Jak będzie wyglądał koniec świata? "Krajobraz jak w filmie 'Mad Max', ale bez samochodów"

- Jesteśmy w takim momencie, że sama zmiana indywidualnych nawyków nie pozwoli uniknąć katastrofy. Potrzebujemy zmian systemowych, konkretnych decyzji politycznych - mówiła w TOK FM Katarzyna Guzek z Greenpeace Polska. Kreśliła też wizję tego, jak będzie wyglądał koniec świata, gdy nadejdzie katastrofa klimatyczna.
Zobacz wideo

Z jej wizji opartej na przewidywaniach naukowców wynika, że koniec świata - o ile nastąpi - będzie długotrwałym procesem. - Jeśli spróbujemy go sobie wyobrazić na podstawie tego, co wiemy o postępującej zmianie klimatu, utracie bioróżnorodności, to może być postępująca pustka, która zagarnia coraz większe obszary. Sprawia, że coraz więcej terenów nie nadaje się do zamieszkania - tłumaczyła Katarzyna Guzek z Greenpeace Polska. Skutkiem tego będzie sytuacja, w której mając coraz mniej zasobów, coraz bardziej będziemy musieli się ograniczać. - W efekcie może dojść do tego, że Ziemia będzie miejscem, w którym nie będzie możliwe utrzymanie życia - podkreśliła.

Dopytywana przez Annę Wacławik-Orpik, czy zgodnie z tą wizją świat w obliczu katastrofy klimatycznej może przypominać krajobraz znany z filmu "Mad Max", Katarzyna Guzek odpowiedziała, że częściowo tak, choć nie byłoby w nim jednego istotnego elementu. - Tam, o dziwo, mimo jakiejś potężnej katastrofy, która sprawiła, że świat zamienił się w pustynię, ciągle są wykorzystywane samochody na paliwa kopalne. Myślę, że świat po katastrofie klimatycznej może wyglądać podobnie do tego w "Mad Maxie", ale z wyłączeniem maszyn na benzynę czy ropę. W madmaxowym świecie dalsze wydobycie paliw i ich dystrybucja nie byłaby możliwa - przekonywała. - Może nie dojdzie do końca świata... - dodała nieśmiało. 

Rezygnacja właśnie z paliw kopalnych jest niezbędna dla ratowania klimatu na Ziemi. Przedstawicielka Greenpeace przypomniała mówiący o tym raport międzyrządowego zespołu ds. zmiany klimatu, opublikowany w październiku 2018 roku, tuż przed szczytem klimatycznym w Katowicach. - Ten raport jest bezwzględny, jeśli chodzi o paliwa kopalne. Dokument mówi, że świat musi bardzo szybko ograniczyć emisję gazów pochodzących z ich spalania. A od 2050 roku całkowicie zrezygnować ze spalania, zwłaszcza węgla - wyliczała. I właśnie neutralność energetyczna miała się znaleźć wśród celów Unii Europejskiej. Jednak w czasie czerwcowego szczytu Wspólnoty Polska wraz z Estonią, Węgrami i Czechami zablokowała ten zapis, argumentując, że dla naszego kraju, poszkodowanego na skutek przebywania przez dziesięciolecia po złej stronie żelaznej kurtyny, konieczna jest deklaracja o pomocy finansowej w realizacji tego przedsięwzięcia. - Szkoda. UE mogłaby stać się klimatycznym liderem i przykładem dla krajów, które mają przed sobą jeszcze większe wyzwania, dla krajów rozwijających się - komentowała Katarzyna Guzek. 

Jak dyskutować z negacjonistami?

Anna Wacławik-Orpik pytała przedstawicielkę Greenpeace, jak rozmawiać z tymi, którzy nie wierzą w powagę sytuacji i uważają np., że spaliny "równoważą drzewa". - Ale co drzewa równoważą? Wszystkie emisje? - wyraźnie nie rozumiała Katarzyna Guzek. Po czym... wybuchnęła śmiechem. - Wszystkie lasy w Polsce nie są w stanie pochłonąć emisji z jednej tylko elektrowni w Bełchatowie, a co dopiero z całego sektora energetycznego. Nawet zalesiając całą Polskę, nie bylibyśmy w stanie pochłonąć tych emisji - przekonywała, dodając, że nie ma innego rozwiązania, jak przekształcenie przestarzałego sektora energetycznego w system oparty na odnawialnych źródłach energii przy jednoczesnym podnoszeniu efektywności energetycznej i modernizacji sieci przesyłowej, która umożliwiłaby sterowanie przesyłem, zależnie od zapotrzebowania czy np. warunków atmosferycznych. 

