicznych. Chodzi nie tylko o próby samobójcze, ale też nerwice, zaburzenia odżywiania, psychozy. To wszystko jest m.in. konsekwencją życia w sieci - stwierdził gość TOK FM.

Jednak wbrew temu, co może myśleć wiele osób, problem nie leży wyłącznie w „iGenach”, ale też w ich rodzicach. - Ci młodzi ludzie wpatrują się w ekran, bo kiedy szukają naszego wzroku, to często widzą nas... wpatrujących się w ekran telefonów - podkreślił gość TOK FM. Zauważył też, że dziecko zajęte swoim smartfonem to dla rodzica - najczęściej - bardzo wygodna sytuacja. - Bo jest w miarę zabezpieczone. Jest blisko nas, bo siedzi w pokoju obok, a zatem prawdopodobnie nic złego się mu nie może stać. A my w tym czasie możemy sprawdzić swojego Facebooka lub Instagrama - opisywał. 

Psycholog ostrzegł, że jeśli rodzice szybko nie dostrzegą kłopotów młodych osób "zamkniętych w smartfonach", to z pewnością zauważą to za kilka lat, "patrząc na drastycznie przepełnione oddziały psychiatryczne i na lekarzy psychiatrów, którzy nie będą już w stanie zajmować się naszymi dziećmi". Wtedy jednak dla wielu może być za późno.

Psycholog przestrzegał też, że jeśli ktoś - pod wpływem tej rozmowy - pomyśli, że skonfiskuje swojemu dziecku telefon i problem się skończy, to jest w błędzie. Podkreślił, że nasze dzieci dobrze wiedzą, że media społecznościowe niszczą ich życie, ale obawiają się, że jeżeli je "odstawią", to nie będą miały życia w ogóle. - Musimy więc zastanowić się, co mamy zrobić, żeby pokazać młodym ludziom, że istnieje życie poza siecią. Że ono jest dużo ciekawsze i zdrowsze. Ale to wymaga przede wszystkim od nas pewnej pracy - podsumował dr hab. Tomasz Grzyb. 

Posłuchaj w Aplikacji TOK FM:

TOK FM PREMIUM