Jak dodała, ona sama nie ma czasu na jałowe dyskusje z negacjonistami. Cieszy ją natomiast sytuacja, w której widać, że świadomość zbliżającej się katastrofy rośnie - o czym świadczą sondaże opinii publicznej.  - Cieszy mnie, że większość Polek i Polaków rozumie ten problem i wie, że jest on związany ze spalaniem paliw kopalnych - dodała. 

Czy zmiana nawyków wystarczy?

Katarzyna Guzek, pytana, na ile zmiana nawyków każdego z nas może się przyczynić do walki z kryzysem klimatycznym, odpowiedziała bez ogródek, że nie będzie to wpływ fundamentalny. - Nasz styl życia musi się zmieniać, to ważne, jaki ślad pozostawiamy po sobie. Ale nie możemy się oszukiwać, że indywidualne wybory pomogą nam uniknąć katastrofy klimatycznej czy utraty bioróżnorodności. Przez długi czas wierzyliśmy, że tak może być - my jako ludzkość. Trochę tak sugerowały media czy poradniki. Niestety, teraz jesteśmy w takim momencie, że musimy sobie powiedzieć, że sama zmiana indywidualnych nawyków nie pozwoli uniknąć katastrofy. Potrzebujemy zmian systemowych, konkretnych decyzji i zmian politycznych i w spółkach energetycznych, a także na wielu różnych poziomach - argumentowała.

Przykład? Sama przyszła do studia TOK FM ze szklaną butelką z wodą, ale podkreśliła, że chodzenie z takimi butelkami nie zastąpi redukcji wykorzystania plastiku przez duże koncerny i wprowadzenie takich rozwiązań, które ograniczają lub w ogóle eliminują jednorazowe produkty plastikowe z użytku. Ale podkreślała, że siła ludzi ma ogromną moc. Działaczka przyznała, że jest "absolutną fanką" Ingi Zasowskiej, która przed Sejmem prowadziła wakacyjny strajk klimatyczny.  

Czy sprowadzać dziecko na wymierający świat?

Rozmowa poruszyła również bardzo intymny wątek - wątpliwości co do decyzji o macierzyństwie w obliczu nadchodzącej katastrofy klimatycznej. Anna Wacławik-Orpik zwróciła uwagę, że takie pytania stawia przed sobą coraz więcej potencjalnych rodziców. Katarzyna Guzek przyznała, że przez lata również miała takie wątpliwości. - Zastanawiałam się, czy sprowadzanie człowieka na świat, który zmierza do katastrofy, który jest na kursie kolizyjnym, to dobry pomysł. Dziś jednak jestem mamą małego człowieka, który ma teraz niecałe trzy lata i robię to wszystko, co mogę zrobić dla jego przyszłości. Żyję nadzieją, że w końcu się ogarniemy jako ludzkość i uda nam się powstrzymać katastrofę klimatyczną - podkreślała. Dodała, że stara się wychowywać syna na świadomego człowieka. - Bardzo dużo rozmawiamy o świecie, o niemarnowaniu rzeczy, o tym, jak funkcjonować, żeby nie zużywać za dużo zasobów. Zabieram go na demonstracje, mówię mu, że wychodzimy na ulicę, żeby pokazać, że coś nam się nie podoba. Mam nadzieję, że nauczę go, że istotne jest angażowanie w rzeczy, które są dla nas ważne, pokazywanie, że coś mi się nie podoba - wyliczała. 

Przyznała jednak, że decyzja o macierzyństwie dziś może być trudna. - Mamy bardzo dużo wiedzy na temat tego, jak może wyglądać przyszłość. Dlatego teraz jest trudniej niż kiedyś. Pojawienie się dziecka wzmogło moją motywację do działania, więc rodzice mają wyraźny mandat do mówienia o tym, że żądają zmian - dodała.

Anna Wacławik-Orpik pytała również o opinię Katarzyny Guzek w sprawie zaangażowania Kościoła w nawoływanie do walki z kryzysem klimatycznym. Przedstawicielka Greenpeace przypomniała dość dziwne losy papieskiej encykliki właśnie temu tematowi poświęconej.

Pobierz Aplikację TOK FM i posłuchaj tej rozmowy sprytnie:

TOK FM PREMIUM